Moje pierwsze zdanie tutaj powinno brzmieć: Przepraszam za zaniedbanie mojego bloga. Tak więc zgodnie z powyższym przepraszam za niedodanie żadnego wpisu przez ponad tydzień! Jednak mam bardzo dobre wytłumaczenie, o czym za chwilę się przekonacie sami;)
Poprzedni tydzień i troszkę tego, który aktualnie trwa spędziłam w domu. Nareszcie odpoczęłam od zgiełku dużego miasta, od tego nieustannego pośpiechu, od masy ludzi. Nareszcie mogłam odpocząć po ciężkim roku akademickim na jednych i drugich studiach. Tak naprawdę wycieczki nie mogą równać się prawdziwym wakacjom, bo na wycieczce idzie się porządnie zmęczyć;)
A takich prawdziwych wakacji w tym roku mi brakuje. Obiecaliśmy sobie, że wybierzemy się na nie w nagrodę za zdanie najważniejszego (póki co) w życiu egzaminu we wrześniu.
Odpoczęłam również od internetu. Szczerze mówiąc nie miałam nawet zbytnio czasu na ?marnowanie? godzin w sieci. Dobrze mi to zrobiło, jednak za prowadzeniem bloga tęskniłam. A to znowu ma swoje plusy, bo wiem, że to pisanie ma sens i sprawia mi prawdziwą przyjemność.
Cóż więc wypełniało mi dni? Wstawałam z reguły około godziny 10.00, wybierałam się do babci i dziadka, gdzie jadłam pyszne śniadania przyrządzone przez babcię. Następnie spędzałam czas w ogrodzie zatopiona w książkach i słońcu. Piłam herbatki miętowe i jadłam jagody, maliny, wiśnie, agrest..
Jeździłam na rowerze, chodziłam na spacery. Poznałam tajniki gry w pokera i ? udało mi się wygrać za pierwszym razem (jaka szkoda, że nie graliśmy na pieniądze;)).
Najważniejsze jednak jest to, że spędziłam mnóstwo czasu z rodziną i przyjaciółmi, z którymi gdy jestem we Wrocławiu widuję się rzadziej. Kilka razy dziennie odwiedzałam to jednych dziadków, to drugich. Popołudnia z rodzicami, wieczory z bratem. Udało mi się trafić na dzień urodzin mojego chrześniaka!:) Powróciłam do starych dobrych czasów dzieciństwa i wczesnej młodości, które miałam naprawdę cudowne. Nacieszyłam się wszystkimi i wszystkim.
Dziś zapraszam Was na kilka migawek z mojego wspaniałego tygodnia, a już jutro postaram się przygotować zaległe wpisy jeszcze o Rzymie. Miłego wieczoru!:)
Do tego radia mam ogromny sentyment. Towarzyszy mi chyba od samych narodzin, najczęściej służy do słuchania naszego lokalnego Radia Centrum;)
Moja mama zrobiłam w któryś dzień niesamowicie pyszne ciasto! Przepis ukradłam, czas najwyższy je upiec:)
A to jest Wiatrak. Wiem, że nie da się tego nie zauważyć, ale ten Wiatrak to nie taki zwykły wiatrak. To miejsce, z którym większość mieszkańców moich okolic ma jakieś wspomnienia.
To natomiast jest miejsce znajdujące się w pobliżu mojego miasta, nazywa się ?Jezusek?. Nazwa pochodzi od figury Jezusa, która widoczna jest na zdjęciu. Osobiście nie zapomnę nigdy chwili, w której odkryłam to miejsce. Moi ?zabawni? koledzy pewnego wieczoru zawiązali mi oczy szalem i wsadzili do samochodu. Jechaliśmy jakieś 20 minut, po czym pomogli mi wysiąść, wzięli pod rękę i poprowadzili najpierw jakąś polną drogą, następnie weszłam na mostek, który strasznie się chwiał i skrzypiał, słyszałam też wokół siebie szum wody. Przeszliśmy kilkanaście metrów, poczułam grunt pod nogami, a oni zdjęli mi szal, równocześnie chwytając moją rękę i kładąc ją na czymś zimnym. W tym samym czasie moim oczom ukazała się biała zjawa dodatkowo podświetlona latarką. Krzyknęłam i chciałam uciec, jednak po chwili zorientowałam się, że stoi przede mną figura Jezusa, a nie żadna zjawa;) Od tej pory zrobiłam ten dowcip chyba wszystkim innym znajomym. Niestety, jak widać na zdjęciu, staw wokół wysepki z figurą jest już suchy i nasze miejsce odeszło w zapomnienie?
To już Pałac Radziwiłów w Antoninie. Jest to miejsce koncertów Chopinowskich, a my jeździmy tam najczęściej na obiad, lody, spacer albo nad zalew, gdzie można się poopalać i popływać, nawet łódką;)
Jakość kiepska. Udało mi się w końcu być na koncercie zespołu, w którym gra mój brat. Była to chyba najlepsza impreza na jakiej byłam!:)
Na innych imprezach i uroczystościach też byliśmy;)
Mój kochany chrześniak rośnie jak na drożdżach!
Bełczyna. Nasza ?górka?:) Miejsce idealne na piknik, cel wycieczki rowerowej, albo romantyczne urodziny, które zorganizowałam mojemu K. kilka lat temu. Zdjęcia pochodzą sprzed roku, bo niestety żyjąc tak sielankowo nasza pamięć też postanowiła zrobić sobie wolne i aparatu ze sobą nie zabraliśmy tym razem?
Zabrakło mi tylko ogniska, które we wakacje robiłam zawsze na działce. Mam nadzieję, że w te wakacje jeszcze mi się uda je zorganizować;)
Były też popołudniowe i wieczorne spotkania w kawiarniach, pubach, restauracjach. Mimo, że moje miasto liczy 20 tysięcy mieszkańców, jest w nim wszystko. Koleżanka, która odwiedziła je pierwszy raz stwierdziła, że jak dla niej to taka mała stolica Polski;)
A to już wschód słońca we Wrocławiu..
Niespodzianka od mojego K.;*
I kwiaty, które przywiozłam do Wrocławia aż z domu, żeby pomogły mi przetrwać powrót do wielkomiejskiej rzeczywistości (którą jednak też bardzo lubię!;)):