Nie. Wcale nie o tym, jak to kot palił fajkę. Nie o tym też, jak Kopciuszek zgubił pantofelek i dzięki temu znalazł wymarzonego księcia. W bajce tej nie będzie krasnoludków, złych czarownic, białych rumaków, zamków i wróżek. Będą za to czary. Takie prawdziwe – najprawdziwsze. Będzie to magia miłości – w najczystszej postaci. Będzie też magiczny pył niezwykłego życia dwojga zwykłych ludzi. Będzie sporo ciepła, zrozumienia, zaufania, akceptacji, wsparcia, szaleństwa …
Był to piękny, słoneczny, wakacyjny dzień roku 2006. Wokół pola i lasy, a na ścieżce wśród zboża dziewczyna i chłopak. Spacerowali tak od dłuższego już czasu, aż w końcu On zebrał się w sobie i zapytał. Wyrzucił z siebie te cztery magiczne słowa, które w tamtych czasach wśród osób w ich wieku były najbardziej wyczekiwanymi i najbardziej krępującymi słowami: „Będziesz ze mną chodzić?”.
Gdyby sprawy potoczyły się wtedy inaczej, być może już dzisiaj ta para świętowałaby swoje dziesięciolecie. Niestety, nie było im wówczas pisane być razem i dziewczyna z różnych powodów odmówiła. I tak wspólnie postanowili dalej się razem przyjaźnić.
On był jednak wytrwały. Okazało się, że jego wyznanie nie miało nic wspólnego z młodzieńczym zakochaniem. Jego uczucie jak na swój wiek było dojrzałe i doskonale wiedziało komu powierzyło swoje serce. Cierpliwie więc czekał, stojąc z boku, wszystko znosząc i obserwując. Czekał aż rok, kiedy to spróbował szczęścia po raz drugi. Tym razem skutecznie, bo dziewczyna wyszalała się na tyle, na ile wyszaleć może się osiemnastolatka. Postanowiła dać mu szansę, bo i u niej nagle pojawiły się motylki. Pewności jednak nabrała dopiero po kilku miesiącach. To właśnie wtedy poczuła, że mimo młodego wieku, jest gotowa na to uczucie, które ogarniało ją coraz mocniej. I wtedy stał się cud.
Oboje poczuli to, co nie każdemu jest dane. Tego uczucia nie da się opisać słowami. To uczucie przeznaczenia. Świadomość, że dwie połówki się odnalazły i pewność, że z tą osobą chce się spędzić resztę życia.
Od tego czasu ta świadomość nie opuszczała ich ani na chwilę. Nie było momentów zwątpienia. Byli nierozłączni. Zawsze razem. Liceum – razem. Studia – razem. Mieszkanie – razem. Czas wolny – razem. Wakacje – razem. Zajęcia dodatkowe – razem. W końcu praca – razem. Większość dnia i noce spędzane razem i nigdy ich to nie nudziło. Nigdy nie mieli siebie dość – wręcz przeciwnie. Każda godzina spędzona osobno wydawała się wiecznością.
On starał się uszczęśliwiać ją na każdym kroku. Bukiet stu tulipanów na Dzień Kobiet, droga z jej domu do szkoły usłana kwiatami i karteczkami z pięknymi cytatami któregoś majowego ranka, wycieczka – niespodzianka z zawiązanymi oczami do starego, klimatycznego dworku, kwiaty bez okazji prosto do łóżka razem ze śniadaniem …
Można by wymieniać w nieskończoność. Chłopak ten to dla niej ideał. Do tego stopnia, że czasem trzeba się uszczypnąć żeby sprawdzić, czy to przypadkiem nie sen. Mądry, dobry, zabawny, przystojny, przedsiębiorczy, inteligentny, zaradny, silny, pracowity, kreatywny, wspierający, kochający, marzyciel, ale twardo stąpający po ziemi.
Bajka ta trwa do dzisiaj i oby trwała wiecznie. Bajka ta, to moja bajka.
Niektórzy z Was wiedzą, dlaczego od kilku dni unoszę się kilka metrów nad ziemią. W tegoroczne święta dostałam najlepszy prezent, jaki dziewczyna może sobie wyobrazić. Ale od początku.
11.12. wylatywaliśmy na nasze wakacje na Dominikanę. Czekaliśmy na nie kilka miesięcy i myślałam, że najlepszą rzeczą jaka może mnie spotkać, będzie sam pobyt w tak cudownym miejscu. Myliłam się i to bardzo. Najpierw K. zaskoczył mnie, bo mieliśmy wykupiony pobyt w normalnym pokoju, bo apartamenty z widokiem na morze, które nam się podobały, były już dawno zarezerwowane. A tu niespodzianka i po jednej nocy spędzonej w naszym pokoju, zjawili się pracownicy hotelu i zabrali nasze walizki do takiego apartamentu, który od samego początku chcieliśmy! Nie wiem jakim cudem to się udało, ale przez ponad tydzień mieszkaliśmy w najpiękniejszym miejscu na ziemi! Codziennie rano budziło nas wschodzące nad morzem słońce, a zasypialiśmy przy jego zachodzie.
W niedzielę natomiast, trzeciego dnia pobytu, K. położył przede mną na łóżku długą, czerwoną sukienkę i powiedział, że mam dwie godziny na przebranie się, zrobienie makijażu i uczesanie się. Dokładnie o 19.00 wziął mnie za rękę i zaprowadził w ustronne miejsce na plaży, w którym oniemiałam. Przed oczami miałam obraz wyjęty z moich marzeń. Pusta plaża, pośrodku tylko pochodnie, świece i stolik dla dwojga z szampanem i prywatnym kelnerem. Nadal daleko krążąca myślami usiadłam przy stole i kelner nalał nam szampana. Po chwili przyniósł przystawkę składającą się z łososia z serkiem i kaparami. Natomiast to, co stało się kilka sekund później sprawiło, że miałam ochotę płakać ze szczęścia! Powstrzymałam się jednak, bo mogłoby to zostać źle zrozumiane. A przecież mój ukochany klęczał przede mną i pytał czy zechcę wyjść za niego i spędzić z nim resztę życia! Nie wahając się ani chwili zgodziłam się, uszczęśliwiając i jego i siebie. Później było już tylko lepiej. Jemu ulżyło i przestał się denerwować, a ja nie mogłam oderwać wzroku od pierścionka, który stanowi teraz jedyną biżuterię, którą uwielbiam nosić.
Zjedliśmy krewetki w ananasie i kelner oznajmił, że w ramach niespodzianki ma dla nas jeszcze homara i specjalny „narzeczeński” deser:) Wszystko było pyszne, ale wśród tylu emocji, zgubiłam gdzieś smak. Spełniło się moje marzenie, które powstało w mojej głowie ponad 15 lat temu! Zaręczyny na rajskiej plaży! Czy to nie cudowne?
I kiedy ponownie sądziłam, że osiągnęłam pełnię szczęścia, ponownie się pomyliłam. Po powrocie z kolacji K. oznajmił, że na jutro rano również mam być gotowa. Poprosił, żebym ubrała białą sukienkę i wzięła coś ładnego na przebranie. Zupełnie nie domyślałam się, o co chodzi. Początkowo myślałam, że może chce wziąć szybki ślub, co na Dominikanie jest bardzo popularne;) Ale nic z tych rzeczy. Rano przyjechało po nas auto, z którego wysiadła sympatyczna kobieta. Od razu się polubiłyśmy, choć nadal nie miałam pojęcia kim ona jest. Wyruszyliśmy w drogę, która trwała ok. 30 minut. Zatrzymaliśmy się w dominikańskiej wiosce i dopiero wtedy zrozumiałam, co się dzieje. K. jeszcze przed wyjazdem zorganizował narzeczeńską sesję zdjęciową, a ta kobieta była zawodowym fotografem z Argentyny. Kolejne marzenie właśnie się spełniało! Sesja okazała się cudownym przeżyciem – zdjęcia zrobiliśmy w wiosce, na ranczu i w końcu na pięknej plaży – Macao. Jest to plaża surferów – fale są ogromne! Widoki bajeczne, a słońce jakby bardziej świeci.
Wyobraźcie sobie teraz, że wszystkie Wasze największe marzenia spełniają się w jednym momencie. Już? I co czujecie? No właśnie. Osiągnęłam pełnię szczęścia do tego stopnia, że już niczego więcej nie potrzebuję. Święta w tym roku były dla mnie jeszcze piękniejsze niż zwykle, bo spędzałam je już jako narzeczona:) To takie cudowne uczucie!
Dzisiaj natomiast jest równie ważny dzień, bo K. chciał, żeby wszystko było jak należy i razem z rodzicami przyjeżdża do mnie na kolację. Będzie chciał poprosić moich rodziców o moją rękę – tak właściwie to symbolicznie, bo po fakcie;) Ale i tak uważam, że tradycja ta powoli zanika i bardzo mało osób decyduje się na coś takiego. A przecież to jest takie piękne! Już widzę moją mamę, która odbiera ogromny bukiet czerwonych róż. Nasi rodzice spotkali się już wcześniej na naszym Absolutorium, kiedy to my zaprosiliśmy ich na kolację do wrocławskiej restauracji, ale tym razem będzie to pierwsze oficjalne spotkanie. Rozwiniemy pewnie temat wesela i naszej wspólnej przyszłości. Nie mogę się już doczekać!
Chciałam się z Wami podzielić moim ogromnym szczęściem i tym samym zapoczątkować serię wpisów z Dominikany. Będą one jednak przeplatane wpisami świątecznymi i zimowymi, bo muszę nadrobić zaległości. Mam nadzieję, że wybaczycie mi moją długą nieobecność na blogu, ale przyznacie, że powód miałam doskonały?;) Zostawiam Was z częścią zdjęć z naszej sesji i życzę Wam wspaniałej niedzieli – w końcu to trzeci dzień świąt:)
* Dopisane w poniedziałek: Kolacja przerosła moje oczekiwania – było wspaniale! Na dowód załączam zdjęcie szczęśliwych rodziców:)
Liczba komentarzy: 15