Całkiem niedawno wróciłam do domu i ze zmęczenia padłam na łóżko. Nie miałam siły zupełnie na nic. Jakie to szczęście, że K. pracował dziś w domu i za oknem czekał już na mnie apetyczny grill. Słońce, bajecznie przyprawiony kurczak, lemoniada i wygodny fotel. Cudownie! Tym bardziej, że mimo zmęczenia, humor mi dziś dopisuje.
Na jutro mam do napisania uzasadnienie wyroku, więc czeka mnie długi wieczór, postanowiłam jednak zmieścić w ten czas przygotowanie wpisu. Blogowanie to moje 100% odprężenie po ciężkim dniu i jest mi po prostu źle, kiedy nie mogę niczego dodać. Na szczęście pomysłów jest dużo, a co do czasu to tak jak napisałam, na prawdziwą pasję zawsze znajdzie się te kilka chwil w ciągu dnia:)
Dziś drugi i zarazem przedostatni wpis z Warszawy. Tym razem moja stylizacja. Jak już wiecie, podczas naszej wizyty w stolicy padał deszcz, więc wybrałam opcję, która zawsze sprawdza się na taką pogodę. Oczywiście, nic odkrywczego. Cała ubrana na czarno, bo ten kolor nigdy się nie nudzi i pasuje do wszystkiego. Czarna ramoneska, czarne spodnie, torebka i szpilki. Klasyczny strój ożywiłam szalem, który dostałam na urodziny od przyjaciół. Czasem najprostsze stylizacje okazują się najlepsze, a minimalizm zawsze będzie w modzie:)
Jacket/kurtka: C&A
Pants/spodnie: Reserved
Shirt/bluzka: Stradivarius
Heels/szpilki: Kazar
Bag/torebka: Pull&Bear
Scarf/szal: GiftFromFriends