Nie wyrabiam się. Tak jak pisałam, jesień to dla mnie intensywny czas, a ta jesień, to już w ogóle. Za niecały miesiąc mam egzamin na aplikacji. Ledwo zdążyłam się obronić i uzyskać tytuł magistra psychologii (<3!), a już muszę łapać za kolejne książki, tym razem prawnicze. Do tego kursy, które aktualnie odbywam i masa pracy. Wieczorem zasiadam z gorącą herbatą przed ulubionym serialem, a tu dzwoni klient, że jestem potrzebna w firmie, natychmiast. Nasze walizki leżą w kącie wiecznie nierozpakowane – nie ma tygodnia, w którym byśmy gdzieś nie wyjeżdżali. Na szczęście to nie tylko wyjazdy biznesowe, ale też przyjemne weekendy z przyjaciółmi, spacery w górach lub odwiedziny w rodzinnym domu:)
Jeśli chodzi o podróże, to pewnie już zauważyliście, że na blogu ostatnio króluje ta właśnie kategoria. Wyobraźcie sobie, że mam dla Was zaległych ok. 20 wpisów z naszej podróży po Europie! Nie wiem, kiedy ja to wszystko dodam … Nie pokazałam Wam też kilku fajnych miejsc z wrześniowych weekendów, a tu cała masa wyjazdów przed nami! W grudniu, jeśli wszystko dobrze pójdzie i K. będzie miał za sobą ważny egzamin, wybieramy się trochę odpocząć pod palmy, do ciepełka. W styczniu mamy pomysł na kolejny eurotrip, tym razem w wersji zimowej i bardziej na południowy wschód. Na pewno chcemy też pojechać na narty do naszego domku, w którym byliśmy w zeszłym roku, no i mam nadzieję odwiedzić ukochany Londyn oraz Wiedeń – głównie Operę. A później już kilka mniejszych podróży przed weselem i … wymarzona podróż poślubna, której kierunek, a właściwie kierunki, zostały już przez nas wybrane!:) Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, to będzie to podróż życia – nie tylko ze względu na to, że to podróż poślubna;)
No ale jak zwykle rozpisałam się, a przecież dzisiaj też mam dla Was coś fajnego. Jedno z moich ulubionych miast w Polsce! Zabieram Was w małą podróż:)
Kilka wrześniowych dni spędziliśmy na wschodzie Polski – w Lublinie i Kazimierzu Dolnym. Dzisiaj chciałabym się skupić na tym drugim. W Kazimierzu Dolnym byliśmy już drugi raz – po raz pierwszy wybraliśmy się tam ze znajomymi na weekend i przy okazji zwiedziliśmy też Sandomierz, ale do tego wrócę innym razem. Kazimierz Dolny to maleńkie miasteczko nad Wisłą. Jest ogromnie urokliwe, ciche i spokojne. Spokój uderza nas od razu, po przejściu wąskimi i nieco stromymi uliczkami na ryneczek. W centrum rynku stoi stara studnia – jeśli chcecie tu wrócić, koniecznie napijcie się z niej wody;) Dookoła panuje niesamowita atmosfera: trochę leniwa, trochę jakby z jakiejś pradawnej baśni. Momentami usłyszeć można bicie swojego serca! A serce bije tu, oj bije ….
Jest to miasteczko artystyczne – pełno tu malarzy, rzeźbiarzy, ulicznych grajków i śpiewaków. Z rynku najlepiej wybrać się na Wzgórze Trzech Krzyży, z którego roztacza się przepiękny widok na miasto i rzekę. Co do rzeki, to warto też wybrać się na spacer jej brzegiem przy zachodzie słońca. Coś cudownego!
O ile w góry, np. do Karpacza czy Szklarskiej Poręby, lubimy wybrać się w większym gronie, tak Kazimierz Dolny to typowe miejsce dla zakochanych. Romantyczny weekend we dwoje jest tutaj doskonałym pomysłem! Klimat miasta sprzyja, ale też hotele i pensjonaty są jakby stworzone właśnie dla par. Dodajmy do tego piękną, złotą jesień i pomysł na weekend za miastem mamy gotowy:)
Mam nadzieję, że na mały romans z Kazimierzem już Was namówiłam, to teraz zdradzę, gdzie najlepiej się zatrzymać:) Jest to jedno z nielicznych miast, w których nie musiałam przeszukiwać Internetu, by znaleźć idealny nocleg. Od razu wiedziałam, że zatrzymamy się w słynnym na całą Polskę Vincencie. Vincent – Sztuka Wypoczynku to magiczny, czterogwiazdkowy pensjonat, w którym dzieją się prawdziwe cuda. Ma niepowtarzalną atmosferę, choć przypomina mi odrobinę mój ukochany Pałac Kamieniec, a to spory plus. Domowa atmosfera, a jednak pełen luksus. Pokoje jak i cały obiekt urządzone w stylu prowansalskim – pachniało mi tam dokładnie tak jak na południu Francji:) W dodatku każdy pokój jest inny i każdy ma swój specyficzny klimat. Nam trafił się taki, z którego nie chciało się wychodzić! Sami zobaczcie:
No i zobaczcie, co ukrywa się tuż przy wejściu do pensjonatu:
Basen! Jestem stworzeniem wodnym i kocham wszelkie baseny, więc to oczarowało mnie najbardziej:) Muszę koniecznie wrócić do Vincenta latem!
Dbałość o każdy szczegół, wystrój, klimat i ogólne wrażenie to jedno. Ale nie można zapomnieć o vincentowskiej restauracji – Kuchnia i Wino, w której menu tworzone jest przez samego mistrza – Wojciecha Modesta Amaro! Nie mogliśmy przejść obok tego obojętnie – sami rozumiecie;) I tak wylądowaliśmy na przepysznej kolacji i jeszcze lepszym śniadaniu <3
Ok, dość zachwytów nad Vincentem, bo mogłabym się tak nim zachwycać cały dzień albo i dłużej. Najlepiej będzie, jeśli przekonacie się na własnej skórze jak tam jest i wybierzecie na weekend do Kazimierza Dolnego:)
A przy okazji może odwiedzicie też Lublin? Co prawda nie zwiedziliśmy go w takim stopniu, w jakim byśmy chcieli, bo pogoda nam nie dopisała, ale mogę z czystym sumieniem polecić Wam lubliński hotel Royal Botanic, który zlokalizowany jest w samym sercu ogrodu botanicznego! Ma wSPAniałe SPA, pyszną kuchnię i świetną atmosferę. Nie jest może tak uroczy i niepowtarzalny jak Vincent, ale jakbym miała być szczera, to mało kto Vincentowi dorównuje;)
To jak, kto najbliższy weekend spędza w Kazimierzu?:)
Liczba komentarzy: 4