Każdy ma swoje złe momenty w życiu. U jednych trwa to krótką chwilę, u innych nieco dłużej. Szukamy wtedy pocieszenia: wśród rodziny, przyjaciół, w ulubionej muzyce, w wysiłku fizycznym, a także w jedzeniu.
Słyszeliście pewnie o ‚Comfort Food’? W wolnym tłumaczeniu to po prostu ‚jedzenie na pocieszenie’. Jest to idea, którą rozpowszechnia znana wszystkim sympatyczna Bogini Kuchni – Nigella Lawson. Przygotowuje ona potrawy, które pozwalają nam poczuć się bezpiecznie niczym beztroskie dzieci. Takie potrawy gwarantują nam powrót do dzieciństwa, do ulubionych smaków, do niezapomnianych chwil.
‚Smutny? Może budyń?’ – pamiętacie tę formułkę? Ma ona swoją przyczynę. ‚Comfort Food’ jest zależne od danego kraju. W Polsce np. zaliczać do niego będziemy rosół, sernik, zupę ogórkową, świeże ciasto drożdżowe, kubek gorącego kakao, babcine maślane ciasteczka i właśnie budyń z sokiem malinowym. Takich potraw jest oczywiście więcej i dla każdego to dość osobista sprawa. Każdemu z nas dzieciństwo kojarzy się z innym smakiem i każdy odczuwać będzie sentyment do innej potrawy.
Tradycja terminu ‚Comfort Food’ jest długa. Już w 1977 r. znalazł się w słowniku, gdzie zdefiniowano go jako ‚tradycyjnie przygotowywane potrawy, które odwołują się do nostalgicznych i sentymentalnych wspomnień’. ‚Comfort Food’ z założenia ma nam poprawić nastrój, pomóc w zwalczeniu uczucia samotności, zmienić nasze nastawienie na bardziej optymistyczne.
Idea ‚Comfort Food’ nie umknęła nawet specjalistom. Naukowcy amerykańskiego Uniwersytetu Buffalo przeprowadzili badanie. Dwóch psychologów (Shira Gabriel i Jordan Troisi) pokusiło się o eksperyment. Podczas badania podzielili grupę ochotników na dwa zespoły. Pierwszy z nich musiał opisywać kłótnię z bliską osobą, co wywołało w badanych osobach poczucie osamotnienia. Druga grupa relacjonowała wydarzenie uznane za emocjonalnie neutralne. Kolejno część badanych z obu grup pisała o jedzeniu swojej ulubionej potrawy, zaś inni – o kosztowaniu nowych dań. Na zakończenie badania wszyscy jego uczestnicy wypełnili specjalnie przygotowany kwestionariusz, który pozwalał oszacować skalę osamotnienia. Jaki był wynik badania? Osoby, piszące o ulubionym jedzeniu (nazywanym przez psychologów ‚Comfort Food’) pod koniec eksperymentu rzadziej odczuwały samotność. Autorzy podkreślili, że już samo myślenie o tym jedzeniu sprawiło, że badani czuli się lepiej.
Nie jest Wam chyba obcy przypadek sięgania po czekoladę, kiedy jest nam najzwyczajniej w świecie smutno?;)
Może wydawać się Wam to dziwne, jednak nasze gusta i preferencje żywieniowe mają wpływ na wspomnienia. Potrawy pobudzając nasze kubki smakowe wysyłają informacje do mózgu, aby przywołać w pamięci przyjemne wydarzenia z przeszłości. Dlatego dorośli mniej chętnie sięgają po nielubiane w dzieciństwie dania. Natomiast z ochotą i sentymentem wracają do tych, które przywołują pozytywne skojarzenia.
To niesamowite jaki wpływ ma na nas to, co jemy. Dlatego tak ważne jest żeby we wszystkim zachować zdrowy rozsądek i odżywiać się zdrowo – zgodnie z tym, co dyktuje nam nasz organizm. Ale temat zdrowej diety zostawiam sobie na inną okazję.
Dzisiaj natomiast mam dla Was przepis na moje ‚Comfort Food’. Są to ciasteczka, które kojarzą mi się z dzieciństwem – głównie z wakacjami spędzanymi u babci:) Przepis jednak nieco zmodyfikowałam, ponieważ zamiast zwykłego masła użyłam masło orzechowe. Ciasteczka są przepyszne! Bardzo łatwe w przygotowaniu, kruche, nie za słodkie i co najważniejsze – potrafią poprawić humor o 360 stopni!
Wczoraj właśnie taka przyjemność była mi potrzebna, bo rano dostałam paraliżującą mnie wiadomość. W przyszłym tygodniu zdaję ważny dla mnie egzamin na aplikacji i czekałam na wyznaczenie dokładnego terminu oraz komisji (chodzi o to, że egzaminy roczne są ustne i jest podział na 5 komisji i 5 dni). Z racji, że egzamin jest ustny i nie wiadomo na co się trafi, a kazusów, na które mamy odpowiadać, jest ok. 300, to gdybym trafiła na ostatni dzień istniałaby możliwość, że osoby zdające wcześniej podpowiedziałyby co i jak. Niestety, jestem w pierwszej komisji, w pierwszym dniu (dokładnie za tydzień) i … komisji przewodniczy kierownik szkolenia, który uwielbia zadawać milion dodatkowych pytań. Jestem więc przerażona i uczę się jeszcze więcej. Mam tylko nadzieję, że wszystko będzie dobrze i uda mi się to zdać:) Musi! A do Was mam ogromną prośbę: trzymajcie kciuki!
Nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem tego, co akurat wczoraj znalazłam w Internecie i co pasuje do sytuacji, w której się znalazłam;)
Ok. Dobra. Podaję Wam już przepis, bo to przecież o niego dzisiaj chodzi;)
CIASTECZKA Z MASŁEM ORZECHOWYM I CZEKOLADĄ.
– 1 szklanka masła orzechowego ( u mnie domowe )
– 1/4 kostki masła (musi być miękkie)
– 3/4 szklanki cukru trzcinowego
– 2 jajka
– 1,5 szklanki mąki pszennej
– 1 płaska łyżeczka sody oczyszczonej
– 1 tabliczka czekolady mlecznej ( u mnie Goplana )
W misce ucieramy masło orzechowe, masło i cukier. Wbijamy jajka i dalej ucieramy. Dodajemy przesianą mąkę i sodę i wszystko mieszamy (bądź zagniatamy ręcznie). Na koniec dodajemy kawałki czekolady i znowu zagniatamy. Na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia formujemy z ciasta kulki i delikatnie rozgniatamy. Ciasteczka pieczemy w temp. 160 stopni ok. 13 minut. Można je zjadać już kilka minut po wyjęciu z piekarnika i doskonale smakują ze szklanką mleka;)
A Wy? Macie swoje ‚Comfort Food’?
Liczba komentarzy: 10