Pieczona kukurydza z masłem czosnkowym, miodem, miętą i pistacjami!
Dinner, Healthy foodAutor: Di
Przedziwny miałam dziś dzień. Zaczął się wraz z pierwszymi promieniami słońca i pierwszym dźwiękiem telefonu. A dźwięków tych, jak się później okazało, było sporo. I tak zdążyłam zjeść śniadaniową sałatkę z awokado, pomidora, jabłka i szczypiorku z kromką rustykalnego chleba – najlepszego na świecie! Do tego świeży sok z pomarańczy i mogłam zacząć pracę, a w związku z urywającym się telefonem było jej naprawdę dużo.
Gdzieś w okolicach popołudniowej kawy z mlekiem (a raczej mleka z odrobiną kawy – tak jak lubię najbardziej) dopadł mnie kryzys twórczy i … fizyczny. Stwierdziłam, że nie mogę dłużej tak siedzieć i pisać, czytać, pisać i czytać. Wzięłam więc laptopa, butelkę wody, moje airmaxy i matę, wskoczyłam w ulubiony dresik i poszłam ćwiczyć na tarasie. Kilkunastominutowy program treningowy jednak nie wystarczył. Było mi tylko jeszcze bardziej gorąco. Spontanicznie zdecydowałam więc pojechać na basen. Nie wiem, co mną kierowało, kiedy o 15.00 wsiadałam do samochodu …
Wrocławskie korki zna chyba każdy, kto tu choć raz był. Ale korki w połączeniu z podwójnym przejazdem kolejowym, podwójnie zamkniętym, to już przesada. Odetchnęłam więc z ulgą, kiedy dojechałam na miejsce. A tam niespodzianka (chociaż po chwili zastanowienia to znowu nie taka niespodzianka) – brak jakiegokolwiek miejsca parkingowego. I krążę sobie krążę i szukam i nic. Znalazłam w końcu opcję zaparkowania pod Centrum Ogrodniczym, ale tam mogą parkować tylko i wyłącznie klienci obiektu, który nawiasem mówiąc jest monitorowany.
Wysiliłam więc mój genialny umysł i postanowiłam zostać klientem Centrum Ogrodniczego – tak też zostałam szczęśliwą posiadaczką pięknego wrzosu:) No i mój ‚bilet parkingowy’ kosztował 15 zł/godz. No cóż…
Cała jednak szczęśliwa wskoczyłam do wody by się zrelaksować. Pływanie z 20 rozwrzeszczanymi dzieciakami obok jest naprawdę kojące;) A późniejsze czekanie w przebieralni na swoją kolej, bo wszyscy nagle postanowili przyjść na basen o tej godzinie, jest jeszcze fajniejsze!;)
Tak czy tak, mimo, że pozostanę przy porannych wizytach na basenie, poczułam się lepiej i cieszyłam się razem z dzisiejszym słońcem. Zadowolona wróciłam do domu, by dalej pracować, a później zgłodniałam i … zrobiłam najlepszą kukurydzę jaką do tej pory jadłam! Serio – musicie jej spróbować. Te smaki tak się połączyły, że nie wyobrażam sobie teraz innej wersji. Także smacznego i na zdrowie!
– 2 kolby kukurydzy
– 60 g masła
– garść pistacji (taka większa i oczywiście obranych)
– garść świeżych listków mięty
– łyżka miodu
– ząbek czosnku
– sól i pieprz
Kolby kukurydzy oczyszczamy z nitek i liści. Do malaksera wrzucamy masło, czosnek, miód i miętę i miksujemy. Następnie dodajemy pistacje, sól i pieprz i znowu miksujemy ale tak, żeby pistacje za bardzo się nie zmieliły. Kolby kukurydzy smarujemy przygotowanym masłem i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na ok. 20 minut. Kukurydzę podajemy z masłem, które nam zostanie, bo z pewnością nie zużyjemy całego na smarowanie;)
Liczba komentarzy: 15