Ostatnie wydarzenia troszkę popchnęły mnie do napisania tekstu, z którym siłowałam się już od jakiegoś czasu. Problem polegał na tym, że wiedziałam, co chcę przekazać, ale nie miałam pojęcia z której strony to ugryźć. Teraz już wiem, że nie jest ważna forma, a treść. A ta zbiera się we mnie od dawna.
Pytanie, które wraca do mnie w różnych życiowych sytuacjach, to czy w dzisiejszych czasach warto być porządnym człowiekiem? Czy warto kierować się w życiu pewnymi zasadami i walczyć o nie, choćby nikt inny walczyć nie chciał? Czy warto być uczciwym, odpowiedzialnym, wierzącym, kochającym i współczującym człowiekiem honoru? I w końcu, czy dobro zawsze wygrywa?
Mocno zastanowiłam się nad odpowiedzią i na podstawie własnych doświadczeń doszłam do pewnych wniosków.
ODPOWIEDZIALNOŚĆ
Zacznę od cechy, którą bardzo w ludziach cenię. Niestety, coraz częściej zauważam jej brak. Dla mnie odpowiedzialność to nie tylko słowa, ale przede wszystkim czyny. Nie mogę zrozumieć, kiedy umawiam się na coś choćby ze znajomymi i nie dotrzymują oni umowy. A zdarza nam się to często. W mniej lub bardziej poważnych sytuacjach. Nawet w błahych. Umawiamy się np. na spotkanie, a dana osoba nie zjawia się bez słowa wyjaśnień. Nie wspomnę nawet o załatwieniu czegokolwiek. Do głowy przychodzi mi tutaj tylko jedna myśl: „Umiesz liczyć? Licz na siebie”. Osobiście nie wyobrażam sobie, by nie doprowadzić do końca sprawy, której się podjęłam. Nie wyobrażam sobie „olać” kogoś niczego nie wyjaśniając, podczas gdy żyjemy w dobie Internetu i telefonów komórkowych. Czasem zastanawiam się, czy faktycznie takim lekkoduchom nie żyje się lepiej? Niczym się nie martwią, wszystko mają w głębokim poważaniu. Zero odpowiedzialności, zero stresu. Bywają momenty kiedy mam wrażenie, że razem z K. jesteśmy z jakiejś innej planety.
UCZCIWOŚĆ
Ta cecha nierozerwalnie wiąże się z odpowiedzialnością. Kiedy postanowiłam zrobić pierwszy krok w świat biznesu, byłam świadoma z czym to się wiąże. Doskonale wiedziałam, że z reguły jest to wyścig szczurów, że każdy dba tylko o siebie, idzie po trupach do celu. Nie przypuszczałam jednak, że jest to aż na taką skalę. Wiecie jakie telefony w ciągu miesiąca wykonujemy najczęściej? Takie, które przypominają naszym kontrahentom o zapłacie. W firmie transportowej zarządzamy sześcioma dużymi i dwoma małymi podmiotami. Zdarza się, że dostajemy telefon w nocy, że jesteśmy potrzebni i w ciągu kilku minut stawiamy się na miejscu. Dla nas to zupełnie oczywiste, bo jesteśmy zobowiązani umową. Natomiast mieliśmy takie przypadki, kiedy dla danej firmy zapłata za trzeci miesiąc z rzędu i zwykłe odebranie telefonu wcale oczywistym nie było. Spraw sądowych z naszego powództwa jest już kilka, ale tylko część z nich zakończy się sukcesem. Bo ludzie zamiast uczciwie pracować, wolą kombinować, jak tu porozpisywać majątek na wszystkich, tylko nie na siebie, bo doskonale wiedzą, że przeciwko nim mogą być prowadzone postępowania. Jaki więc to chory świat, w którym ludzie tak cenny czas marnują na kombinacje, kłamstwa i uprzykrzanie innym życia?
MIŁOŚĆ I WSPÓŁCZUCIE
Życie jest tylko jedno. Czy to nie dostateczny powód żeby je kochać? Czy to nie powód żeby kochać drugiego człowieka? Tak bezinteresownie, za nic? Nie jest lepiej uśmiechnąć się, zamiast bezpardonowo rzucać wulgaryzmami w stronę osoby, która krzywo na nas spojrzała? Nie lepiej widzieć w innych dobro? W dobie Internetu zauważyłam, że ludzie są bardzo chętni do pomocy. Szkoda tylko, że pomoc ta dla niektórych kończy się na kliknięciu „biorę udział” w wydarzeniu na Facebooku. Niech inni widzą, jaki jestem szlachetny i jak wiele robię dla społeczeństwa, dla osób biedniejszych i słabszych ode mnie. Dawno temu postanowiłam sobie, że jeśli stać mnie na wydawanie pieniędzy na coraz to nowsze ubrania, wycieczki, wakacje, jedzenie w drogich restauracjach, to stać mnie również na pomoc innym. I w miarę możliwości staram się to robić. Nie mam jednak parcia na to, żeby rozgłaszać to wszystkim wokół. Kiedyś zaciekawiła mnie ilość wydarzeń związanych z pomocą innym, w której znajoma brała udział. Zastanowiło mnie to, czy faktycznie jedna osoba jest w stanie wesprzeć aż tyle akcji jednocześnie.
Nie twierdzę, że wszystkie te osoby kompletnie nic nie robią, ale czy nie uważacie, że byłoby lepiej gdybyśmy naszą pomoc zachowali dla siebie? Żeby to nie było takie „modne pomaganie”? Żeby to nie było na pokaz?
WYBACZENIE
Właściwie to powinnam to wrzucić do miłości i współczucia. Po piątkowych wydarzeniach w głowie miałam jedną myśl: chęć odwetu na tych, którzy za nic mają ludzkie życie. Za każdym razem, kiedy taka niesprawiedliwość dzieje się na świecie, wyznaję najstarszą zasadę „oko za oko, ząb za ząb”. O ile w sytuacjach tego typu, kiedy wiem, że dane osoby są przesiąknięte złem, czuję właśnie tak, jak napisałam powyżej, tak w całej reszcie przypadków mój tok myślenia jest zupełnie inny. Moja złość trwa wówczas zaledwie kilka chwil. Nie jestem do końca pewna, czy lubię tę akurat cechę u siebie. Chodzi o to, że nawet jeśli ktoś zrobi mi coś złego, sprawi przykrość, to i tak po jakimś czasie jestem skłonna zapomnieć o tym. Są osoby, z którymi moja znajomość skończyła się, mimo moich starań o utrzymanie kontaktu. I wiecie co? Mogłabym teraz na nowo się z nimi przyjaźnić. Wybaczyć wszystko i zapomnieć. Zrestartować znajomość. To nawet nie kwestia naiwności, ale tego, że stety lub nie, mam w sobie pokłady empatii. Potrafię wczuć się w sytuację danej osoby i spojrzeć na świat jej oczami. Bywa to uciążliwe, ale ostatecznie chyba wolę w tę stronę, niż w przeciwną.
WIARA
Jestem wierzącą osobą, ale mam specyficzną więź z Bogiem. Działa to na zasadzie przyjaźni. Dostrzegam też całą masę potknięć Kościoła i to, jaką czasem formę polityczną on przybiera. Rozumiem osoby, które wierzące nie są lub są, ale z Kościołem nie chcą mieć nic wspólnego – sama czasem mam na to ochotę. Nie rozumiem tylko jednego: jak na tle religijnym może dochodzić do kłótni, wojen, zabójstw? Jak można drugiej osobie wpierać swoje racje i zmuszać do swoich przekonań? Jak można w okrutny sposób traktować tych, którzy nie chcą się z nami zgodzić?
***
Wszystkie te wartości, ich przestrzeganie lub nie, są stare jak świat. I tak się zastanawiam, czy w dzisiejszych czasach, w których na każdym kroku spotykamy się z fałszem, brakiem uczciwości, brakiem odpowiedzialności, nienawiścią, warto postawić jednak na dobro. Czy dzisiaj dobro oznacza słabość i naiwność? Nie sądzę. Czy nie lepiej byłoby iść za tłumem i działać tak jak on? Odpłacać tym samym? Nie sądzę.
Doszłam jednak do wniosku, że nie potrafiłabym tak. Mam swoje zasady, wpojone w dzieciństwie i trzymam się ich. Nie umiałabym być takim człowiekiem jak Ci, których opisałam. Wolę być odpowiedzialna, uczciwa, kochać życie i ludzi, pomagać im. Choćby miało to być dla kogoś oznaką słabości. Choćby miało to być niemodne. Trudno.
Jestem jaka jestem, dobrze mi z tym i nie zamierzam tego zmieniać. A Wy? Jakie Wy odnaleźliście miejsce w naszym świecie?
Liczba komentarzy: 10