Póki co, mam dzisiaj dobry dzień;) Naprawdę! Wybraliśmy się na zakupy i na dłuuugi spacer wrocławskimi uliczkami wokół rynku. Cały czas towarzyszyło nam słońce:) Zdobyłam w Empiku płytę ?Chill out vol. X?, która jest nie z tej Ziemi! Słucham jej i słucham i staję się coraz bardziej wyciszona i zrelaksowana;) Potem przyszedł kurier, jeden i drugi i ? znowu masa nowiutkich książek ? totalnie się uzależniłam od nich;D
Ale do rzeczy, dość tych zachwytów. Obiad zjedliśmy dzisiaj we wrocławskiej Novocainie. Na rynku oczywiście, bo przecież tam klimat jest najlepszy;)
Moje pierwsze wrażenie było identyczne jak w przypadku Akropolis (która znajduje się w pobliżu) ? ?chyba stąd nigdy nie wyjdę!?. Wnętrze mnie oczarowało! Z momentem przekroczenia progu restauracji poczuliśmy, jakbyśmy przenieśli się do innego stulecia. Coś między pałacem a jakimś dworkiem szlacheckim;) Magia! Przytulnie i nastrojowo. Do tego spokojna muzyczka ? covery największych hitów utrzymane w klimacie muzyki klasycznej.
Pokażę Wam teraz jak to wyglądało, ale wybaczcie, bo myśląc o niebieskich migdałach kompletnie zapomnieliśmy o naszym aparacie i zdjęcia robiliśmy telefonem ?jakość jaka jest, każdy widzi, ale i tak oddaje klimat;)
Najpierw byliśmy zupełnie sami, oczywiście nie licząc obsługi. Kilka minut później pojawiła się żeńska grupka Niemek, a jeszcze później roześmiane Francuzki;) Byliśmy jedynymi Polakami wśród gości restauracji, co może świadczyć o jej jakości, skoro obcokrajowcy wybierają obiad właśnie w Novocainie.
Co do jedzenia, to tym razem mocno się powstrzymałam i nie zamówiłam pizzy, która podobno jest tam rewelacyjna! Ale ile można?;D
Wybór padł na Strozzapreti, czyli makaron który zgodnie z tym co napisane jest na stronie restauracji swoją wyjątkową nazwę ? w wolnym tłumaczeniu ? pasta ?udław księdza?- zawdzięcza dawnym gospodyniom domowym, które nazwały ten makaron na cześć księży, którzy zawsze wśród Włochów uważani byli (nie bez podstaw) za rozpasanych do granic żarłoków. W tamtych czasach, pod byle pretekstem odwiedzali liczne włoskie domy, licząc oczywiście na posiłek w każdym z nich?
Drugie danie było jeszcze lepsze! Makaron z krewetkami w sosie pomidorowym zawinięty w pergamin a na wierzchu mule! Rewelacja:)
Najedliśmy się do syta i jesteśmy bardzo zadowoleni z naszych dań.
Jeśli więc chcecie wybrać się jutro na Walentynkową kolację śmiało możecie iść do Novocainy ? gwarantuję wyśmienitą ucztę (zwłaszcza, że szykują specjalne menu!) zarówno dla podniebienia jak i dla oczu:) A Walentynkowy klimat poczujecie wraz z pierwszym krokiem wewnątrz restauracji.
Więcej informacji znajdziecie tutaj