8 January 2024

Podsumowanie roku 2023

#mygorgeousinspirations
Autor:
Di | #mygorgeousinspirations

Szczęśliwego nowego roku! Nie chciałam zaczynać jak zwykle – od tłumaczenia siebie i swojej nieobecności tutaj, więc tym razem pojawiam się z konkretnymi, dobrymi wiadomościami:)

Podsumowanie minionego roku na blogu to dla mnie rzecz święta – głównie dlatego, że to moja pamiątka na przyszłość i do takich wpisów bardzo często wracam.

Dlatego tradycyjnie nie przedłużając wstępu, chciałabym przejść do podsumowania, a jeśli dotrwacie do końca to dowiecie się co takiego bardzo mnie emocjonuje od kilku dni i co mam Wam do przekazania:)

Styczeń.

Rok rozpoczęliśmy tym, co przewijać się będzie tu nieustannie przez kolejne miesiące, czyli spotkaniami z rodziną i przyjaciółmi. Było tego naprawdę sporo! Jednak w styczniu dokonaliśmy również pewnej reorganizacji na gruncie zawodowym i stworzyliśmy z moim K. spółkę cywilną Palatium Iuris. Na przełomie stycznia i lutego po roku ciężkiej pracy powstała również nasza nowa strona www. To połączenie kancelarii adwokacko – radcowskiej z coachingiem biznesowym oraz wyceną nieruchomości. To spełnienie naszych marzeń <3

Luty.

Kolejny miesiąc rozpoczęliśmy weekendem w górach, w Karpaczu. Śnieg, domek z pięknym widokiem, sanki i spotkanie z siostrą mojego K. i jej rodziną:) Zapoczątkowaliśmy też herbatki i deserki przy dźwiękach pianina w Hotelu Gołębiewskim w Karpaczu – nieco później okaże się, że odwiedziliśmy to miejsce jeszcze kilka razy w ciągu roku. Oprócz tego mieliśmy mnóstwo spotkań z przyjaciółmi – razem i oddzielnie. Spędziłam dzień z moim przyjacielem jak za dawnych lat:) Na koniec miesiąca wybraliśmy się na weekend do Warszawy z przyjaciółmi – do SPA. Z przyjaciółmi, z którymi widzieliśmy się przynajmniej raz w miesiącu przez cały rok, czasem dwa <3

Marzec.

W Dniu Kobiet wybrałyśmy się z przyjaciółką na babski wypad do… Karpacza – na masaż, relaks i na kawę i deser do Gołębiewskiego;) Po powrocie spędziłyśmy czas z naszymi mężami i dziećmi, którzy razem na nas czekali, a później wróciliśmy wszyscy do nas na nocny maraton planszówek. Dołączyli do nas sąsiedzi, z którymi w tym roku przekroczyliśmy wszelkie granice i spędzaliśmy tyle czasu, że czasem aż więcej z nimi niż bez nich:)

Nadszedł czas moich urodzin i… 5 imprez urodzinowych <3 A na koniec miesiąca wybraliśmy się na weekend do Krakowa (było magicznie!), do Rudy Śląskiej (do rodziców naszej przyjaciółki, których traktujemy jak własnych – z wzajemnością <3 w tym samym czasie ta właśnie przyjaciółka z mężem, siostrą i mężem siostry odwiedzała moich dziadków – powtarzam: kocham nasze szalone życie!) i do Poznania.

Kwiecień.

Kwiecień to Wielkanoc spędzona w rodzinnym domu mojego K. z całą rodziną i wypad do naszego Pałacu Kamieniec z moimi rodzicami:) To również nadal wiele spotkań.

Maj.

Majówkę spędzaliśmy z sąsiadami w Pradze, Wiedniu i zamku Mikulov. W kolejny weekend wybraliśmy się z moim bratem, bratową i dzieciakami do Szklarskiej Poręby, a ja jak to ja, musiałam wykorzystać okazję i wybrać się na masaż do mojego ulubionego miejsca w Osadzie Śnieżka:) Zaliczyliśmy jeszcze Komunię bratanicy K. i już pędziliśmy na nasz tradycyjny wyjazd z przyjaciółmi do Ustronia Morskiego (samo Ustronie odwiedziliśmy w tym roku aż 3 razy!) <3

Czerwiec.

Najpierw odwiedziliśmy Poznań, a na długi weekend spontanicznie skoczyliśmy do Ustronia Morskiego – Mia była przeszczęśliwa:) Prosto znad morza wróciliśmy do naszego Wrocławia na szybkie zakupy i wieczorem gościliśmy przyjaciół, a na następny dzień wybrałam się z przyjaciółką nad Odrę do mojej ulubionej restauracji. Kolejny weekend to spotkanie z kolejnymi przyjaciółmi i rejs statkiem po Odrze, a jeszcze inny weekend spędziliśmy z moimi rodzicami w Karpaczu i… hotelu Gołębiewskim, wiadomo;) Na koniec gościliśmy moich chrzestnych i zabraliśmy ich do Mietkowa – stałego, wakacyjnego puntu niedaleko Wrocławia.

Wybraliśmy się też w okolice Warszawy załatwić pewną ważną sprawę i przy okazji zwiedziliśmy piękny pałac.

Lipiec.

Wróciłyśmy z przyjaciółką do naszych spotkań w Zamku Topacz <3 nabrałyśmy nowej energii do działania i postanowiłyśmy coś razem stworzyć – idzie to w dobrym kierunku póki co:) Sporo jeździliśmy rowerami razem z naszą dzielną podróżniczką w foteliku:) Kogo tylko się dało zabieraliśmy do nowo odkrytej pizzerii #pizzapiazza – najlepsza pizza w mieście! Byliśmy w kinie – pierwszy raz od urodzenia się Mii – bez Mii rzecz jasna:) Na koniec miesiąca mój mąż wybrał się z kumplem na koncert, a do mnie i do Mii przyjechała siostra męża z Hanią, która jest najlepszą przyjaciółką Mii i spędziłyśmy babski weekend, m.in. w Zamku Topacz:)

Sierpień.

Oj co to był za miesiąc! Rozpoczęliśmy go w szpitalu, na planowanym zabiegu wycięcia trzeciego migdałka u Mii. Jaka to dzielna mała pacjentka! Przy okazji odwiedziliśmy Poznań, czyli siostrę K., a tydzień później kolejny raz podczas kontroli u lekarza czy po zabiegu wszystko ok. Zabieg oczywiście był prywatny, bo taką poradę dała nam przemiła pani doktor w publicznym szpitalu, że jak nie chcemy czekać 4 lat to tylko prywatnie;)

Dostaliśmy zielone światło od lekarza, więc prosto z Poznania pojechaliśmy do Warszawy, na nasz tradycyjny pobyt w ukochanym hotelu. Tym razem dołączyli do nas moi chrzestni, którzy specjalnie dla mnie postanowili towarzyszyć mi w spełnieniu marzenia i wybraliśmy się na koncert IMAGINE DRAGONS! Co to była za wieczór! Co to była za noc <3 K. został w hotelu z Mią, która od czasu koncertu cały czas chciała słuchać utworu „believer”, skakała po łóżku i śpiewała „baliba”:) Do dziś mówi mi w aucie: mama włącz pana od baliba;)

Tydzień później razem z sąsiadami i siostrą K. z rodziną pojechaliśmy do Zamku Czocha na Harry’ego Pottera <3 Był to akurat dzień urodzin K. i nasza 6 rocznica ślubu, więc nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie wymyśliła. Na drugi dzień powiedziałam mężowi, że będziemy odpoczywać, natomiast godzina po godzinie do naszego domu zaczęli się zjeżdżać goście – najpierw moi rodzice i dziadkowie, później sąsiedzi, przyjaciele i w końcu rodzice K. To było kolejne spotkanie – niespodzianka, które długo będziemy wspominać <3

W międzyczasie zostawiliśmy Mię u moich dziadków i pojechaliśmy do Konina na.. rozprawę w sprawie naszego włamania (które miało miejsce na początku 2022 roku). Wspominałam Wam, że mieliśmy szczęście, że poza gotówką udało nam się odzyskać wszystko – zwłaszcza moją obrączkę i pierścionek zaręczynowy. Na rozprawie spojrzałam w oczy temu, który razem z innymi był u nas w domu. Temu, który wyrządził nam tyle zła. Miałam jakąś dziką satysfakcję, że sprawiedliwości stało się zadość.

Na koniec sierpnia wybraliśmy się do rodziny, która mieszka nad samym jeziorem, a tam narodziła się nowa przyjaźń – Mia lat niecałe 3 i Danusia – ciocia, która jest w wieku moich dziadków <3 Pływaliśmy w jeziorze, zrobiliśmy ognisko, a później pojechaliśmy do… Ustronia Morskiego!:)

Po powrocie było nam niesamowicie smutno i wzruszająco – Mia zakończyła swoją przygodę ze żłobkiem:( Nawiązała taką więź z ciociami, że nie tylko one dostały upominek od niej, ale też ona od nich!

Wrzesień.

Nadszedł czas dla nowego rozdziału. Mia poszła do przedszkola, które wybraliśmy zanim pojawiła się na świecie. Jest tuż obok działki, która chyba nadal na nas czeka i którą bardzo chcielibyśmy kiedyś kupić:) Okolica jest dla mnie magiczna! Przedszkole mamy zdecydowanie bliżej niż żłobek, więc jest lepiej, a Mia nadal przedszkolem jest zachwycona.

Spędziliśmy trochę czasu z przyjaciółmi na ich działce, a później wspólnie na pierwszym koncercie Mii i córeczki przyjaciół. Rozpoczęliśmy wieczorne maratony domowego sushi z sąsiadami, w któryś weekend wybraliśmy się kolejny raz do rodziny nad jezioro, na spacer z Alpakami i zakończyć sezon kąpieli w jeziorze – posmakowałam pływania na desce SUP i zakochałam się na tyle, że w tym roku chcę kontynuować tę przygodę.

We wrześniu byliśmy też na weselu, które na długo zapadnie nam w pamięci <3 Głównie dlatego, że Mia okazała się miłośniczką wesel i przetańczyła je aż do 22.30 niemal bez przerwy – była jedynym dzieckiem i jedyną osobą, która nie schodziła z parkietu:) Później bez problemu została na noc z naszymi przyjaciółmi – zasnęła z ukochaną ciocią Kasią:) A ja z tą właśnie ciocią spędziłam cały dzień kilka dni później <3 Zaliczyłam jeszcze popołudnie u mojego przyjaciela, a na koniec miesiąca spotkaliśmy się całą rodziną u nas – moi dziadkowie, rodzice i brat z rodziną:)

Październik.

Miesiąc rozpoczęliśmy w naszej jesiennej Fregacie, czyli restauracji nad jeziorem, do której często jeździmy z rodziną. Tym razem wybraliśmy się tam z moimi rodzicami przy okazji Targu Staroci w Świdnicy. Zapoczątkowałyśmy też z sąsiadką środowe, babskie wieczory z herbatką, sałatką i babskim serialem – staramy się tego trzymać cały czas, bo to super sprawa!

W październiku mój mąż został też drugi raz chrzestnym:) Tym samym oprócz Mii mamy jeszcze dwie „córeczki” męża i moich trzech „synków”:) Sporo sprzątaliśmy tej jesieni na strychu, żeby w końcu oczyścić pomieszczenia z drugiego piętra i zabrać się za remont. Przygotowaliśmy z sąsiadami „kolację przedwyborczą” i razem poszliśmy na wyboru. W związku z tym, że mamy w Polsce nareszcie koniec pewnej niezbyt dobrej ery (nie chcę pisać tu wprost) podjęliśmy pewne decyzje dotyczące tego, co od dłuższego czasu chodziło nam po głowie i w październiku właśnie zaczęliśmy spotykać się z naszym drugim sąsiadem, który bardzo nam pomógł i oboje z K. jesteśmy w szeregach pewnej partii (póki co nie chcę pisać tu nic więcej);)

Na moje imieniny wybraliśmy się kolejny raz z przyjaciółmi nad morze – tym razem do Trójmiasta. Ależ było pięknie! Jednak morze jesienią ma swój niepowtarzalny urok.

Natomiast na koniec miesiąca spełniliśmy marzenie, o którego istnieniu nie mieliśmy nawet pojęcia! W wyniku pewnego splotu wydarzeń, przejęliśmy kancelarię! Tym samym staliśmy się właścicielami dwóch kancelarii – naszej, która jako spółka istnieje dopiero od stycznia, więc dopiero raczkuje (choć jak na tak krótki czas i tak działa już prężnie) i kancelarii, która ma już swoją renomę, klientów i jakąś historię. Wiązało się to ze świadomą rezygnacją z wakacji, budowy i wielu innych spraw, bo ta transakcja to ogromny wydatek, ale było warto!

Listopad.

Halloween spędziliśmy z sąsiadami – Wszystkich Świętych też, na spacerze w jesiennym parku. O groby zadbaliśmy wcześniej, a o zmarłych pamiętamy każdego dnia.

W kolejny weekend udało nam się odwiedzić naszą ukochaną babcię, tzn. babcię mojego K., ale dla nas każda babcia jest wspólna. Długo z nią rozmawialiśmy, wyprzytulaliśmy – Mia też. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy co takiego nadchodzi.

W nasze ulubione święto 11.11. zorganizowaliśmy naszej Miuni urodziny – najpierw w domu, na 30 osób! (bez pomocy sąsiadów to by się nie udało;)), a na drugi dzień dla przyjaciół z dziećmi w sali zabaw – było rewelacyjnie!

Tydzień później skoczyliśmy z moimi chrzestnymi do Szklarskiej Poręby i Karpacza do spa i… do Gołębiewskiego na deser;)

Ledwo wróciliśmy i pamiętam, że zaczął okropnie padać deszcz – to niebo płakało razem z nami za naszą babcią – odeszła od nas w wieku 92 lat. Listopad więc był smutny…

Grudzień.

Chcieliśmy poprawić sobie humory i wprawić w świąteczny nastrój, więc zaczęliśmy od Warszawy, a tam nasz stały grudniowy punkt, czy Flora Point – najbardziej świąteczny, magiczny sklep. Wracając, tuż pod domem mieliśmy stłuczkę – na policję w tym kraju czeka się… 6 godzin;) Na szczęście nic takiego się nie stało, a pod domem czekała na nas nasza choinka, którą od razu na drugi dzień ubraliśmy <3

Kolejny weekend to Poznań – świąteczny Jarmark i pierniczki z Hanią:) Później pierwsze świadome Mikołajki Mii – upiekłyśmy Mikołajowi ciasteczka, a on zostawił prezent pod choinką i zgubił czerwonego buta;)

Znaleźliśmy też fachowców – czarodziejów, którzy rozpoczęli spełnianie naszych wnętrzarskich marzeń od szafy w korytarzu, która udaje lustro <3

Nadszedł czas tradycyjnej Wigilii z przyjaciółmi – w tym roku udało nam się zebrać przy stole w 17 osób<3

Byliśmy na pierwszym występie Mii w przedszkolu – śpiewała, tańczyła, a później wspólnie zrobiliśmy śnieżną kulę na warsztatach <3

Byliśmy z moimi dziadkami na Jarmarku wrocławskim, spędzaliśmy sporo czasu z rodziną i przyjaciółmi, aż w końcu… pochorowaliśmy się tradycyjnie na koniec roku;)

Wigilię w tym roku spędzaliśmy z rodzicami i rodzeństwem K., pierwszy dzień Świąt z moimi rodzicami i dziadkami, a potem z chrzestnymi, a drugi dzień z drugimi dziadkami – mieliśmy jeszcze spotkać się z moim przyjacielem i jego synkiem – moim chrześniakiem, ale to właśnie wtedy Mia złapała nam przeziębienie.

Sylwestra spędziliśmy z sąsiadami i z sushi;) A w Nowy Rok po 3 godzinach snu pomknęliśmy na tradycyjne spotkanie noworoczne z moimi dziadkami, drugimi dziadkami i rodzicami:)

Tak nam minął rok 2023:) Najważniejsze, że jesteśmy zdrowi, że jesteśmy razem i że nasza rodzina jest zdrowa i możemy spotykać się kiedy tylko chcemy. To był rok wielu decyzji, rozwoju (nasza jedna, a później druga kancelaria, decyzja o wstąpieniu do partii, zapisanie Mii na karate i ceramikę), cudownych momentów, ale też smutku (trzy pogrzeby w ciągu trzech miesięcy, operacja babci, pobyt w szpitalu członków rodziny). To były ważne momenty jak np. zabieg Mii. Wyszliśmy z tego roku mądrzejsi, bogatsi o pewne doświadczenia, biedniejsi o niektóre osoby, które należało zostawić w przeszłości, pełni motywacji, zapału do pracy i nadziei na przyszłość.

Na koniec dla wytrwałych coś, o czym wspominałam na początku:) Otóż kilka dni temu, podczas burzy mózgów z naszymi dziewczynami od marketingu wpadłyśmy razem na pewien pomysł. Odkąd zyskałam tytuł magistra prawa, następnie adwokata, magistra psychologii i w końcu dyplomowanego coacha, cały czas marzyłam żeby połączyć to w całość i udało się – Palatium Iuris to kancelaria, ale również usługi coachingowe. Jednak tam skupiam się bardziej na coachingu biznesowym, ale też swoją ofertę kieruję do osób, które często zamiast prawnika potrzebowały po prostu rozmowy, wsparcia, dobrego słowa i tego, że ktoś ich wysłucha.

Natomiast cały czas mam w głowie potrzebę pisania – tak jak kiedyś tutaj, na blogu, dzielenia się wiedzą, motywowania innych (bo często piszecie, że brakuje Wam mojej blogowej motywacji – mi brakuje tego jeszcze bardziej!) i coachingu takiego bardziej lifestylowego, rozwoju. No i właśnie podczas rozmowy, dziewczyny rzuciły pomysł: a co jeśli oddzieliłabyś kwestie biznesowe od tych życiowych i swoją działalność coachingową oparła na istniejącym już blogu? Jak dla mnie to pomysł rewelacja <3 Z racji tego, że będzie to poniekąd moja działalność, to będę bardziej zmotywowana żeby tu pisać, będę miała stronę, która będzie moją wizytówką, wrócę do blogowania – same plusy:)

Stworzyłam nawet sobie na szybko wizytówkę:

Z nową energią zapraszam Was do mojego świata – na blogu będzie pojawiać się zdecydowanie więcej treści z zakresu psychologii, rozwoju, motywacji, ale nie wykluczam też od czasu do czasu podróży czy kulinarnych wątków. Zapraszam Was również do śledzenia mojego konta na Fb, ponieważ tam uzyskacie informacje dotyczące współpracy ze mną – możliwość zapisania się na sesje coachingowe online, a w niedalekiej przyszłości również stacjonarnie:)

Życzę Wam i nam ogromnej porcji zdrowia i sporej dawki szczęścia! Z resztą sobie poradzimy:)

FacebookTwitterGoogle+

Dodaj odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany