W całym świątecznym i poświątecznym rozgardiaszu, musiałam koniecznie znaleźć czas na tradycyjny wpis z podsumowaniem całego roku. Tym razem postanowiłam jednak ubogacić go zdjęciami moich świątecznych dekoracji oraz tego, jak przygotowaliśmy nasz dom do Świąt, które liczyły u nas niemal 20 osób. Na końcu wpisu znajdziecie też film z naszej Wigilii:) Jedno jest pewne: te Święta zapamiętamy na zawsze – były niesamowite! I stanowiły taką wisienkę na torcie, jeśli chodzi o cały mijający rok. Ale cofnijmy się do stycznia 2019…
Pamiętam to jak dziś. Godzina 15.00, a my dopiero co uporaliśmy się z przewiezieniem kartonów z naszego mieszkania do nowego domu i chcieliśmy najzwyczajniej w świecie zrobić zakupy na naszą „szaloną” Sylwestrową noc. Okazało się to nie lada wyzwaniem i próbą cierpliwości, bo utknęliśmy w koszmarnym korku, a w sklepie zebraliśmy „resztki”. Nic nie było nas jednak w stanie wyprowadzić z równowagi i szampańskiego nastroju, bo właśnie mieliśmy spędzić pierwszy Sylwester w nowym domu, naszym własnym! We dwoje, z Netflixem, herbatą z imbirem i sushi – w łóżku, bo oboje byliśmy chorzy. Stan domu na dzień 31.12.2018 r. – w dolnej łazience tylko toaleta, w górnej tylko wanna. Podłogi położone w połowie domu, w drugiej połowie – beton. Połowa kuchni, ale korzystać z niej się nie dało. Brak łóżek, kanapy, jeden stół i kilka krzeseł. Noc spędziliśmy w pokoju gościnnym na materacu i… było cudownie! To jeden z lepszych, o ile nie najlepszy Sylwester do tej pory:) Dlatego w tym roku zrezygnowaliśmy z balu, wyjazdu w góry, domówki i Sylwester chcemy spędzić tak, jak rok temu z tą różnicą, że dom jest prawie skończony:)
Resztę stycznia spędziliśmy na codziennym dojeżdżaniu ok. 100 kilometrów do Wrocławia, bo mieszkaliśmy u rodziców K., a razem z naszą ekipą codziennie remontowaliśmy coś w domu. Ten czas wspominam z łezką w oku – było męcząco, ale wspaniale! Musieliśmy łączyć dojazdy, remont, pracę i… szkołę. Oboje aż do wakacji studiowaliśmy weekendowo kolejne kierunki. Łatwo nie było, ale warto.
W styczniu wyskoczyliśmy w Góry Sowie na odrobinę śnieżnego szaleństwa i do ukochanej Fregaty.
Luty rozpoczął się dla nas w Krakowie – miałam szkolenie, a przy okazji chcieliśmy trochę odetchnąć. Kilka razy byliśmy też w Poznaniu i dalej remontowaliśmy nasz dom.
W marcu skończyłam 30 lat i przeżyłam niezapomniane urodziny:) Wtedy też wpadłam na pomysł zorganizowania naszej 30. Temat przewodni: PRL! To właśnie pod koniec marca, wraz z nadejściem wiosny, zamieszkaliśmy w naszym wymarzonym domu na stałe <3 Brakowało ogromu rzeczy, ale kto by się tym przejmował – ważne, że w końcu byliśmy na swoim.
W kwietniu… dalej trwał remont;) Zakończyliśmy też z powodzeniem coś, co trwało kilka miesięcy i rozpoczęłam pewną współpracę, która zaowocowała kilka miesięcy później.
Majówkę spędziliśmy rodzinnie: trochę u nas, trochę w podróży. Odwiedziliśmy ponownie Fregatę i nasz Pałac Kamieniec. Byliśmy też na komunii mojego chrześniaka:) Ponownie kilka razy odwiedziliśmy też Poznań.
Czerwiec rozpoczął się cudownie! W Dzień Dziecka odbyła się nasza 30 – wszyscy przebrali się w stroje z lat 70 i 80, wystrój sali, jedzenie i muzyka również były w klimacie PRL. Impreza wyszła nam idealnie <3
Tydzień później rozpoczął się u nas sezon parapetówkowy. Ogólnie zorganizowaliśmy ich aż 6;) W czerwcu poznaliśmy się nieco bliżej z naszymi sąsiadami i od razu bardzo się zaprzyjaźniliśmy – na tyle, że całe wakacje spotykaliśmy się niemal codziennie. Kupiliśmy nawet specjalnie stół i krzesła przed dom, żebyśmy mieli gdzie siedzieć;) Oni w zamian za to zapraszali nas na basen – i jeden i drugi sąsiad latem mają baseny długie na prawie 10 metrów, a szerokie na 3, więc można było nawet popływać;)
Również w czerwcu spełniłam swoje marzenie i pojechaliśmy do Pragi na koncert Backstreet Boys! <3 Było tak fajnie, że nawet mój mąż śpiewał ze mną niezapomniane hity;) W tym samym miesiącu zorganizowaliśmy kilkukrotnie ognisko z sąsiadami i pojechaliśmy do Warszawy – ja na szkolenie, mój mąż w celach turystycznych;)
Pod koniec czerwca ruszyłam z moim nowym projektem, który nadal wymaga pewnych udoskonaleń, ale jestem z niego dumna! Połączyłam coaching i miłość do podróży i stworzyłam firmę, która organizuje podróże szyte na miarę:)
Całe wakacje minęły nam w towarzystwie sąsiadów, rodziny i przyjaciół. Grille, ogniska, spotkania. Odwiedziliśmy Łódź, gdzie załatwiłam kilka spraw związanych z moją nową działalnością. Zabraliśmy babcię do Fregaty, by świętować jej urodziny. Kilka razy znowu byliśmy w Poznaniu – to był w tym roku nasz drugi dom;)
W sierpniu zorganizowałam trzy parapetówki pod rząd: w niedzielę, następny piątek i sobotę. Dla rodziny i sąsiadów. Połączyłam to z naszą drugą rocznicą ślubu i urodzinami mojego K. Było super!
Wrzesień rozpoczęliśmy relaksem w Mietkowie, gdzie zapisaliśmy się do klubu jachtowego, żeglowaliśmy i jedliśmy gofry. Później znowu byliśmy na szkoleniu w Warszawie, w Poznaniu i w końcu wyjechaliśmy z przyjaciółmi nad upragnione morze – to już taka nasza tradycja:) Po Ustroniu Morskim i Kołobrzegu przyszedł czas na… Poznań!;)
W październiku byliśmy w Radomiu na weselu naszych przyjaciół, a później spędziliśmy kilka dni w naszym ulubionym miejscu na wschodzie Polski – w Kazimierzu Dolnym. Tydzień później zwiedziliśmy Włocławek przy okazji spotkania biznesowego i stwierdziliśmy, że to miasto ma najdziwniejszy rynek jaki widzieliśmy.
Piękną, złotą jesień spędzaliśmy we Fregacie (w 2019 widzieliśmy ją o każdej porze roku), w Pałacu Kamieniec, w okolicach Wrocławia. Sporo też jeździliśmy na rowerach i biegaliśmy – mój mąż zajął się bieganiem całkiem poważnie i ma w swojej kolekcji już kilka medali:)
Wyskoczyliśmy też na małe, weekendowe SPA do Torunia. Byliśmy znowu w Poznaniu i w Warszawie, na ostatnim w tym roku szkoleniu.
Po raz drugi w życiu zostałam chrzestną, w dodatku dla synka mojego przyjaciela, który był świadkiem na naszym ślubie:) I niech ktoś mi powie, że przyjaźń damsko – męska nie istnieje!
Po raz pierwszy z kolei zostałam najprawdziwszą ciocią mojego bratanka:)
W grudniu pochłonęły nas przygotowania do pierwszej Wigilii w naszym domu, w dodatku Wigilii na 18 osób! Tak jak pisałam wcześniej, te Święta były magiczne i wyjątkowe! Tak sobie wymarzyliśmy i tak właśnie było:)
Jak już pewnie zauważyliście, ten rok wyglądał nieco inaczej niż minione lata. W moich podsumowaniach zawsze królowały podróże i jeszcze więcej podróży. W domu praktycznie nie bywaliśmy, a tu proszę – niemal cały 2019 rok spędziliśmy na miejscu;) Ma to związek z kilkoma sprawami.
Po pierwsze i najważniejsze, w końcu zamieszkaliśmy w naszym własnym, wymarzonym, wyśnionym domu, w którym czujemy się cudownie! Jak więc moglibyśmy go opuszczać na dłużej?! Przestaliśmy nawet nocować w naszych rodzinnych domach i jeździliśmy tam tylko za dnia;) Ten, kto spełnił swoje marzenie o mieszkaniu czy domu, ten zrozumie to uczucie:)
Po drugie, cały czas ten nasz dom remontujemy. Pomaga nam w tym rodzina, a zwłaszcza nieoceniony dziadek. Robimy wszystko powoli, ale dobrze. Jedna ekipa składająca się z obcych ludzi zrobiła nam remont szybko, ale bardzo źle, wręcz tragicznie. Dlatego nigdy więcej. Jednak pomoc w remoncie rodziny wiąże się z tym, że musimy być na miejscu i brać w tym udział, dlatego dłuższe wyjazdy w ogóle nie wchodziły w tym roku w grę.
Po trzecie, dopóki nie kupiliśmy domu, na podróże wydawaliśmy ogromne sumy. Na szczęście bądź nieszczęście kupno domu zbiegło się z naszymi studiami. Nie muszę chyba tłumaczyć, że dom to ogromna inwestycja. Najpierw trzeba za niego zapłacić, a później go urządzić. My zdecydowaliśmy się urządzać go bez kredytu, co wiąże się z wydatkami rzędu kilku tysięcy nie raz, a każdego miesiąca. Dodatkowo studia, które sobie wybraliśmy, kosztują bardzo dużo. Zainwestowaliśmy też w nasze nowe działalności i tak okazało się, że nagle trzeba wybierać: solidne wykształcenie, własny dom i nowe firmy, czy eksplorowanie kolejnych kontynentów. W tym roku wybór był prosty i nie żałujemy naszej decyzji:) Za podróżami trochę zatęskniliśmy i z pewnością będą one smakować jeszcze lepiej niż dotychczas:) A najpiękniejszą podróżą w tym roku była ta związana z naszym domem:)
Ten rok minął więc pod znakiem domu, prac w domu i… imprez. Zorganizowaliśmy ich aż 10! Swoją drogą takie imprezy to również spory wydatek. Ale… jak wyżej. Nie żałuję niczego! Każdą imprezę powtórzyłabym i zrobiłabym wszystko tak samo. Tyle razy usłyszałam tego roku, że powinnam zająć się taką organizacją zawodowo, że poważnie zaczęłam zastanawiać się, czy nie zmienić profesji;) Zobaczymy co przyniesie nam nowy rok w tej kwestii:)
Zdarzyły nam się w tym ogromie szczęścia również porażki, na które właściwie nie mieliśmy wpływu, choć w sumie mogliśmy lepiej wybrać osoby do współpracy… Jak to jednak mówią: porażka może nas nauczyć więcej niż zwycięstwo. I ja taką lekcję odebrałam od życia, a teraz zamierzam wykorzystać to w dalszej drodze do sukcesu:)
I tak przebrnęliśmy przez mój rok 2019. Czego mogę sobie i Wam życzyć w nadchodzącym roku? Myślę, że przede wszystkim zdrowia, bo to ono jest najważniejsze, o czym przekonałam się w tym miesiącu. Spełniajcie marzenia, kochajcie i bądźcie kochani, ale przede wszystkim bądźcie dobrzy – pamiętajcie, że nie tylko dobro zawsze wraca. Karma jest przedziwnym zjawiskiem:)
Szczęśliwego Nowego Roku 2020!