HYGGE. Jestem przekonana, że gdzieś już Wam się to słowo obiło o uszy. Ostatnio jest bardzo popularne i mam wrażenie, że wszyscy o tym mówią i piszą. Z reguły nie lubię dodawać swoich trzech groszy do tematów, które są na topie, ale w tym przypadku akurat jest inaczej. Bo HYGGE to coś, co zawładnęło mną i to na długo przed tym, jak to odkryłam, choć jeszcze wtedy sama o tym nie wiedziałam. „To”, Tym”, „Tego” – no właśnie, wypadałoby zacząć od wyjaśnienia „tego” magicznego słowa, prawda? Uwierzcie mi, nie będzie to wcale łatwe, za to bardzo przyjemne. Bo z HYGGE jest jak z miłością, o której przeliterowanie został poproszony Kubuś Puchatek. „Tego się nie pisze, to się czuje.” odpowiedział Puchatek. I dokładnie tak jest z HYGGE.
Wyobraźcie sobie teraz sytuację, w której siedzicie w wygodnym, miękkim fotelu, otuleni ulubionym, ciepłym swetrem, z kubkiem gorącej herbaty z malinami i miodem, z ciekawą książką, przed kominkiem, wśród zapalonych, zapachowych świec, które unoszą wokół Was cudowny aromat. Co czujecie? Mogę się domyślać, że większość z Was odpowie, że czuje szczęście, błogość, bezpieczeństwo, radość, spokój, ciepło, przytulność. I zgodzę się z tymi stwierdzeniami w 100%. Zauważcie jednak, ile ich musieliśmy wymienić. 7? Może więcej? A co powiecie na to, że na taki stan jest jedno określenie? To właśnie HYGGE.
Jeśli czytacie mój blog od początku to doskonale wiecie, że chcę dzięki niemu dzielić się z Wami moim pernamentnym szczęściem, uczyć radości z drobiazgów i pokazywać, jak kochać swoje życie za wszystko. Nie bez powodu blog nazwałam „mygorgeouslife”, czyli moje cudowne życie;) Nie chodzi tu o coś w stylu: „Patrzcie, jakie ja mam cudowne życie, a Wy nie.” Każdy ma cudowne życie, tylko nie każdy to dostrzega – i zmienienie tego jest właśnie moim celem. Każdy ma jakiś dar, ja mam taki, że od zawsze umiem cieszyć się drobnostkami i sprawiać, że każdy dzień jest wyjątkowy – nie sądziłam, że znajdę kiedyś nazwę własną tego mojego daru:) Wszystko za sprawą pewnej książki, a nawet dwóch…
„HYGGE. Klucz do szczęścia” autorstwa Meika Wikinga to książka, w której zakochałam się od pierwszego spojrzenia. Kiedy wpadła w moje ręce stwierdziłam, że muszę ją mieć! Meik ma najlepszą pracę na świecie – bada, co czyni ludzi bardziej szczęśliwymi. Świetnie, prawda?;) W swojej książce pokazuje nam, czym dla duńczyków jest HYGGE i jakie mają oni sposoby na to, by coś było HYGGE. Bo duńczycy to szczęśliwy naród. Potrafią odnajdywać szczęście w każdym momencie dnia. Droga do pracy pokonywana na rowerze, powrót do bezpiecznego, przytulnego domu, gorące kakao przy kominku w ramach wieczornego relaksu, spotkanie z przyjaciółmi. Każdy dzień przynosi im nowy powód do szczęścia.
O co chodzi w HYGGE? O Atmosferę, którą możemy stworzyć przede wszystkim za pomocą świec, koca i poduszek oraz nastrojowej muzyki. O Tu i teraz, czyli nie zamartwianie się przeszłością i przyszłością. O Przyjemności, czyli np. zjedzenie ulubionego ciasta i wypicie ulubionej latte. O Równość, czyli dostrzeganie innych, nie tylko siebie. O Wdzięczność, czyli rozumienie, że nic nie jest dane nam na zawsze i cieszenie się tym, co mamy. O Harmonię, czyli akceptowanie osiągnięć innych i cieszenie się ich sukcesami. O Komfort, czyli możliwość zrobienia sobie przerwy, odpoczynek i chwilowe zapomnienie o troskach dnia codziennego. O Spokój, czyli nie zamartwianie się sprawami, na które nie mamy wpływu. O Bycie razem, czyli wspólne spędzanie czasu z osobami, które kochamy i lubimy. O Schronienie, czyli stworzenie miejsca, w którym lubimy przebywać i czujemy się dobrze oraz bezpiecznie.
HYGGE może nam towarzyszyć w każdym momencie dnia. Możemy sprawić, że nasza praca będzie bardziej HYGGE, że zjemy obiad w HYGGE restauracji, albo pojedziemy na HYGGE wakacje. Najpiękniejsze jest to, że niby w HYGGE chodzi o to samo, a jednak dla każdego może być ono czymś innym. Jedno jest pewne, z HYGGE w żadnym razie nie będzie kojarzyć się marudzenie, narzekanie, przechwalanie, podcinanie skrzydeł, nienawiść, wyniosłość, przesada, przesyt, brak akceptacji. Te cechy to antonimy HYGGE. Jeśli chcemy być bardziej HYGGE, to kochajmy innych, akceptujmy ich, uśmiechajmy się do nich, spędzajmy z nimi miło czas i wspierajmy w ich sukcesach, motywujmy, pocieszajmy w przypadku porażki.
Znacie już ogólne sposoby na HYGGE, więc pozwólcie, że zainspiruję Was kilkoma z moich osobistych:) Wybrałam 10 zimowych pomysłów, które równie dobrze mogą stać się sposobami każdej innej osoby.
1. Wesoło trzaskający kominek w rodzinnym domu, herbata z konfiturą i miodem, książka, ciepłe, wełniane skarpety i koc. A za oknem najlepiej śnieg.
2. Długi, zimowy, śnieżny spacer w lesie w czapce z pomponem, długim szalu i grubych rękawicach na jeden palec.
3. Nastrojowa muzyka: jazz, klasyczna, bossa nova.
4. Przytulanie się z ukochanym, bez zbędnych słów. Wsłuchiwanie się w siebie nawzajem.
5. Spisywanie pamiętnika w blasku świec.
6. Spotkanie w małym gronie przyjaciół, granie w planszówki przy pysznym jedzeniu.
7. Spędzanie czasu z przyjaciółmi w kuchni, wspólne gotowanie i pieczenie, a poźniej zajadanie się tymi pysznościami.
8. Spotkania z rodziną – najczęściej jak się da!
9. Spędzenie weekendu w górach, w drewnianej chatce z kominkiem, z nartami i grzanym winem.
10. Maraton filmowy lub serialowy pod kocem z gorącą czekoladą i popcornem.
To tylko mała część sposobów na HYGGE. Mam nadzieję, że zdradzicie mi swoje:) Pisząc ten tekst dla Was odczuwam HYGGE bo po prostu robię akurat to, co kocham, słucham Sinatry, popijam herbatę z syropem pigwowym, a za oknem pada śnieg i wróbelki zrobiły sobie ucztę w domku, który przygotowaliśmy dla nich na naszym tarasie <3 I to właśnie jest HYGGE!
Co do drugiej książki „HYGGE. Duńska sztuka szczęścia” to przyznaję, że kupiłam ją ze względu na… okładkę! Czyż ona nie jest najcudowniejszą okładką, jaka kiedykolwiek istniała?;) Uważam, że to też jest bardzo HYGGE – kupując tę książkę czułam się ogromnie szczęśliwa! Mała rzecz, a cieszy. Nie bójcie się jednak, zamierzam ją przeczytać. Tymi książkami trzeba się po prostu delektować nieco dłużej:)
O samej treści książek celowo nie chciałam Wam zbyt wiele pisać, bo uważam, że warto po nie sięgnąć, przynajmniej po tę, którą już skończyłam czytać, choć jestem pewna, że i ta druga będzie godna polecenia. Jeśli tak jak ja, jesteście optymistami zakochanymi w swoim życiu, to znajdziecie ocean inspiracji, które jeszcze bardziej wprawią Was w doskonały nastrój i utwierdzą w przekonaniu, że skoro ma się wybór, to lepiej jest szukać ziarenka czegoś dobrego, niż złego. Natomiast jeśli chcielibyście się dopiero nauczyć dostrzegać drobnostki i nimi cieszyć, to te książki mogą być pierwszym krokiem w drodze do odniesienia sukcesu w tej kwestii:)
Liczba komentarzy: 7