Nad ranem wróciliśmy z Wenecji. To była nasza najbardziej niesamowita podróż! Jednak o niej opowiem Wam innym razem;) Po przespaniu kilku godzin, zrobiliśmy sobie śniadanie w łóżku i wstawiliśmy dwa prania. Czyli powrót do naszej rzeczywistości – ale w żadnym razie szarej! Kocham naszą codzienność i chyba dlatego tak bardzo lubię powroty do domu:) Na obiad zjedliśmy sobie spaghetti, które K. przyrządził ze składników zakupionych we Włoszech. Nadrobiliśmy już część seriali i zdążyłam upiec pyszne ciasto. Często pytacie mnie, skąd biorę energię na to wszystko. Odpowiedź jest prosta: właśnie stąd!;) Tzn., że moja energia zatacza koło: żeby ją mieć, muszę podróżować, działać, podejmować nowe wyzwania, a żeby to robić, muszę mieć energię. Trochę pokrętnie, ale myślę, że wiecie, o co mi chodzi:)
Przepis na ciasto jest banalny! A jest to najlepsze ciasto na świecie! Wilgotne, lekko słodkawe, z pysznym serowym kremem. Idealne na rozpoczynającą się jesień:) Najlepiej delektować się nim przy filiżance cappuccino i tej playliście:
– 200 g mąki pszennej
– 130 g cukru
– 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
– 1,5 łyżeczki cynamonu
– 0,5 łyżeczki gałki muszkatołowej
– 2 jajka
– 175 ml oleju
– 1 duża marchew starta na tarce
– 200 g ananasa pokrojonego w kostkę
– 200 g serka „Mój Ulubiony”
– 70 g masła w temperaturze pokojowej
– 100 g cukru pudru
– 2 łyżki świeżego soku z pomarańczy
W misce mieszamy przesianą mąkę, cukier, proszek do pieczenia, cynamon i gałkę muszkatołową. Dodajemy olej i jajka, a następnie marchew i ananasa i znowu mieszamy. Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia i przelewamy do niej masę (ja ciasto robiłam w multicookerze, więc trochę inaczej to wyglądało;)). Wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na ok. 50 minut. W tym czasie cukier puder miksujemy z masłem, serkiem i sokiem z pomarańczy. Gdy ciasto wystygnie, kroimy je wzdłuż na połowę i przekładamy połową kremu. Drugą połową smarujemy wierzch ciasta. Smacznego!
Liczba komentarzy: 1