Wczoraj obudził nas dość pochmurny dzień. Niebo wyglądało jakby zaraz miał lunąć deszcz. Nie zachęcało to jednym słowem do wynurzania się z ciepłego łóżka, a przecież dzień wcześniej w głowie zrodził mi się pomysł zabrania mojego Maleństwa na wycieczkę! I co tu począć? Po chwili namysłu odziałam stopy w milutkie sówki (zimowe papcie!) i zajrzałam do kuchni, w której rozbrzmiewała muzyka. To miejsce w mieszkaniu, w którym zły humor, problemy i troski odchodzą w niepamięć. Tak było i w tym przypadku. Na śniadanie zaserwowałam jajecznego Zenusia (Zenuś to pomysł mojego Maleństwa ? K. Czasem potrafi być rozbrajająco rozkoszny;)). Od razu wokół nas zrobiło się kolorowo i nawet słońce wyjrzało na chwilę zza chmurki, co by się z nami przywitać.
Mój pomysł dostał drugie życie i po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę:) Mojemu K. zakryłam szalem oczy, żeby niespodzianka była naprawdę niespodzianką. Po dojechaniu na miejsce okazało się, że jesteśmy w ? ZOO! Tak, moim pomysłem okazało się Wrocławskie Zoo. Radość K. nie miała granic i przypominała szczerą radość czterolatka (teraz już jest jasne, skąd to Maleństwo ?). Ostatni raz w Zoo byliśmy dwa lata temu w Pierwszy Dzień Wiosny i niestety, nie dotarliśmy wtedy do jego ukochanych wilków. Teraz za to spotkanie z nimi trwało kilka długich minut;)
Oprócz wilków zobaczyliśmy też wiele innych sympatycznych stworzeń, m.in.:
Zabawne foki
Opancerzone nosorożce
Marty?ego, który uciekł z Madagaskaru w poszukiwaniu przyjaciela Alexa (którego tym razem nie udało nam się zobaczyć?)
Słodkie, małe zwierzątko, które podobno jest pandą
Więcej niż jedno zwierzę i nie jest to owca ? czyli plującą lamę;)
Kuzynów strusia pędziwiatra
Sowę ? mądrą głowę!
Uroczy plac zabaw
Wiewiórkę??
Wszelakiego rodzaju rybki i mieszkańców morza oraz rzek i jezior:)
Krwiożerczą piranię!
Gady, płazy i płaziki ..
? i świecące skorpioniki!
Motylki skrzydlate:)
Żółwia, którego akurat nie było w domu ?
? ponieważ wyskoczył z kolegami na miasto coś przekąsić w Barze sałatkowym;)
A ten tu podejrzliwie się nam przyglądał?.
Król Julian cudownie się nam rozmnożył:)
Byliśmy także w kuchni dla zwierząt
Ale te zwierzęta dziwnie przypominały ludzi ?
a Kasia o rok młodsza od mojej mamy odpoczywała sobie w kąciku;)
Za to ten przyjaciel dumnie prezentował się przed naszym obiektywem
Tarzana niestety nie spotkaliśmy ?
Ale skrzeczące pawiany owszem;)
Którym nie podobało się, że chcemy sobie z nimi zrobić zdjęcie.
Słonie bardziej nas zaakceptowały;)
Nachodziliśmy się w tym naszym Zoo, ale wracaliśmy z uśmiechami na twarzach:) Jedyne do czego mam zastrzeżenia to cena za bilet ? 30 zł od osoby! No halo! Kiedyś było to jedyne 3 zł ?
Obok Zoo znajduje się jeszcze jedno miejsce, które wczoraj odwiedziliśmy, a na Odrze pływa pewna Barka ? ale o tym innym razem;)
My nasz długi dzień zakończyliśmy aromatyczną kawką z kardamonem i czekoladą:
p.s.: Zobaczcie, że mamy w mieszkaniu odrobinę własnego ZOO. Mieszkają z nami Lucjan, Basia, Riki, Riko, Riku, Rika, Fryderyk, Ferdynand, Filip i Feliks. Na zdjęciu nowy mieszkaniec naszego akwarium, Filip właśnie:
A czasem przylatują też mali, kolorowi przyjaciele i przysiadają na chwilę na tarasie:
Mam nadzieję, że kiedyś uda nam się powiększyć grono naszych małych mieszkańców o kolejnych:)