Co mnie inspirowało w ubiegłym miesiącu? Typowo wakacyjne rzeczy;) Zaczytywałam się w lekkich książkach, oglądałam filmy, które przenoszą nas w ciepły klimat, słuchałam muzyki, która porywa do tańca… A dzisiaj tradycyjnie dzielę się tym wszystkim z Wami. Zapraszam!
1. FILMY I SERIALE.
Tym razem polecę Wam filmy, które kręcone były w Toskanii, Włoskiej Riwierze, Prowansji i na Lazurowym Wybrzeżu. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam przed wakacjami oglądać filmy, których akcja toczy się właśnie w miejscu, do którego się wybieram. Cudownie jest później spacerować uliczkami, które odkrywali przed nami bohaterowie filmu!:)
Nie ma chyba filmu bardziej toskańskiego od „Pod słońcem Toskanii”. Dzięki pisarce Frances Mayes urocze miasteczko Cortona przyjmuje w swe progi ogromną ilość turystów spragnionych przeżycia przygody na miarę tej, którą przeżyła w filmie … Frances Mayes!;) Film ten powstał na bazie osobistej historii autorki, która kupiła starą willę w Toskanii i przewróciła swoje życie do góry nogami. Cudowne, sielskie krajobrazy gwarantowane, mnóstwo pysznego, włoskiego jedzenia i muzyka wpadająca w ucho. Film idealny na romantyczny wieczór przy świecach i winie – koniecznie z Toskanii!
„Dobry rok” to nie tylko dobry film – to film doskonały! Oglądałam go już tyle razy, że nie jestem w stanie zliczyć. Bogaty Brytyjczyk, który nie zna słowa „wakacje”, nagle dziedziczy stary, zaniedbany dom po swoim niedawno zmarłym wujku. Udaje się na południe Francji tylko po to, by sfinalizować sprzedaż domu. Nie podejrzewa, że zostanie tam na dłużej – znacznie dłużej. Miłość przeplata się tu z ciepłą, rodzinną atmosferą, pięknymi widokami i idyllą Prowansji. Lekki, zabawny i wzruszający film.
Filmy Woody’ego Allena oglądamy zawsze, kiedy wybieramy się w podróż. Zwłaszcza te, które kręcone były akurat w danym miejscu, do którego zmierzamy. Tym razem dzięki „Magii w blasku księżyca” przenosimy się na Lazurowe Wybrzeże razem z genialnym Colinem Firthem. Są lata 20 i spisek, który rozgryźć ma wielki geniusz sztuczek magicznych. Film jest dość ‚allenowski’ dlatego można go albo pokochać, albo nie móc znieść;) Osobiście ogromnie go polecam!
„Genua. Włoskie lato” zdecydowanie nie jest kolejnym lekkim, wakacyjny filmem. Mimo, że w tle jest słoneczna Genua, która właśnie po obejrzeniu filmu skradła moje serce i zadecydowała o kierunku tegorocznych wakacji, to film jest dość ciężki. Wzrusza, uczy pokory i tego, co w życiu jest ważne. Rodzinna tragedia, emigracja, problemy dziecka i dorastającej dziewczyny – z tym wszystkim musi radzić sobie kochający ojciec – w tej roli ponownie wspaniały Colin Firth. Obejrzyjcie – warto.
2. KSIĄŻKI.
Podobnie jak w przypadku filmów, w wakacje lubię czytać książki, które zabierają mnie do pięknych miejsc. W Lizbonie gubiłam się w krętych uliczkach, siadałam na chłodnych schodach i czytałam „Ostatnie Fado”. W Barcelonie, na dachu hotelu z widokiem na miasto, czytałam „Do zobaczenia w Barcelonie”. Na włoskiej plaży „Włosi. Życie to teatr”, a w Rzymie „Zakochani w Rzymie”. Cudowne uczucie móc przeżywać historie bohaterów książki jeszcze mocniej, jeszcze bardziej. Niektóre z tych książek są lepsze niż typowe przewodniki (które oczywiście również pochłaniam w ogromnych ilościach;)), ponieważ ich autor pokazuje nam miejsca ukryte, niedostępne dla przeciętnych turystów. W ten sposób odkryłam właśnie kilka miejsc w Toskanii, których w przewodniku nie było. Polecam pod tym względem „Ukrytą Toskanię”🙂
Przed każdymi wakacjami przeglądam też książkę „1001 miejsc, które musisz zobaczyć”. Kilka pozycji mam już odhaczone – być może kiedyś uda mi się wpisać na moją listę całe 1001? Kto wie;)
3. MUZYKA.
Tak jak pisałam wcześniej, w tym miesiącu słuchałam lekkiej, radosnej i wpadającej w ucho muzyki która sprawia, że aż chce się tańczyć:)
4. MIEJSCA.
O Uroczysku Siedmiu Stawów możecie przeczytać w poprzednim wpisie – to idealne miejsca na wyciszenie się w pięknym otoczeniu.
„Dinette” we Wrocławiu to najlepsze miejsce na obiad, deser, śniadanie, kolację. Zdrowo, pysznie i z widokiem na miasto:) Kurczak, którego widzicie na zdjęciu, to najlepszy kurczak jakiego w życiu jadłam! A deser stworzony ze szparagów, białej czekolady, pudru z buraczków i lodów czekoladowych to najlepszy deser – serio.
5. INNE.
W czerwcu zbyt wiele nie podróżowaliśmy, spędzaliśmy czas raczej na pracy, nauce (po czym najbardziej teraz oddycham z ulgą;)), załatwianiu najważniejszych spraw, ale przede wszystkim na spotkaniach, uroczystościach i zwykłych weekendach w rodzinnym gronie, na grillach z przyjaciółmi i na leniuchowaniu. Po raz pierwszy w życiu osobiście zajmowałam się profesjonalnym dekorowaniem stołów na 50 rocznicę ślubu moich dziadków i ponoć wyszło mi to całkiem całkiem – na blogu pojawi się wpis w tym temacie;) Póki co mały przedsmak:
Co do dekoracji sali, to w końcu udało mi się znaleźć odpowiednią osobę na nasze wesele. Moja dekoratorka jest idealna! Po spotkaniu z nią i wstępnym omówieniu tego, co byśmy chcieli, nadal nie mogę wyjść z podziwu dla jej inwencji twórczej. Dostaliśmy od niej bojowe zadanie na wakacje i coś czuję, że jeśli to wszystko się uda, to będzie przepięknie!:)
Ostatnią inspiracją, którą chciałabym się z Wami dzisiaj podzielić, jest niespodzianka, którą moim dziadkom na ich rocznicę przygotował mój brat. Po pierwsze, zadedykował im razem ze swoim zespołem utwór, który przywołuje ich najpiękniejsze wspomnienia, a po drugie, zaśpiewał go … sam! To, że gra na trąbce, wiedzą wszyscy, ale to, że on śpiewa … nie wiedział do tej pory nikt! Fajnie móc być dumnym z najbliższych:)
A co zainspirowało Was w ubiegłym miesiącu?:)
Liczba komentarzy: 8