Od dłuższego już czasu chodził mi po głowie dzisiejszy wpis. Za motywację do jego napisania chciałabym podziękować dwóm grupom osób. Pierwsza to te osoby, które wiele razy w prywatnych wiadomościach pytają mnie o to, jak organizuję sobie czas, że mam go aż tak dużo, bo same jakoś sobie z tym nie radzą, a bardzo by chciały. Druga to te osoby, które często zostawiają na blogu lub na profilach społecznościowych złośliwe komentarze typu: „Znowu podróż? Wy chyba nic innego nie robicie”, „Też chciałabym nic nie robić i mieć czas na wszystko”, „Czy Wy w ogóle pracujecie?”, „Fajnie tak siedzieć w domu i mieć czas tylko na przyjemności” itp. Jest też grupa osób, które za naszymi plecami irytują się trybem naszego życia i potrafią ową irytacją dzielić się ze wszystkimi wokół, tylko nie z nami.
Z reguły nie mam w zwyczaju przejmować się opinią osób, które niczego dobrego do mojego życia nie wnoszą, ale zrobię dzisiaj wyjątek. Co prawda nadal nie bardzo interesuje mnie co te osoby myślą i z pewnością poniższy tekst nie będzie jakąkolwiek formą tłumaczenia się komukolwiek, ale pewne sprawy chciałabym uporządkować na blogu, a przy okazji podzielić się z Wami czymś, co być może będzie pomocne i dla Was.
Na wstępie wypadałoby podkreślić rzecz dla mnie, jak i dla wielu innych blogerów, oczywistą. To, co widzicie na Blogu, Facebooku czy Instagramie, to zaledwie kilka minut z mojego życia. To, że w poniedziałek o 12.00 dodaję nowe zdjęcie z kawą i ciastem wcale nie oznacza, że cały dzień nie robię nic poza delektowaniem się właśnie tą kawą i tym ciastem. Mój blog z założenia jest blogiem opowiadającym o „moim cudownym życiu” (jak w wolnym tłumaczeniu brzmi jego nazwa) i dlatego dzielę się na nim tym, co miłe, radosne, przyjemne. Jestem życiową optymistką i dlatego wybrałam sobie optymistyczny sposób prowadzenia bloga. Nie znajdziecie u mnie wylewania żalu, ciągłego narzekania na wszystko, smucenia się i opłakiwania swoich niepowodzeń. Nie o to mi chodzi. Zawsze widzę szklankę do połowy pełną, a jeśli nie, to przelewam tę wodę do mniejszej szklanki i staram się nie wkurzać ludzi swoim negatywnym nastawieniem. Tak mam, zawsze miałam i mam nadzieję, że nadal będę mieć.
Sporo osób ocenia blogerów po tym, co widzą na ich blogach, czyli tak naprawdę po pozorach. Trudno się im zresztą dziwić, bo przecież widzą tylko to, do czego mają dostęp. Jednak istnieje jeszcze coś takiego jak zdrowy rozsądek, który powinien podpowiedzieć, że nie ma ludzi, którzy mogliby nie pracować i pozwalać sobie w życiu na same przyjemności. Pieniądze nie rosną na drzewie i żeby z życia korzystać, trzeba na to zapracować. Logiczne, ale okazuje się, że nie dla wszystkich.
W związku z tym wszystkim, co wyżej napisałam, dzisiaj chciałabym otworzyć się trochę przed Wami i pokazać, że mając dużo pracy na głowie, można równocześnie robić dużo przyjemnych rzeczy. Być może niektórych zszokuję informacją, że owszem, pracuję. I to dużo! A tym, którzy chcieliby lepiej zorganizować sobie czas, podpowiem jak to zrobić.
Gwoli wjaśnienia, razem z K. prowadzimy dwie firmy, które nie mają ze sobą nic wspólnego, więc trzeba im poświęcać więcej czasu. Dodatkowo każde z nas jest na etapie rozkręcania nowej działalności. Oboje jesteśmy na aplikacji adwokackiej (ja) i radcowskiej (K.) – chodzimy na zajęcia zupełnie jak na studiach, uczymy się do egzaminów i zdajemy je. Pracujemy też u swoich patronów. Ja do tej pory miałam jeszcze studia, a teraz jestem na etapie obrony pracy magisterskiej. Mamy masę zajęć dodatkowych: tenis, taniec, basen, krav maga, j. hiszpański, j. francuski (ja), j. niemiecki (K.), fitness. Często spotykamy się z rodziną i przyjaciółmi – zawsze mamy czas dla bliskich. Poza tym spędzamy czas na przyjemnościach typu teatr, opera, kolacje na mieście, rowery, spacery itp. No i jak dobrze wiecie, bardzo często podróżujemy – to nasza największa pasja. Ah, zapomniałabym – oboje też prowadzimy blogi – do tej pory wspólnie ten, który macie przed oczami, a od jakiegoś czasu każdy swój;)
Nie napisałam tego wszystkiego bez powodu. Chciałam Wam pokazać, że jednak „coś” w życiu robimy, więc zarzut „nicnierobienia” mam nadzieję mamy już za sobą. Jak więc to możliwe, że mamy na wszystko czas? Jak możliwe jest to, że we wtorek przed południem, kiedy każdy normalny człowiek już dawno jest w pracy, my właśnie wsiadamy w samochód i jedziemy na obiad do rodziców? Jak możliwe jest to, że nasz weekend trwa 3 dni, a nie 2? Albo, że w środę gościmy moich dziadków i spędzamy z nimi beztrosko czas na piciu mrożonej kawy i pluskaniu się w basenie?
Po przydługawym wstępie nadszedł w końcu czas na właściwy temat tego wpisu, czyli odpowiedź na zadane wyżej pytania. Część z Was pewnie doskonale wie jak to jest być „na swoim”, czyli prowadzić własną działalność. Kolorowo nie jest, pracy jest czasem zawsze więcej, wszystko na naszej głowie. Jednak ja nie wyobrażałam sobie nigdy pracować dla kogoś – zawsze marzyłam o swojej firmie. Udało się! To właśnie dzięki temu, że nikt nad Tobą nie stoi, możesz swój czas zorganizować tak jak tylko chcesz. Jestem świadoma, że nie w każdej działalności tak się da, ale akurat w naszej mamy to szczęście.
Do naszej pracy potrzebny nam jest tylko laptop z dostępem do Internetu, notes, długopis i kodeksy (choć nie zawsze, bo przecież jest niezastąpiony Internet). Dlatego też pracować możemy praktycznie w każdym miejscu na Ziemi. Oto wyjaśnienie naszego sekretu;) Korzystamy z tej możliwości jak tylko możemy. Zdarza się, że pracujemy w nocy, kiedy wszyscy inni śpią, bo na następny dzień nasze zlecenie musi być gotowe. Czasem świadomie wybieramy do pracy porę nocną, bo wiemy, że np. kolejnego dnia czeka nas wyjazd. Pracujemy w święta, w weekendy po to, żeby w tygodniu mieć trochę wolnego czasu. Bywało już tak, że podczas gdy cała rodzina szykowała się na wesele, ja kończyłam sporządzać pismo w swoim pokoju, w rodzinnym domu. Bo pracę zabieramy wszędzie. Gdzie?
1. Samochód – podróżujemy we dwoje, więc jedno z nas jest kierowcą, a drugie może w tym czasie pracować na miejscu pasażera. I na odwrót.
2. Łono natury – jedziemy na wycieczkę rowerową nad rzekę, nakarmić kaczki, a przy okazji możemy przeczytać ustawę, która potrzebna jest do danej sprawy, którą aktualnie prowadzimy, lub nawet posłuchać jej za pomocą audiobooka!
3. Dom rodzinny – tak jak wspominałam wcześniej, zabieramy pracę nawet na weekend, kiedy wracamy do rodzinnego domu.
4. Wykłady – nie od dziś wiadomo, że niektóre zajęcia na studiach czy na aplikacji, są nieco nudne i w zasadzie nie wnoszą do naszej wiedzy nic, poza czystą teorią, której możemy nauczyć się w domu z podręcznika. Dlaczego nie wykorzystać więc tych kilku godzin na nadrobienie zaległości w pracy?
5. Hotel, podróże – na naszych zdjęciach widzicie tylko to jak korzystamy z życia podczas podróży. Nie widzicie jednak tego, ile czasu podczas podróży przeznaczamy na pracę. Bo i po co marnować cenne godziny? Tym samym wyjaśniła się zagadka, skąd mamy czas na tak częste podróżowanie;)
6. Poczekalnia u lekarza – w Polsce często sporo czasu zajmuje nam czekanie na swoją kolej w przychodzi, klinice, szpitalu. Ten czas to tzw. czas zmarnowany. Czy nie lepiej wykorzystać go i odrobinę popracować?
7. Siłownia – w dobie audiobooków i Internetu nawet siłownia jest dobrym miejscem dla naszej pracy. Wiecie jaka to frajda wyciskać siódme poty na bieżni słuchając Kodeksu Cywilnego?!
8. Taras, ogród – często dodaję zdjęcia z naszego tarasu czy z rodzinnego ogrodu. W tych miejscach nie tylko wypoczywam i ładuję baterie, ale też pracuję. Leżak, słońce, lemoniada i laptop – tak ostatnio wyglądała moja praca połączona od czasu do czasu z pełnym zanurzeniem w basenie;)
9. Restauracje, kawiarnie – z naszymi klientami i kontrahentami często spotykamy się na obiedzie czy kawie w ulubionych restauracjach. W takie dni zabieramy ze sobą laptopa i po skończonym spotkaniu na świeżo zapisujemy najważniejsze rzeczy, a tym samym pracujemy w danym miejscu.
No i cała sprawa naszego „leniwego” życia wyjaśniona;) Oczywiście, nie każdy może pozwolić sobie na taki system pracy z uwagi na np. pracę na etacie. Ale w dzisiejszym tekście chodziło mi o multizadaniowość, o to, że jak się ma chęci i jak się odpowiednio pogłówkuje, to można kilka zadań połączyć w jedno i tym samym zrobić sobie prezent w postaci bonusowej godziny. Każdy z nas ma inną pracę, inne zajęcia, inne priorytety. Większość dodatkowo tworzy już rodzinę, ma dzieci i dochodzą nowe obowiązki. Odnośnie dzieci wiele razy słyszałam, że my to się mamy dobrze i możemy korzystać z życia, bo jeszcze ich nie mamy. Jak będą dzieci to wtedy zobaczymy. Bardzo nie lubię tego typu straszenia, bo to sugerowałoby, że dzieci to coś strasznego i same obowiązki. Ja natomiast tak wcale nie uważam, dzieci bardzo chcę mieć i podziwiam osoby, które mając je, nadal pracują i mają czas dla siebie i swoich pasji. Dla niektórych dziecko równa się zamknięciu drogi do wszystkiego innego, co powoduje rozgoryczenie i żal do całego świata. A przecież można inaczej! Znam kobietę, która ma męża i dwójkę małych dzieci, nie ma blisko rodziny, która mogłaby pomóc jej w opiece nad maluchami, więc wraz z mężem zajmują się wszystkim sami, na zmianę. Oboje pracują, mają też czas dla siebie i na własne przyjemności oraz na rozwijanie pasji – internetowe kursy, spotkania ze znajomymi. Wszystko można pogodzić, niezależnie od tego, na jakim etapie życia się jest i jakie się ma obowiązki. Wystarczy włączyć tryb wielozadaniowości i łączyć np. prasowanie z oglądaniem ulubionego serialu, gotowanie ze słuchaniem audiobooka, interesujący kurs zrobić w Internecie, nie wychodząc nawet z domu. Pojechać na rowerze do pracy, zamiast samochodem i tym samym mieć zaliczony trening. Wyjechać z dziećmi na weekend w góry i wziąć ze sobą rodziców – dziadkowie będą wniebowzięci, że mogą zająć się wnukami i spędzić z Wami trochę czasu, a Wy będziecie mieć któryś wieczór tylko dla siebie. Jest milion pomysłów na to, żeby mieć w życiu więcej czasu na wszystko, nie tylko na pracę i obowiązki. Życie jest zbyt krótkie, żeby nie brać z niego garściami i nie czerpać przyjemności!
Odwołując się do początku mojego tekstu, dla grupy „złośliwców” mam radę jak przestać zajmować się cudzym życiem: weźcie sprawy w swoje ręce i zróbcie tak, żeby Wasze życie było tak ciekawe, że nie będziecie mieć czasu na irytowanie się czyimś, w Waszym mniemaniu, lepszym życiem. Przestańcie ciągle narzekać a gwarantuję, że nagle znajdziecie czas na robienie tego, czego tylko dusza zapragnie. Odkryjcie w sobie pasję i podążajcie za nią, a będziecie bardziej szczęśliwi i zadowoleni z życia. I w końcu wyjedźcie gdzieś, wybierzcie się w podróż, choćby i krótką, zróbcie sobie zdjęcie i dodajcie je np. na Instagram, a może ktoś oglądając to zdjęcie pomyśli: „Oni to mają dobrze. Mogą sobie podróżować, a ja muszę siedzieć w tej pracy. Pewnie nic w swoim życiu nie robią…”;)
Mam nadzieję, że przebrnęliście przez ten tekst i że choć w jakimś stopniu zgadzacie się ze mną. A może myślicie dokładnie tak samo jak ja? Jestem też ciekawa jakie Wy macie pomysły na to, żeby mieć więcej czasu w ciągu dnia. Podzielcie się proszę nimi w komentarzach:)
Liczba komentarzy: 10