Pomysł narodził się kilka tygodni wcześniej i wtedy też zaczęłam pierwsze przygotowania. Jedno było pewne: ma być upiornie! Obrzydliwe menu, przerażające dekoracje. Menu to był mój pierwszy krok. Poszukałam inspiracji w głowie i Internecie i stworzyłam zarys jak ma to wszystko wyglądać. Wyszło genialnie! Przy ostatnim punkcie menu z podekscytowania przebierałam już nogami i chciałam, żeby ten dzień nadszedł raz dwa!:)
Zaprosiliśmy przyjaciół, ustaliliśmy godzinę rozpoczęcia zabawy i wybraliśmy się do sklepów, by zdobyć odpowiednie dekoracje. Zrezygnowaliśmy nawet z malowania salonu, żeby klimat był bardziej mroczny;) Brak schodów też zdecydowanie był w tym dniu na plus.
W salonie rozwiesiliśmy pajęczynę z pająkami, które znalazły się również w różnych częściach domu. Na oknie zawiesiliśmy zasłonę z śladami krwi, ale największe wrażenie zrobiła folia na drzwi:
Wszędzie było czerwone światło, przerażające dźwięki, przeróżne straszydła. W łazience wykręciliśmy żarówkę i zostawiliśmy tylko maleńką lampkę, a dodatkowo ukryliśmy w szafce głośnik z odgłosami z nawiedzonego domu. Dziwna sprawa, ale nikt tego wieczoru nie musiał zbyt często korzystać z toalety;)
Na stole położyliśmy czarną sieć, złote świece i halloweenową zastawę.
Wróćmy jednak do najważniejszego elementu wieczoru, czyli menu. Najpierw były przekąski, które umieściliśmy na szwedzkim stole, a właściwie stole halloweenowym;) Była krwawa ręka z galaretki arbuzowej, wymiociny Freddyego Kruegera, czyli dynia, z której „wylatywało” guacamole i nachosy;), ciasteczka w postaci paluchów wiedźmy i do tego krwisty sos karmelowy, pajączki z oreo, oczy z oreo, deserki czekoladowe w formie nagrobków, chipsy duszki, galaretki z dżdżownicami, popcorn zakrwawiony sosem truskawkowym, napoje z pietruszki i dyni, ucięte palce w plastrach, czyli parówki z keczupem w tortilli, zombie, czyli zapiekane bułki z keczupem, oliwkami i serem żółtym, krew z nietoperza, czyli barszcz czerwony. Były też jajka z pająkami z czarnych oliwek, pomidory z oczami z kuleczek mozzarelli i oliwek oraz Kostek, czyli kościotrup z warzyw, który zamiast głowy miał miseczkę z sosem czosnkowym;)
Jako główny deser przyrządziliśmy „murdered cake”, czyli zakrwawiony tort i babeczki z zakrwawionym szkłem – tak wiem, sporo tej krwi;)
Podzielę się z Wami przepisem na pyszne, jesienne, dyniowe muffiny z kremem oreo:)
Składniki:
- 250 g mąki pszennej
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 3 łyżeczki cynamonu
- szczypta soli
- 130 g cukru trzcinowego
- 4 jajka
- 200 ml oleju
- 200 g puree z dyni (dynię wcześniej trzeba upiec i zmiksować na puree)
- 1 jabłko
W misce mieszamy przesianą mąkę, proszek, sodę, cynamon, cukier i sól. W drugiej misce mieszamy jajka, olej, puree z dyni i jabłko starte na tarce o grubych oczkach.
Łączymy obie miski delikatnie. Papilotki napełniamy masą do 3/4 wysokości i pieczemy ok. 25 minut w temperaturze 180 stopni.
Na koniec robimy krem. W tym celu ubijamy 100 ml kremówki, dodajemy 250 g mascarpone, 3 łyżki cukru pudru i białe nadzienie z kilku ciasteczek oreo (do smaku). Kremem dekorujemy muffiny.
Jako danie główne podaliśmy cmentarzysko, czyli zapiekankę ziemniaczaną i flaki kościotrupa, czyli spaghetti zapiekane w paprykach, które wydrążyliśmy jak dynie:)
Najpierw się postraszyliśmy, później pojedliśmy i popiliśmy, więc pozostało nam się rozruszać i świetnie bawić:) W tym celu odkurzyliśmy nieco zapomniane ps3 (odkąd mamy ps4, w gry na ps3 gramy raczej rzadko) i zrobiliśmy sobie zawody taneczne i karaoke – bawiliśmy się do nocy i straciliśmy rachubę czasu.
Zarówno w trakcie przygotowań oraz samej imprezy, mieliśmy sporo śmiechu i mnóstwo zabawy – wiemy, że to nie ostatnie Halloween, jakie przygotowaliśmy:) Na koniec zapraszam Was na krótki filmik: