„Dziś zrób to, czego innym się nie chce. Jutro będziesz miał to, czego inni pragną.”
Zdaje się, że żyję zgodnie z tą maksymą od zawsze. Od najmłodszych lat moje dni wypełnione były licznymi zajęciami. Owszem, miałam też czas na zabawę, na chwile totalnego lenistwa, na spotkania z przyjaciółmi. I tyle ile ich miałam, w zupełności mi wystarczało. Większość czasu spędzałam jednak na lekcjach śpiewu, tańca, języków obcych, gry na pianinie, zajęciach teatralnych, dziennikarskich czy poetyckich. W szkole szło mi bardzo dobrze, ale nie byłam kujonem. Nie widziałam sensu w zapełnianiu sobie głowy wszystkim. Uczyłam się dla siebie i uczyłam się tylko tego, co sprawiało mi frajdę, dawało uczucie satysfakcji i mogło się przydać w przyszłości.
Bardzo szybko zdecydowałam kim chcę być, gdy dorosnę i być może to pomogło mi dokonać selekcji już na etapie gimnazjum. Doskonale wiedziałam, że chemia i fizyka nie będą mi do niczego potrzebne, więc nie miałam parcia, by być w tych przedmiotach najlepszą. Ze spokojem więc poświęcałam swój czas językowi polskiemu, historii i w sumie większości przedmiotów humanistycznych. Wiedziałam też, że nauka języków obcych w dzisiejszych czasach jest konieczna, a znajomość zaledwie angielskiego nie będzie wystarczająca. Na szczęście, te zajęcia należały do moich ulubionych. Tak samo jak poświęcanie się moim pasjom – tańcu, muzyce i teatrowi. O tym, że za kilka lat to wszystko okaże się znakomitym wyborem, wiedziałam zarówno ja, moi rodzice i cała rodzina, bo właśnie oni we wszystkim mnie wspierali i dodawali sił.
No właśnie. Znakomitym wyborem. Życie to kwestia wyborów. Ogromnej ilości. Podejmowania decyzji – tych mniejszych i większych. Ważne jednak, by były to nasze wybory i nasze decyzje. Nie cudze. O ile w przeszłości, na samym początku mojej drogi, wyboru zapisania mnie na poszczególne zajęcia dokonała głównie moja mama, to w późniejszym czasie mogłam tylko być jej niezmiernie wdzięczna i zadecydować osobiście, że zamierzam to kontynuować.
Sporo ludzi dookoła mnie pytało, czy nie jest mi przykro, kiedy moi rówieśnicy biegną bawić się do parku, podczas kiedy ja pędzę z jednych zajęć na drugie. Czy nie robi mi się smutno, kiedy koleżanki umawiają się codziennie u którejś z nich na plotki, ciasteczka i inne babskie sprawy, a ja mam do nauczenia się roli w zbliżającym się spektaklu. Albo czy nie patrzę tęsknym wzrokiem na przyjaciółkę, która po lekcjach jedzie z rodzicami na wycieczkę i przy okazji zakupy we Wrocławiu, a ja przez ten czas do znudzenia będę ćwiczyć gamę.
Otóż odpowiedź zawsze była taka sama: nie! Oddanie się swoim pasjom i własnemu rozwojowi było moim wyborem. W pewnym czasie dokonałam go samodzielnie i nigdy swojej decyzji nie żałowałam. To nie było tak, że nie robiłam nic poza tym. Miałam czas na to, żeby pobiegać po parku, nocować z przyjaciółkami u którejś w domu i jeździć w weekendy na wycieczki. Miałam na to czas, tylko nie zawsze. Nie codziennie – jak niektórzy. To wszystko, co mnie omijało, nie stanowiło dla mnie problemu. Nie tęskniłam wcale za tym.
Może i pracowałam ciężko, ale wiedziałam, że przyjdzie taki dzień, kiedy mi się to opłaci i kiedy to ‘ci inni’, którzy całe popołudnia spędzali na zabawie, będą patrzeć na moje życie tęsknym wzrokiem. A może i nie będą. Bo życie to kwestia wyborów – WŁASNYCH. Być może celowo wybierają taki styl, a nie inny. Być może dla niektórych najważniejsza jest zabawa i beztroska, brak obowiązków. Dla mnie z pewnością nie.
W swoim dorosłym już życiu nadal podejmuję decyzje. Przyznam, że często mam z tym problem. Czasem brak mi zdecydowania i zbyt wiele czasu poświęcam na zastanawianie się, co będzie dla mnie najlepsze. Czy zrobiłam dobrze, czy może jednak źle. Nie zawsze moje decyzje są właściwe. Zdarza się, że doprowadzają mnie do porażki. Ale wiecie co? Porażki są w życiu potrzebne. Bez nich nie umielibyśmy doceniać sukcesów. No i wiadomo: „Jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz.” Chodzi o to, żeby upaść, wstać i dalej działać ze zdwojoną siłą. Dlatego nie można bać się podejmowania ważnych decyzji i uciekać przed nimi. Nikt tego za nas nie zrobi. Ja uczę się tego cały czas.
Problem z naszymi życiowymi wyborami jest taki, że po ich dokonaniu najczęściej zastanawiamy się, czy były one słuszne. To nie ma sensu. W taki sposób można się tylko zmęczyć. Jasne, że sama się nad tym zastanawiam, ale po krótkiej chwili przypominam sobie, co mną kierowało podczas trwania procesu dokonywania wyboru. Trzeba też zawsze mieć przed oczami to, co dobrego nam ten wybór przyniósł, a nie to, co być może odebrał.
Dawno temu wybrałam kierunek studiów: Prawo. Wiązało się to z intensywną nauką, rezygnacją z niektórych innych zajęć, rezygnacją z wielu spotkań towarzyskich, wyjazdów. Przede wszystkim jednak wiąże się to nadal z poświęconym czasem i niestety, pieniędzmi. Bywa, że myślę sobie o tym, co mogłabym mieć za to, co do tej pory wydałam (a raczej wydali moi rodzice) na edukację. Oczywiście, że czasem frustrują mnie ludzie, którzy potrafią mówić tylko o tym, ile to prawnicy nie zarabiają. Nikt jednak nie mówi o tym, ile najpierw muszą wydać. Ostatnio kolega zapytał mnie, czy już skończyłam aplikację. Niektórzy nawet nie wiedzą, że coś takiego istnieje, a już tym bardziej nie wiedzą, ile to wymaga pracy i poświęcenia. Podczas gdy inni nasi znajomi dawno skończyli studia, pracują normalnie w zawodzie i mają się dobrze, my nadal musimy się dużo uczyć i chodzić na zajęcia, wykłady, odbywać praktyki. Oczywiście wszystko to jest płatne, a płaci się sporo. Wielu naszych znajomych zaoszczędziło na mieszkaniu z rodzicami na długo po uzyskaniu pełnoletności i dawno wybudowali dom czy kupili mieszkanie, ewentualnie znaleźli sobie męża czy żonę, którzy to zapewniają im dobrobyt. Jeszcze inni od dawna mają dzieci. My wybraliśmy długie lata kosztownej nauki i dlatego o domu czy dziecku możemy pomyśleć dopiero w późniejszym czasie. Nieraz na częste pytania dotyczące naszych mieszkaniowych czy rodzinnych planów od tych właśnie znajomych, mam ogromną ochotę nic nie odpowiadać tylko pokazać nasze comiesięczne rachunki, ale liczę w myślach do dziesięciu i rezygnuję – w końcu, to mój, czy też nasz wybór i jesteśmy tego świadomi.
Podczas gdy inni całe lato i początek jesieni spędzają na wakacjach za granicą, ciągle gdzieś wyjeżdżają, my łapiemy za książki, ustawy, kodeksy i opracowania i uczymy się. W sierpniu po dziesięciu latach bycia razem powiemy sobie magiczne „TAK”. I znowu, podczas gdy normalni ludzie od razu po weselu wybierają się w podróż poślubną, to my odbędziemy ją dopiero pół roku, a może nawet rok później, bo kilka dni po weselu K. rozpoczyna swój maraton egzaminacyjny na aplikacji, a ja kończąc swoją aplikację stanę przed jednym z najtrudniejszych zadań w świecie przyszłego prawnika, czyli przed egzaminem adwokackim, który trwa aż 25 godzin!
Ale mimo, że bywają te momenty delikatnej frustracji, to nie narzekam. Wybrałam sobie zawód, który kocham i robię to, co kocham. Wyboru dokonałam samodzielnie i nikt mnie do niego nie zmusił. Gdybym chciała, żeby moje życie wyglądało inaczej, to poszłabym na inne studia, co zresztą zrobiłam, ale tylko dlatego, że zdecydowałam, że będą one bardzo przydatne w mojej pracy. Dlatego tak ważne jest, by podejmować własne decyzje i nie sugerować się tym, co mówią inni. Kiedy dokonasz własnego wyboru, będzie on tylko Twój i będziesz miał poczucie, że to od Ciebie zależy wszystko. Nie będzie możliwości narzekania, bo przecież mogłeś zadecydować o znalezieniu się w innym miejscu i wieść inne życie.
Z pracą jest podobnie. Zdarza się, że pracujemy wtedy, kiedy inni mają wolne, czyli w weekendy, święta, czasem nawet nocą. Ale to my dokonaliśmy wyboru zakładając taką, a nie inną działalność.
Czasem trzeba się poświęcić. Czasem trzeba ciężko pracować, podczas gdy inni odpoczywają. Czasem trzeba zagryźć zęby i działać. Czasem trzeba zrobić coś, by jutro mieć z tego to, czego inni nie mają. Czasem trzeba sobie powtarzać w głowie, że to przecież jest dla mnie, że to ja tego chciałem, że to była moja decyzja. I nigdy nie można pozwolić komuś innemu dokonywać wyboru za mnie. Jedynym kreatorem naszego życia jesteśmy my sami. To my decydujemy, co z nim zrobimy. To my decydujemy, co jest dla nas złe, a co dobre.
Czasem trzeba upaść, a potem wstać i iść z podniesioną głową wiedząc, że nasz cel jest już na wyciągnięcie ręki.
Czasem trzeba … albo i nie. Można przecież przesiedzieć życie z założonymi rękami. Nie robić nic, ewentualnie bawić się i cieszyć codzienną beztroską.
To wszystko jednak zależy od Ciebie i tylko Ciebie. To Ty musisz wiedzieć, na czym Ci w życiu zależy, co chciałbyś osiągnąć, kim być, co mieć.
To wszystko jest kwestią wyboru. TWOJEGO WYBORU!
„Wybór cechą życia, nie wybiera człowiek martwy
Pamiętaj, że wybór mówi ile Twój bieg warty
Niezdecydowane dusze morza życia nie przepłyną…”
To sobie trochę ponarzekaliśmy;) A jak jest u Was?
Liczba komentarzy: 2