Przyznam, że na dodanie tego wpisu czekałam z niecierpliwością. Wiedziałam, że ponowne zatopienie się w oceanie zdjęć z Disneylandu sprawi mi ogromną radość. Nie myliłam się! Znów poczułam to co czułam będąc tam. Na nowo poczułam się księżniczką mającą swój własny świat, swój własny pałac, swoją własną bajkę i oczywiście Księcia:)
Ale zacznę może od początku, krok po kroku przemierzymy to magiczne miejsce.
Kiedy postanowiłam zrobić niespodziankę mojemu K. i zabrać go do Paryża, bo zawsze narzekał, że ja już byłam a on nie i to nie fair, wcale nie przyszło mi do głowy żeby wybrać się do Disneylandu. Miałam tysiące pomysłów na spędzenie tych kilku dni, ale wśród nich nie pojawił się park rozrywki. Jednak kiedy tylko K. dowiedział się dokąd planuję go zabrać i sprawdził w kalendarzu datę wyjazdu też postanowił zrobić mi niespodziankę i wykupił bilety do Disneylandu na … moje imieniny! Uwierzcie mi na słowo, to zdecydowanie najpiękniejszy imieninowy prezent w moim życiu:)
Tak więc nadszedł 25 października i już od rana nie mogłam opanować emocji. Paryż zwiedziliśmy w ekspresowym tempie ( a i tak zajęło nam to pół dnia! ) i wyruszyliśmy w stronę metra, które w 40 minut zawiozło nas na miejsce. To zdecydowanie najlepszy środek transportu nawet dla mnie, mimo że jak ognia unikam transportu publicznego. Ale o metrze będzie innym razem.
Już w drodze do Disneyowskiej krainy pogoda zrobiła nam psikusa i zesłała deszcz? Siedziałam więc w tym metrze i jak mantrę powtarzałam „proszę żeby tylko nie padało, żeby tylko nie… błagam!” I kolejny prezent imieninowy dla mnie się spełnił, bo gdy dotarliśmy przestało padać.
Wyobraźcie sobie teraz moment, w którym wszystkie Wasze marzenia spełniają się w jednej chwili. Czujecie ten ogrom szczęścia w sobie? Tak właśnie wtedy się czułam. Jak dziecko. Właściwie to uważam, że dzieckiem jestem nadal i będę zawsze. Siedzi ono gdzieś w środku mnie i sprawia, że wszystko co robimy jest o niebo przyjemniejsze:)
Na widok okazałego zamku, który jest głównym motywem Disney’a i pojawia się zawsze na początku bajek krzyknęłam radośnie i zaczęłam skakać, mimo okropnie bolących mnie nóg ( mądrze jest zabrać na wycieczkę nowe, nierozchodzone buty, prawda?).
Widok cudowny. Disneyland podzielony jest na dwa parki. Jeden taki, w którym zobaczymy filmy i bajki Disney’a od „kuchni”, przejedziemy się Roller Coasterem przy dźwiękach muzyki Aerosmith, włosy staną nam dęba w przerażającym hotelu.. w ogóle czeka nas tam wiele atrakcji;)
Drugi park jest typowo bajkowy – Piraci z Karaibów, Śpiąca Królewna, Myszka Mickey itp. Atrakcją jest też Main Street, gdzie usytuowanych jest kilkanaście sklepików, kawiarenek, lodziarni. Głowa może zaboleć od nadmiaru atrakcji. Dodajmy do tego jeszcze tłumy ludzi, cudowną muzykę, spacerujące postaci z bajek. Ah! tam można zapomnieć o całym świecie i niestety słowa tego nie wyrażą – to trzeba zobaczyć na własne oczy:)
Gdzie się nie spojrzy tam nowe atrakcje. Jak tylko weszliśmy do pierwszego sklepu to zginęłam w tłumie małych księżniczek na kilkanaście minut i K. musiał się mnie nieźle naszukać;)
Podstawowym błędem jaki zrobiliśmy było to, że pomyśleliśmy sobie, że skoro zwiedzamy całe miasta w parę godzin to co to dla nas taki „Disneyland” i na pewno uda nam się wszystko zobaczyć w 5, góra 6 godzin. Oj jak bardzo się pomyliliśmy i to na naszą niestety niekorzyść. Dotarliśmy tam dopiero po 17 i w związku z tym, że pierwszy park czynny jest do 19 nie zdążyliśmy zobaczyć wszystkiego, a nawet niektóre miejsca były już pozamykane:(
Udało nam się jednak obejść większość dookoła i .. znaleźliśmy się nagle w hotelu. Dokładniej mówiąc:
Hotelu Terroru. The twilight zone. Weszliśmy tam i naszym oczom ukazało się stare, klimatyczne wnętrze hotelu.
Mało tego, skusiliśmy się nawet na wycieczkę wgłąb hotelu. Nagle przewodnik zaczął nas ustawiać na numerowanych miejscach, po czym dosłownie wepchnął nas do windy. Dodam, że nawiedzonej windy. A ja boję się nawet zwykłej i zawsze wybieram schody!
Winda ta jednak miała miejsca siedzące, więc odetchnęłam z ulga. Za szybko jak się okazało. Sami zobaczcie co przeżyliśmy:
To było równie straszne co ekscytujące. Dobrze, że nic wcześniej nie zjedliśmy.
Po takich wrażeniach drugi park Disney’a wydawał nam się być oazą spokoju:) Spacerowaliśmy główną ulicą prowadzącą do zamku ..
Spotkaliśmy Piratów i dyniowe stwory …
Odpoczęliśmy przy pysznej herbacie;)
Jednak największa atrakcja czekała nas na zakończenie dnia, ok. godziny 22. Od zawsze, gdy słyszę „Disney” to przed oczami ukazuje mi się zamek i fajerwerki. W mojej głowie to piękny widok. Ale rzeczywistość tym razem przerosła moje oczekiwania. Gdy pokaz się zaczął stanęłam jak zaczarowana i w takim stanie trwałam do jego końca, cały czas powtarzając ?Ale to piękne! Cudowne! Jak tu bajecznie! To naprawdę najpiękniejsze przeżycie. Chyba każdy kocha bajki Disney’a i czasem do nich wraca. Dlatego zobaczyć to wszystko na żywo to takie wspaniałe doznanie:) Zobaczcie zresztą sami:
Jak zobaczyłam Dzwonnika z Notre Dame, który dla nas śpiewał, poleciały mi łzy szczęścia i wzruszenia!:) Król Lew, Aladyn, Piękna i Bestia. no naprawdę słowami nie umiem tego wyrazić. I mimo, że ominęła nas parada bajkowych postaci o 14 to myślę, że jeśli ma się mało czasu na Disneyland to warto wybrać się w drugiej połowie dnia, po to żeby zobaczyć ten pokaz na własne oczy.
My już wiemy, że niedługo wybierzemy się tam ponownie, ale tylko tam i to na dwa dni. I sprawdziło się to, że Disneyland jest atrakcją dla dorosłych. Chociażby dlatego, że niektóre obiekty są w ogóle niedostępne dla dzieci ( wstęp np. od 140 lub 160 cm..). No i pewnie dlatego, że dla osób w moim wieku bajki Disney’a mają szczególne znaczenie, bo oglądaliśmy ich bardzo dużo:)
Mam nadzieję, że wpisem tym zachęciłam Was do wybrania się w tą bajkową podróż:)
* Wszelkie informacje dot. Disneylandu, bilety, ceny itp. znajdziecie tutaj:
Liczba komentarzy: 6
Świetny blog. Miło poczytać i poznać nowe przepisy i wspaniałe miejsca do odwiedzin
Dziękuję bardzo za miłe słowa!:)