Pamiętacie mistrzowską piosenkę Króla Juliana? Jeśli nie, to macie okazję to nadrobić:
Za każdym razem kiedy jej słucham, chce mi się tańczyć, skakać, śpiewać! Chce mi się po prostu ruszać. I właśnie o tym dzisiaj będzie. O ruchu.
Nigdy nie byłam takim prawdziwym typem kanapowca, ale też nigdy nie aspirowałam do miana sportowca. Chodziłam na taniec towarzyski, tańczyłam w szkolnej drużynie tańca, od czasu do czasu biegałam, pływałam, jeździłam konno. To jednak nie były regularne zajęcia. Nie miałam takiego tygodniowego planu, bo i nie potrzebowałam. Do czasu. Przez moją pracę wykonuję raczej siedzący tryb życia, a to wpływa na moje ogólne samopoczucie. Jeszcze jakiś rok temu próbowałam motywować się do regularnych ćwiczeń, ale skończyło się na próbach. To nadal wyglądało tak, że robiłam coś tylko wtedy, kiedy mi się zachciało. Dopiero niedawno odkryłam, dlaczego tak się działo.
„Exercise are so difficult when You have to and so easy when You want to.”
Dokładnie. Wszystko zależy od nastawienia. Jeśli uważasz, że musisz ćwiczyć, bo wszyscy wokół ćwiczą, bo ktoś Ci tak każe, bo nie chcesz być gorszy, bo głupio się przyznać, że nie wiesz kim jest Ewa Chodakowska, to robisz to źle. Musisz sprawić, że Ci się zachce. Tylko prawdziwa chęć do ćwiczeń może zdziałać cuda. No i tylko wtedy to wszystko ma sens i się uda.
No więc jak zdobyć chęć do ćwiczeń?
Opowiem Wam na swoim przykładzie. Najpierw kupiłam cały stos książek i płyt. Zwarta i gotowa pewnego popołudnia włączyłam dvd i zrobiłam rozgrzewkę z trenerką, która miała od tego dnia towarzyszyć mi kolejne tygodnie. Wstyd przyznać, ale na rozgrzewce się skończyło, a moją znajomość z ową trenerką zakończyłam. Okazało się, że zestaw ćwiczeń i sposób, w jaki był prowadzony trening, to kompletnie nie moja bajka. Chodzi o to, żeby znaleźć sport, który będzie dla nas odpowiedni. Sport, który pokochamy i do którego będziemy chcieli wracać. Sport, bez którego nagle nie będziemy umieli wyobrazić sobie życia. Ja po długich poszukiwaniach znalazłam. A dzisiaj dziwię się, że trwało to tak długo.
„Rób to co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia.”
Ta mądra myśl odnosi się co prawda do pracy, ale uprawianie sportu to też praca. W dodatku ciężka i wymagająca. Dlatego jeśli ją pokochamy, to nie odczujemy tego zmęczenia i zniechęcenia, które u niektórych pojawiało się podczas zajęć wychowania fizycznego w szkole, kiedy zmuszano ich np. do stania na rękach, a nienawidzili tego całym sercem.
Kiedy już znajdziemy aktywność, która nas interesuje, kiedy ją pokochamy i stanie się ona naszą pasją, wówczas będziemy naprawdę szczęśliwi, że możemy ją uprawiać. Nigdy nie sądziłam, że będę odliczała dni do kolejnych zajęć. Na szczęście, mam je codziennie. Jestem szczęśliwsza i lepiej się czuję.
Najważniejsze to pamiętać, że cokolwiek robimy, robimy to dla siebie. Dla naszego zdrowia i samopoczucia. Przy takim nastawieniu wszystko będzie szło jak z płatka:)
Ok. Słowo wstępu od amatora sportu i sport – amatora już jest. Natomiast bardziej chodziło mi dzisiaj o to, żeby zachęcić Was do aktywności, które wybrałam ja i mój K. Dla mnie ten wpis będzie znaczył tyle, że będzie takim naszym planem działania na kolejne miesiące i motywacją w chwilach zwątpienia, a dla Was mam nadzieję, że będzie również motywacją i inspiracją. Może znajdzie się choć jedna osoba, której spodoba się pomysł zajęć sportowych, które wybraliśmy my?:)
1. PŁYWANIE. (razem, 2 razy w tygodniu)
Nie bez powodu pływanie umieściłam na pierwszym miejscu. To właśnie sport, które sprawił, że pokochałam aktywność fizyczną. Kocham wodę i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Na wakacje zawsze wybieram miejsca nad morzem, oceanem albo posiadające chociaż basen lub jezioro w zasięgu ręki.
Na basen chodzimy 2 razy w tygodniu: we wtorki i czwartki o 10.00. We wtorki pływamy sobie sami, tak dla siebie i robimy w ciągu godziny ok. 40-50 basenów. W czwartki natomiast chodzimy na kurs doszkalający. Uczymy się nowych stylów pływania i szkolimy te, które już znamy.
Zaopatrzyliśmy się już w sportowe stroje kąpielowe, czepki, okulary i zatyczki do nosa. Teraz szukamy wodoodpornego mp3, żeby umilić czas spędzony w wodzie;)
2. AQUA AEROBIK. (ja, raz w tygodniu)
Kolejny sport, w którym się zakochałam. Dzięki niemu mogę radośnie popluskać się w basenie i nie odczuwam zmęczenia. Woda sprawia, że mimo, iż jest ciężej, to jest lżej. Jest naprawdę świetnie!
Dla tych zajęć w każdą środę budzę się o 6.00 i wyruszam na godzinne brykanie w wodzie:)
3. TENIS. (razem, 1 lub 2 razy w tygodniu)
Na tenisa chodzimy już 3 lata. Trenujemy pod okiem genialnego trenera. Niemożliwie nas to wciągnęło. Zajęcia gry w tenisa dają oprócz aspektów sportowych sporo innych możliwości. Spotykamy tam i poznajemy wiele osób, nabywamy nowe, cenne znajomości i .. pozyskujemy nowych klientów naszej firmy.
Zwykle chodzimy 1 raz w tygodniu, we wtorkowe wieczory, ale zdarza się, że na korcie pojawiamy się dodatkowo w inny dzień rankiem.
4. KRAV MAGA. (K., 2 razy w tygodniu)
Zajęcia Krav magi to nowa miłość K. Ze względu na zawód, jaki wykonujemy, umiejętność samoobrony wydaje się być konieczna. Pamiętam, że mojej mamie w jej pracy przydała się kiedyś znajomość karate i chyba to nas zainspirowało.
K. poszedł na pierwszy ogień, jako królik doświadczalny, sprawdzić, jak to wszystko naprawdę wygląda. Okazało się, że wciągnął się na dobre, ale dla mnie akurat ta sztuka walki nie będzie odpowiednia. Tak więc on chodzi na 1,5 godzinne treningi 2 razy w tygodniu – w poniedziałkowy i środowy wieczór, a ja znalazłam zajęcia samoobrony dla kobiet i planuję wybrać się na nie od października.
Krav maga to izraelski system samoobrony i walki wręcz. Trochę przeraziło mnie, kiedy K. pokazywał jak mniej więcej można unieszkodliwić napastnika za pomocą gołych rąk. To naprawdę imponujące, ale bardzo wymagające zajęcia i jestem pełna podziwu dla K., że mimo kilku już wybitych palców i siniaków ma zapał do chodzenia na treningi. Zdecydowanie znalazł sport, który kocha;)
5. FITNESS. (ja, tyle, ile wymaga trenerka;))
Przekonałam się do ćwiczeń z Ewą Chodakowską i od jakiegoś czasu regularnie ćwiczę. Aktualnie jestem w trakcie 21 dniowego programu. Trzymajcie za mnie kciuki, bo łatwo nie jest!
6. JOGGING. (razem, 1 lub 2 razy w tygodniu)
Z bieganiem akurat jest tak, że nie mamy wyznaczonych dni, godzin czy jakiejś systematyczności. Biegamy wtedy, kiedy mamy na to ochotę i kiedy czujemy taką potrzebę. Bieganie świetnie nas relaksuje i pozwala się wyżyć. Ja wolę biegać rano, a K. wieczorem.
7. JAZDA NA ROWERZE, ROWERKU STACJONARNYM I ROLKACH. (razem, kiedy mamy czas i ochotę)
Kto nie kocha rowerowych wycieczek? No właśnie. To cudowne uczucie wiatru we włosach …;) Jeździmy na rowerze kila razy w tygodniu, w zależności od czasu i pogody. Uwielbiamy przejażdżki po parku, po lesie, nad rzeką, ale też przez miasto. A w razie deszczu pozostaje nam rowerek stacjonarny na tarasie – najlepiej wieczorem przy dźwiękach ulubionej muzyki.
No a rolki? Powrót do dzieciństwa. Idealny sposób na aktywność fizyczną!
8. TANIEC. (ja, kiedy tylko mam ochotę i nadmiar energii;))
Na koniec zostawiłam sobie aktywność, którą kocham od samego początku. Kiedyś tańczyłam hm… bardziej profesjonalnie?;)Przez 10 lat chodziłam na taniec towarzyski i wzięłam udział w turnieju. Teraz, kiedy mam przerwę (bo w przyszłym roku razem z K. chcemy wrócić na treningi, a mamy konkretny powód;)) tańczę sobie w domu. Włączam taneczną grę na ps3 albo po prostu ulubione utwory i … zaczynam godzinne szaleństwo. To taki taniec – rozczochraniec na wszelkie radości i smutki. Można się wyżyć i podnieść poziom endorfin. Polecam! Nic nie kosztuje, a + 10 do energii, chęci do życia, szczęścia i – 10 spalonych kalorii;)
Jak widzicie, nasz tydzień obfituje w aktywność fizyczną. Tak aktywnie jest od początku września, bo wcześniej ćwiczyliśmy tylko sami, nie chodząc na zajęcia sportowe. Teraz naprawdę czujemy się świetnie! Różnorodność jest duża, ale tak naprawdę po podliczeniu na dzienną aktywność poświęcamy ok. 2 godzin. Tak więc wymówki, że ja nie mam czasu, odeszły w zapomnienie. Jeśli coś kochasz, wiesz, że to dla Ciebie dobre, to czemu by przed tym uciekać? Świadomy sport to naprawdę zdrowie i mówię to ja – osoba, która nie jest żadnym ekspertem, a jedynie zafascynowaną miłośniczką ruchu:)
Mam nadzieję, że choć trochę Was zmotywowałam i choć jeden kanapowiec na chwilę opuści swoje ukochane miejsce. Przecież można się poruszać choćby kilka minut, a później wrócić na swoją ulubioną kanapę. I pamiętajcie o jednym – słowa mojej babci, o których mądrości przekonuję się każdego dnia:
„Dla chcącego nic trudnego!”
I to dotyczy wszystkiego, nie tylko sportu. Ale to już temat na inną okazję:)
Aktywnego dnia!
Liczba komentarzy: 13