W poniedziałek zapraszam Was na kolejny wpis z cyklu #mygorgeousculture. Może i nie jest to wpis typowo związany z kulturą, ale miałam zamiar polecać tu książki, seriale, filmy, wydarzenia kulturalne, które bądź co bądź mają za zadanie wypełniać nasz wolny czas, długie wieczory, weekendy z przyjaciółmi. A gry planszowe świetnie wpisują się w ten klimat;)
Lubicie planszówki? Ja uwielbiam! Mamy pół mieszkania wypełnione grami, puzzlami, układankami, kartami. Lubimy grać niemal we wszystko. Mimo, że lubujemy się również w grach na ps3, dzięki którym można się trochę poruszać, to tradycyjne planszówki zawsze u nas wygrywają. Jesienne wieczory spędzamy z przyjaciółmi właśnie w ten sposób. Na szczęście każdy z nich lubi grać tak samo jak my – nigdy nie jest nudno dzięki temu:)
W kolejnych wpisach będę starała się opisać Wam moje ulubione planszówki, natomiast dziś chcę zapoznać Was z grą, której sami wcześniej nie znaliśmy, a poznaliśmy ją w miniony weekend, kiedy to całe dwa dni gościliśmy dawno niewidzianych przyjaciół, którzy w grach są tak samo zakochani jak my i jedną z nich przywieźli ze sobą.
Kragmortha to przerażająco zabawna gra planszowa dla 2-8 osób. Im więcej jednak nas jest, tym śmieszniej. Główną postacią w grze jest Rigor Mortis i musimy na niego bardzo uważać. Naszym celem jest zakradnięcie się do jego biblioteki i zabranie jednego zwoju. Po drodze jednak czyha na nas wiele niebezpieczeństw. Możemy np. wpaść na Rigora, który rzuca na nas klątwę. Klątwa ta polegać będzie np. na staniu do końca gry na jednej nodze, trzymaniu karty pod pachą, na głowie, albo zakazie wypowiadania pewnych słów. Nie tylko Rigor sieje postrach. To nasi przyjaciele mogą złośliwie pchać nas w pułapki, by sami mogli szybciej zdobyć zwój. Poruszamy się goblinami, więc zachowujemy się jak gobliny. Im więcej mamy zwojów, tym lepiej. Gra kończy się wtedy, kiedy któryś z graczy dostaje czwartą z kolei klątwę. Wygrywa ten, który ma najwięcej zwojów, a najmniej klątw.
Uwierzcie mi na słowo, ta planszówka odkryła przed nami zupełnie inny wymiar spędzania czasu z przyjaciółmi. Ukazała nam ich prawdziwe oblicze;) Domyślacie się pewnie, jak musiało być zabawnie, kiedy jedna osoba dostała aż trzy klątwy i równocześnie musiała stać na jednej nodze, trzymać kartę na głowie, inną kartę między ramionami, a dodatkowo musiała jakoś przesuwać pionkiem. W tej grze nie ma zmiłuj się! Idziemy po trupach do celu;)
Polecam Wam tę planszówkę, bo jest idealna na takie spotkania. Zapewnia zabawę na najwyższym poziomie śmiechu i najlepiej spędzonego czasu;) Poniżej znajdziecie link, który przeniesie Was na stronę, na której możecie dowiedzieć się nieco więcej o samej grze:)
A Wy jakie gry planszowe możecie polecić?
Liczba komentarzy: 2