Dzisiaj postanowiłam podzielić się z Wami moimi doświadczeniami dotyczącymi paryskich restauracji, kawiarni i hoteli. To będzie ostatni już wpis nawiązujący do Paryża. No chyba, że w najbliższym czasie wybierzemy się tam znowu, ale tego póki co nie przewidujemy;)
Mój wpis podzielę na dwie części. W pierwszej znajdziecie informację, gdzie można przenocować, a w drugiej, gdzie można smacznie zjeść. Zacznijmy więc.
1. NOCLEG.
Kiedy byłam pierwszy raz w Paryżu z dużą grupą znajomych, nie przypuszczałam, że przyjdzie mi nocować w „plastikowej puszce” a kąpać się dosłownie w toi toi! Dokładnie takie były nasze pierwsze odczucia po wejściu do hotelu Formuła 1. Nic bardziej mylnego, bo cały wyjazd, a zwłaszcza hotel wspominam bardzo dobrze. Podobno nie ważne gdzie, ważne z kim i w tym przypadku powiedzenie to się sprawdziło;) Hotel jest bardzo czysty, pokoje jednak ma bardzo małe (przynajmniej ten w którym miałam przyjemność nocować). Nasz pokoik zajmowałam z przyjaciółką i z przyjacielem. Było to pomieszczenie, w którym zmieściła się mała umywalka, lustro, mały telewizorek, łóżko na dwie osoby i nad tym łóżkiem „wisiało” łóżko dla jednej osoby! Może i dziwnie to brzmi, ale w praktyce wyglądało to tak, że kiedy my z moją przyjaciółką spałyśmy na dole, mój przyjaciel wracając z nocnego wypadu na miasto musiał przejść po nas, żeby dostać się na swoje łóżko na górze;) Było naprawdę zabawnie. Zabawne były też łazienki – plastikowe;) No i śniadania. Przydział po jednej bułce dla jednej osoby, więc radziliśmy sobie z pomocą obszernej bluzy, która mieściła większą liczbę pieczywa. Ah! to były naprawdę dobre czasy i świetny pobyt w Paryżu:) Być może obecnie hotel ten wygląda zupełnie inaczej, ale patrząc na zdjęcia zamieszczone w sieci, szczerze w to wątpię. Jednak polecam go tym wszystkim, dla których nie jest ważna stu procentowa wygoda i wygląd pokoju. Hotel jest naprawdę tani no i znajdziemy go w większości większych zagranicznych miast.
*LE MERIDIEN ETOILE.
Jeśli natomiast to, gdzie śpimy, ma dla nas znaczenie i lubimy otaczać się pięknymi wnętrzami, wybierzmy jeden z luksusowych paryskich hoteli, np. Le Meridien Etoile. Hotel ten znajduje się praktycznie w centrum, zaraz obok Dworca PKS. Od Pól Elizejskich dzieliły nas zaledwie dwie przecznice, a metro mieliśmy prawie pod samym hotelem. Jest to hotel dość „muzyczny”. Często odbywają się w nim koncerty jazzowe. Mieliśmy tą przyjemność być na takim właśnie koncercie. Muzyka na żywo przepiękna, rozsiedliśmy się wygodnie i zamówiliśmy szklankę wody i sok jabłkowy. Kelner poszedł po zamówione przez nas napoje, a mnie coś tknęło, żeby zajrzeć w menu. Kiedy okazało się, że za wodę i sok jabłkowy przyjdzie nam zapłacić ponad 50 euro, zwinnymi aczkolwiek szybkim krokiem udaliśmy się do swojego pokoju. (nie, wcale nie uciekaliśmy!). Trzeba się przygotować na to, że jednak czterogwiazdkowy hotel nie będzie miał tak fantastycznych cen jak Formuła 1. Za to wszystko inne bije mój poprzedni nocleg na głowę;)
2. JEDZENIE.
Nasz pierwszy posiłek zjedliśmy na Champs-Élysées w Cafe George V. Nazwa może nas zwieść, bo zjemy tam nie tylko deser, ale pyszną pizzę i steki. Naprawdę nam smakowało.
Następny posiłek, czyli śniadanie kolejnego dnia w Paryżu, zjedliśmy w restauracji znajdującej się zaraz obok naszego hotelu. Cuisine Provancale jest przytulna i urocza. Serwuje typowe francuskie śniadania.
Nadszedł czas na obiad. Wybraliśmy restaurację Maxim’s z filmu „O północy w Paryżu”. Starodawne, klasyczne wnętrze minionej epoki i pyszny kurczak z estragonem! Restaurację tą znajdziemy obok Place Concorde.
Kolejnym miejscem była magiczna kawiarnia w Disneylandzie. Herbata i muffinki jak z bajki! A w takim miejscu jak Disneyland krótka chwila odpoczynku jest wręcz wskazana. Na Main Street znajdziecie mnóstwo kawiarni i restauracji:)
Następnego dnia wybraliśmy się do Panteonu i w jego pobliżu znaleźliśmy kolejną restaurację z filmu „O północy w Paryżu” – Le Polidor. Istnieje ona od roku 1845! I chyba toaleta, która się w niej znajduje też ma tyle lat.. nie mogłam uwierzyć, jak w takiej restauracji toaletą może być po prostu dziura w podłodze! No i niestety nie zamówimy herbaty – po prostu nie istnieje w ich menu. Poza tymi dwoma dziwnymi sprawami restauracja jest naprawdę godna uwagi i ma smaczne la creme de potiron;)
W międzyczasie na każdej ulicy znajdziemy jakiś punkt z typowymi francuskimi przekąskami. To bardzo dobra i szybka opcja w razie napadu „małego głoda”;)
Liczba komentarzy: 1