Teneryfa. Jedna z Wysp Szczęśliwych. Razem z Lanzarote, Fuerteventurą, Gran Canarią, La Palmą, El Hierro i La Gomerą, tworzy archipelag Wysp Kanaryjskich, który należy do Hiszpanii. „Kraina pełna kontrastów” nie jest w przypadku tej wyspy sloganem używanym bezpodstawnie. Sami przekonacie się, oglądając mój film ( o ile dotrwacie do końca wpisu;) ) i zdjęcia, że na Teneryfie można znaleźć wszystko. Góry, pustynię, wulkan, lasy, plaże złote i czarne, skały, kolorowe miasteczka, palmy i wiele innych atrakcji.
Moje nastawienie do Teneryfy było dwojakie. Z jednej strony Wyspy Kanaryjskie od dawna były na mojej podróżniczej liście, z drugiej kojarzyły mi się ze swojego rodzaju kiczem. Nie umiem tego wyjaśnić, ale może to przez to, że jest to miejsce opanowane od kilku lat przez tłumy Polaków. Coś w stylu wcześniej Egiptu, Turcji czy Tunezji. A my takich typowych dla Polaków miejsc unikamy jak ognia. Nie pytajcie czemu. Tak po prostu mamy i już. Ze wszystkich wysp najbardziej fascynowała mnie właśnie Teneryfa, ze względu na swoją różnorodność i dość afrykański klimat. Z tym klimatem to jednak spora przesada, ale o tym później.
Muszę tutaj wspomnieć, że nasz tygodniowy wyjazd był prezentem od nas dla moich dziadków z okazji ich 50 rocznicy ślubu, dlatego też braliśmy ich zdanie, w temacie kierunku wakacji, pod uwagę. Najpierw miały być Emiraty Arabskie, później wspólnie stwierdziliśmy, że ten kierunek zostawimy na „po ślubie”. Drugim miejscem, w którym żadne z nas nie było, a które chcieliśmy odwiedzić, były właśnie Wyspy Kanaryjskie. Mieliśmy też na względzie fakt, że dziadkowie z racji swojego wieku, nie będą chcieli spędzić w samolocie dłużej niż te 6 godzin. Tak więc, Teneryfa.
Loty zarezerwowaliśmy, hotel znaleźliśmy i w końcu nadszedł dzień, w którym zacząć się miała nasza wielka przygoda. Lot na Teneryfę trwał nieco ponad 6 godzin, ponieważ wiał silny wiatr, a my lecieliśmy wprost na niego. Możecie się domyślać, jak kiepski był to lot. Turbulencje, jakich jeszcze nie doświadczyliśmy i płaczące dzieci obok. Nasze nastawienie po opuszczeniu samolotu nie było więc zbyt wakacyjne. Dopiero pyszna kolacja w hotelu poprawiła nam samopoczucie. Ale o hotelu innym razem.
Cenna rada: nie słuchajcie tych, którzy zapewniają, że Teneryfa to wyspa całoroczna, oczywiście pod względem pięknej pogody. Ponoć nawet zimą można spędzić na niej słoneczny czas, dokładnie tak samo jak na Karaibach. Otóż nie. Nie jest to taka typowa egzotyka. Geograficznie może i leży obok Afryki, ale z pogodą jest różnie. Nam przez tydzień trafiły się chyba wszystkie zjawiska atmosferyczne. Połowę czasu świeciło nam słońce i temperatura oscylowała wokół 26 stopni. Druga połowa to deszcz, zimno i wiaaaatr, potężny wiatr. Momentami myślałam, że zdmuchnie mnie ze skał. Na szczycie Teide – wulkanu, dostrzegliśmy też śnieg. Także wszystkiego po trochu;) Może mieliśmy pecha, a może tak jest zawsze. W każdym razie ostrzegam, bo sama przed wyjazdem czytałam tylko pozytywne opinie o pogodzie.
Inna sprawa, nikt nie uprzedzał, że to wyspa pełna złodziei. Już pierwszego dnia mnie, osobę naprawdę dbającą o swoje rzeczy, okradziono. Pozbyłam się portfela pełnego dokumentów, kart kredytowych i pieniędzy. To jednak temat na oddzielny wpis, bo chciałabym podzielić się z Wami moimi radami odnośnie postępowania w przypadku kradzieży za granicą. Teraz tylko nadmieniam, żebyście już mieli się na baczności.
Żeby jednak załagodzić powyższy niesmak, zobaczcie jak tam pięknie:
Trochę sobie ponarzekaliśmy, ale przecież Teneryfa nas zachwyciła! Wiecie czym? Właśnie swoją różnorodnością. W jednym dniu byliśmy na trekkingu w górach, innego w kolorowym miasteczku, słuchając ulicznego grajka, a jeszcze innego na plaży lub płynąc po oceanie w poszukiwaniu … ale o tym za chwilę;) Myślę, że dobrym pomysłem byłoby podzielić się z Wami naszym „planem” zwiedzania. Nie był to jakiś prawdziwy plan, ale zarys tego, co koniecznie chcemy zrobić. No więc, co robić na Teneryfie?
5 rzeczy, które musisz zrobić na Teneryfie:
1. Odwiedzić plaże. Na Teneryfie tak naprawdę nie ma naturalnych, złocistych plaż – nawieziono na nie piach z Sahary! Są za to w pełni naturalne, czarne plaże, które pokrywa piasek wulkaniczny. My zaliczyliśmy La Tejitę, La Teresitas, Jardin, Las Vistas i jakąś mniej znaną, mini plażę przy hotelu.
2. Zwiedzić stolicę Santa Cruz ( głównie dla Audytorium, które przypomina Operę w Sydney ) i okoliczne miasteczka. W Icod de los vinos stoi np. 1000 – letnie drzewo!
3. Wybrać się na trekking w góry, do Parku Narodowego, by na własne oczy zobaczyć wulkan Teide ( można też na niego wjechać, ale my sobie odpuściliśmy tę przyjemność ) i odwiedzić zapomnianą wioskę Masca, która żyje sobie wśród gór i ma się całkiem dobrze. Sam wulkan robi wrażenie, ale to, co stworzył wokół siebie, to dla mnie rewelacja! Miejsce trochę jak Dolina Śmierci. Każde zdjęcie stamtąd to spełnione marzenie! Myślałam, że zostanę tam na zawsze, serio! A Masca? To niesamowity widok. Domki i palmy, a wokół tylko góry, w oddali ocean… Magia!
4. Podziwiać Los Gigantes. Są to klify wznoszące się na 600 m. Powstały one z zastygłej lawy. Spotkanie wulkanu z oceanem? Musicie to zobaczyć!
5. Wyruszyć na spotkanie z delfinami i wielorybami. Moi drodzy, podczas wakacji na Teneryfie, udało mi się spełnić kolejne marzenie! Spotkaliśmy się oko w oko z uroczymi delfinami, które świetnie się z nami bawiły:) Było cudownie! A najważniejsze, że nie były to zwierzęta w niewoli, tresowane na pokaz ludziom, tylko zwierzęta żyjące w swoim naturalnym środowisku. Zabawne jest to, że dokładnie te same delfiny mieliśmy oglądać na Dominikanie i tam nam się to niestety nie udało. Przypłynęły więc na wakacje w okolice Teneryfy i tym razem marzenie spełnione:) Na filmie będziecie mogli zobaczyć jakie to figlarne stworzenia!
No dobrze. Myślę, że na dziś już wystarczy. Zostawiam Was teraz z krótkim filmem, który pokaże nieco więcej niż zdjęcia. Dobrej nocy!:)
Liczba komentarzy: 4