Jest mi bardzo dziwnie, bo nie było mnie tu niemal tydzień. Wiem, że dla niektórych to norma, są też osoby, które dodają wpisy raz w miesiącu, ale ja zakładając bloga obiecałam sobie, że albo będę to robić systematycznie, rzetelnie i z pasją, albo wcale. No i tej systematyczności ostatnio mi zabrakło, a to wszystko dlatego, że moja doba mocno się skróciła. Balansuję między pracą, pisaniem magisterki, załatwianiem praktyk, ostatnimi zaliczeniami na studiach, nauką na egzamin na aplikacji, sądem, lekcjami hiszpańskiego, tańca, tenisem, siłownią, sprawami związanymi z weselem i nowym projektem. Jak widzicie sporo się tego ostatnio nazbierało, więc wygospodarowanie odrobiny wolnego czasu często graniczy z cudem. Jednak dzisiaj jestem – i to wcale nie z byle jakim wpisem, a z takim, który sprawi, że zatęsknicie za wakacjami, uśmiechniecie się, zakochacie…;)
Moi drodzy, wracam z wpisem z cyklu „50 zdjęć, które sprawią, że zakochasz się w…”:) Tym razem wybieramy się do gorącej i temperamentnej Hiszpanii. Dotychczas odwiedziłam zaledwie dwa miasta: Sewillę i Barcelonę, ale to tylko zaostrzyło mój apetyt na więcej. Marzy mi się wyjazd w te słoneczne strony na dłużej. Hiszpania zawsze jakoś przegrywała z Włochami. Nie zaprzeczę, że nadal moim sercem rządzą Włochy, ale odkąd uczę się hiszpańskiego, mam do tego kraju zupełnie inne odczucia. W końcu takim pięknym językiem nie może posługiwać się byle kto, więc Hiszpania musi być genialna. Nie zdążyłam jej tylko jeszcze odkryć, bo dwa miasta to zdecydowanie w tym przypadku za mało. Obym kiedyś nadrobiła zaległości!;) Tymczasem zostawiam Was ze zdjęciami, których tradycyjnie wcale nie jest 50, bo więcej, ale jak zawsze nie da się ograniczyć ich ilości;)
Liczba komentarzy: 10