Zawsze chciałam zobaczyć Wiedeń. Odkąd zatańczyłam swój pierwszy w życiu walc wiedeński, odkąd skosztowałam wiedeńskiego sernika i usłyszałam dźwięki płynące z Opery Wiedeńskiej?
Zakochałam się w mieście wypełnionym wspaniałym Mozartem po same brzegi. Czasem wyobrażałam sobie, że siedzę nad Dunajem i wsłuchuję się w jego muzykę, że przechadzam się malowniczymi uliczkami i w końcu trafiam pod jego dom.
Jeśli mocno wierzy się w swoje marzenia, to one się spełniają. Tym razem spełnił się mój wymarzony Wiedeń. Los jednak bywa przewrotny i mimo, że zdecydował się dać nam w prezencie możliwość odwiedzenia cudownego miasta, to jednak warunki atmosferyczne sprawiły, że jego zwiedzanie już tak cudowne, na jakie się zapowiadało, wcale nie było. Otóż Wiedeń w całości zobaczyliśmy w deszczu. Był to jednodniowy wypad w zasadzie na spontaniczną kawę, obiad i zakupy. Ale chcieliśmy skorzystać z okazji i co nie co zobaczyć.
Nasz niefortunny termin wyjazdu w kiepską pogodę obróciliśmy na swoją korzyść i tak pełni radości przeskakiwaliśmy kolejne wiedeńskie kałuże skryci pod parasolkami. To naprawdę miało swój niepowtarzalny urok, bo rzadko zdarzają nam się takie wycieczki.
Dlaczego więc Wiedeń jest miastem, które idealnie nadaje się na zwiedzanie w deszczu? Odpowiedź jest prosta: ponieważ wszystkie atrakcje (ok, większość, która akurat nas interesowała, ale jednak nie wszystkie) znajdują się obok siebie, praktycznie zgromadzone wokół jednego placu. Tak jak nie wyobrażam sobie zwiedzania np. Paryża czy Rzymu przy takiej pogodzie, tak Wiedeń nadaje się do tego całkiem nieźle.
Innere Stadt to wiedeńska starówka, czyli tzw. Miasto wewnętrzne. Z jednej strony ograniczone dzisiejszym kanałem Dunaju, a z pozostałych stron ? murami obronnymi. W ich miejscu w XIX wieku wytyczono reprezentacyjną arterię miasta, Ringstrasse. Wewnątrz Ringu zachowało się wiele wspaniałych zabytków, a ta część miasta to ulubione miejsce spacerów. Znajdziecie tu najwięcej kawiarni, sklepów i restauracji.
Poruszanie się po Wiedniu było bardzo proste. Do Austrii wybraliśmy się samochodem, więc zostawiliśmy go na wcześniej znalezionym parkingu ?park and ride?, czyli parkuj i jedź. Najlepiej metrem. Nasz parking znajdował się w dzielnicy Erdberg i oferował miejsce parkingowe na cały dzień za jedyne 3,40 euro. Bajka. Zaraz obok niego znaleźliśmy metro, które jest imponujące. Bardzo szybko trafiliśmy na interesującą nas stację i w mgnieniu oka staliśmy na Stephansplatz. Naszym oczom ukazała się ogromna katedra, a pod nią kilku ?Mozartów? zapraszających nas na nocleg w jednym z najdroższych hoteli.
Gotycka katedra św. Szczepana Stephansdom w ciągu wieków ulegała coraz to nowszym ulepszeniom i tym samym zyskała wiele elementów barokowych. Wstęp jest darmowy, więc my z niego skorzystaliśmy i podziwiając jej kunszt próbowaliśmy się osuszyć? (ah ten pragmatyzm)
Po wyjściu z katedry dostrzegłam taki obrazek, jaki miałam w głowie jadąc do Wiednia: zaczarowane dorożki i piękne konie. Punkt z mojej listy ?must-see? odhaczony! Nieco dalej zrobiliśmy sobie zdjęcie z serii, która niedługo będzie naszą tradycją (pierwsze zdjęcie na tle napisu ?I love ?? pochodzi z wypadu do Berlina). No i rozpłynęliśmy się na widok sklepu z tylomaaaa słodyczami! (tak tak, połowa zakupów pochodzi właśnie z niego?)
Obeszliśmy katedrę dookoła i po dłuższej chwili udało nam się znaleźć ulicę z domem, w którym mieszkał Mozart. Jak dla mnie to nic specjalnego. Oczywiście stworzyli tam muzeum i odebrali tym cały urok tego miejsca. Ale zobaczyć trzeba.
Idąc dalej trafiliśmy na jedną z głównych ulic wypełnioną z każdej strony luksusowymi sklepami. Tiffany, Chanel, Hermes, Gucci ? to tylko niektóre z nich. Obłęd. Zginęliśmy na kilka dłuższych chwil.
Graben, to właśnie jedna z najelegantszych handlowych ulic Wiednia. W jej centrum wznosi się barokowa Pestsäule, czyli Kolumna Morowa, zwana też Kolumną Trójcy Świętej. Postawiono ją na polecenie cesarza Leopolda, po wygaśnięciu zarazy, która zdziesiątkowała miasto w latach 1687-1693. Kolumna przedstawia Trójcę Świętą oraz figurę modlącego się cesarza na szczycie. Warto również zwrócić uwagę na grupę rzeźbiarską od południowej strony kolumny, zatytułowaną ?Wiara zwycięża zarazę?.
Spokojnie idziemy dalej i znajdujemy się pod Cafe Central, o której opowiem innym razem, bo wymaga specjalnej uwagi. Tutaj zrobiliśmy sobie przerwę na małą kawę i genialne desery.
Z kawiarni ruszyliśmy w stronę znanej Opery. Po drodze mijaliśmy przepiękne fontanny, Muzeum Narodowe, rozkoszne sklepiki i w końcu znaleźliśmy się przed gmachem Opery.
Najpierw zobaczyliśmy różowego królika. Później kolejnych ?Mozartów? tym razem sprzedających bilety na koncert. No a później ogromny budynek. W dodatku przepiękny. Gdybyśmy tylko mieli więcej czasu, nie zastanawiałabym się ani chwili i kupiłabym bilet na koncert, by zatopić się w majestatycznych dźwiękach? No ale ze snu wyrwała mnie szara i deszczowa rzeczywistość. Koncertu posłuchaliśmy jednak kawałek za Operą.
Wróciliśmy z drugiej strony na luksusową ulicę. Nadeszła pora obiadu, więc udaliśmy się do restauracji SKY, ulokowanej na 7 piętrze centrum handlowego, z przepięknym widokiem na panoramę miasta (przepięknym w odpowiednich warunkach atmosferycznych, niestety).
Zrobiliśmy ostatnie zakupy, jeszcze raz uśmiechnęliśmy się do Wiednia i wróciliśmy metrem na nasz parking.
Podsumowując, udało nam się zobaczyć jedynie maleńki skrawek tego przepięknego miasta, ale nie o to do końca chodziło. Czy nie jest cudownie po prostu oderwać się na chwilę od codziennych zajęć i spontanicznie wsiąść do samochodu, pojechać przed siebie i znaleźć się nagle w takim miejscu? Choćby po to, żeby napić się dobrej kawy i zdobyć kilka fajnych rzeczy? Wchłonęliśmy w siebie atmosferę Wiednia i będzie ona nam przypominać o tym, by wybrać się tam na dłużej. Spacer w deszczowy dzień naprawdę dobrze nam zrobił. Polecam każdemu!
Takie jesienne widoki po drodze?
Cudowną niespodziankę zrobił mi mój K. Spałam sobie w najlepsze, a on w drodze powrotnej zatrzymał się na chwilę w jednej z wielu winnic austriackich i kupił dwie butelki wina na wieczór. To najlepsze wino jakie kiedykolwiek i gdziekolwiek piłam!
Po takiej niespodziance kazałam mu iść spać i droga powrotna należała do mnie;)
A to część naszych ?łowów? z Wiednia ? słodycze będziemy chyba jeść przez następny rok!:)