Ci z Was, którzy śledzą mnie na Instagramie i Facebooku, doskonale już wiedzą gdzie spędziłam ubiegły tydzień;) Otóż byłam w Barcelonie! Odwiedziłam wszystkie jej magiczne i urokliwe zakątki, skąpałam się w pełnym słońcu na plaży i spróbowałam najlepszej na świecie paelli. Nie chcę jednak rozpisywać się dzisiaj o moim wyjeździe, bo i na to przyjdzie czas, a wpisów ze stolicy Katalonii będzie tyle, że zdąży Wam się znudzić;)
To w ogóle cud, że udaje mi się dzisiaj cokolwiek dodać na blogu, bo odkąd wróciłam (a wróciłam prosto do rodzinnego domu, na cały kolejny tydzień wakacji) nie miałam nawet czasu porządnie się wyspać i odpocząć. Cały weekend mieliśmy gości, a dziś po trzech godzinach snu przejechałam ok. 700 km i zasypiam na stojąco. W dodatku dzięki panującym w Barcelonie niesamowitym upałom i ostrej klimatyzacji w metrze nabawiłam się okropnego bólu gardła i kataru. Poza tym nie umiem się na niczym skupić, bo jednej z najbliższych mi osób wydarzyło się coś naprawdę złego… Jednak pisanie na blogu to mój sposób na odganianie złych myśli i emocji i na znajdowanie rozwiązań wszelkich problemów.
Słowem wstępu nadmienię tylko, że wakacje w Barcelonie były dla mnie prawdziwą próbą. Po raz pierwszy nie spędziłam ich wraz z K., którego czeka niedługo ważny egzamin i biedak uczy się dniami i nocami, dlatego wspólnie postanowiliśmy, że w tym roku odpuszczamy sobie wyjazdy. Zamiast tego na długie wakacje wybieramy się w grudniu, tuż przed świętami. Wszystko jest już zarezerwowane i wręcz nie mogę się doczekać!:)
Nauka nauką, mnie też właściwie od sierpnia czekają dni wypełnione kodeksami, ale wizja lipca czy sierpnia bez spakowania walizki, latania w chmurach i szaleństwa na plaży wydawała mi się nie do zniesienia. Dlatego też już wiosną kombinowałam co by tu zrobić, żeby jednak gdzieś się wybrać. Z początku zastanawiałam się, czy nie skusić się na samotną podróż, ale po kilku sekundach odezwała się moja wewnętrzna „ja”, która była stanowczo przeciwna temu pomysłowi. Pewnego dnia podczas rozmowy przy kawie z mamą wpadła nam do głowy świetna myśl, że możemy wybrać się razem – we dwie!;) Taki babski wypad – tylko mama z córką. Polecam każdemu!
Pozostało nam już tylko wybrać kierunek. Ja bardzo chciałam Hiszpanię, żeby poćwiczyć język. Moja mama nastawiona była na jedną z greckich lub włoskich wysp. Zdecydowałyśmy się na zorganizowanie wyjazdu na własną rękę, czyli tak jak robimy to zazwyczaj w przypadku europejskich miast. Okazało się, że właściwie wszystko zorganizowałam ja, ale nie narzekam;) Trening czyni mistrza i organizacja dalekich wypraw nie jest mi już straszna;) Monitorowałam więc ciekawe oferty, których jak na złość było jak na lekarstwo, bo w lipcu ceny zamiast iść w dół, wędrują w górę. Dodatkowym utrudnieniem był termin wyjazdu. Moja mama zaplanowała urlop na dwa ostatnie tygodnie lipca, przy czym zaznaczyła, że drugi tydzień ma już zarezerwowany ( w końcu rodzice muszą też wypocząć razem;)). No i zaczęły się schody.
Te schody zaprowadziły mnie jednak prosto do nieba! Znalazłam bilety do Barcelony, tak więc jak dla mnie idealnie. Zarezerwowałam hotel i tydzień później znalazłyśmy się w tym niebie, które temperaturą przypominało piekło. Dalszy ciąg opowieści nastąpi jednak wkrótce:) Podpowiem Wam jak zorganizować takie wakacje, gdzie szukać noclegu, jak zaplanować każdy dzień, by zobaczyć niemal wszystko w krótkim czasie. Pokażę Wam masę zdjęć i filmik, ale to w kolejnych wpisach.
Dziś natomiast po długim wstępie, który miał być krótki, bo przecież oczy mi się same zamykają, chciałam pokazać Wam moją ulubioną barcelońską sesję. Co prawda zdjęcia były robione w dniu, w którym okropnie się spiekłam i moja opalenizna jest jeszcze czerwona i wygląda wręcz śmiesznie, ale tło zdjęć wynagradza wszystko. Basen na dachu z widokiem na panoramę miasta – kto nie chciałby zdjęć w takim miejscu?!
A moja mama odkryła w sobie talent fotograficzny, za co jestem jej ogromnie wdzięczna, bo gdybym jednak pojechała sama, to o takiej pamiątce mogłabym tylko pomarzyć.
Zostawiam Was ze zdjęciami i już dzisiaj zapraszam na kolejne wpisy! Buziaki!
Liczba komentarzy: 4