Kolejny dzień leżę w łóżku chora i kolejny dzień nie mam na nic siły. Znalazłam jednak odrobinę energii na to, by dodać dzisiejszy wpis. Bardziej dla siebie, żeby zawsze pamiętać to, co zaraz napiszę:)
Gdy składa się przysięgę małżeńską w kościele, obiecuje się wówczas być przy drugiej osobie na dobre i na złe. W zdrowiu i chorobie.
Nie mam jeszcze męża, ale z doświadczenia różnych osób wiem, że czasem wypełnienie formułki ??i w chorobie? okazuje się być bardzo trudne.
Męża nie mam, ale mam chłopaka, który wcale nie musiał niczego mi przysięgać, a jest ze mną zawsze, czy dzieje się dobrze czy źle. To chyba właśnie o to chodzi, żeby móc na kimś bliskim polegać akurat wtedy, kiedy sami sobie nie radzimy. O tym, jak ogromne mam szczęście, że mam Jego, przekonuję się na każdym kroku. W każdym najdrobniejszym aspekcie życia i w każdej chwili dnia.
Nawiązując do tego, chciałam Wam opowiedzieć, jak wyglądają dni, kiedy jestem chora.
W poniedziałek rozłożyło mnie na dobre. Najpierw był katar, potem zaczęło boleć mnie gardło, doszła gorączka, opuchnięta szyja i okropnie męczący kaszel. Tradycyjne przeziębienie, które trzeba po prostu wyleżeć. Wskoczyłam więc do łóżka i nadal najchętniej bym z niego nie wychodziła, bo czuję się fatalnie. Jestem strasznie osłabiona. Ale nie o tym miałam pisać.
Tak więc leżę sobie, a mój K. czuwa nade mną 24 h na dobę. Rano delikatnie mnie budzi najpierw sprawdzając, czy przypadkiem nie mam ochoty jeszcze trochę pospać. Idzie do piekarni po świeże bułki i szykuje mi ulubione śniadanie:
Pilnuje, żebym wszystko zjadła i przynosi mi leki. Nie przegapia żadnej godziny o której mam brać syrop czy tabletki.
Co jakiś czas sprawdza, czy mi wygodnie i czy przypadkiem czegoś nie potrzebuję. Później wychodzi do sklepu i wraca z niespodziankami, które wie, że poprawią mi samopoczucie.
Dba również o to, bym zawsze pod ręką miała gorącą herbatę z cytryną i miodem.
Rozpieszcza mnie ulubioną Soy Latte lub pomarańczami.
Kiedy leżenie w łóżku i przeglądanie internetu zaczyna mnie nudzić, a na książkę akurat nie mam siły, to zapewnia mi rozrywkę, grając ze mną w różne gry na konsoli.
Szykuje mi pyszne obiadki. Podczas choroby akurat te, które lubię najbardziej. Dzisiaj były pierogi z jagodami:)
Całkiem niedługo wybieramy się w Góry. Doszłam dziś do wniosku, że nie mam butów, które nadawałyby się na taki wypad. Poprosiłam więc K. żeby przywiózł mi takie, które wcześniej mi się spodobały, a w razie gdyby mi nie pasowały, to oddam je jak wyzdrowieję. Oto co dostałam w gratisie z butami:
Kwiaty, które mają za zadanie wprowadzić w naszym mieszkaniu wiosnę i sprawić, bym mimo choroby uśmiechała się. Milkę, która ma osłodzić mi leżenie w łóżku i świecę, która ma sprawić, że mój nos wypędzi katar, gdy tylko poczuje jej cudowny zapach. Niesamowite:)
A na listku róży, znalazłam ukryte serduszko?
Przed chwilą K. oznajmił mi, że na kolację planuje zrobić kalmary.
To nie jest tak, że dopiero choroba uświadamia mi, jak cennym skarbem jest K. Mam tą świadomość odkąd z nim jestem. Jednak takie chwile pokazują, że mogę na niego liczyć przede wszystkim wtedy, kiedy tego najbardziej potrzebuję. O to właśnie chodzi w miłości: by się wspierać, być ze sobą niezależnie od okoliczności i sprawiać, by drugiej osobie było jak najlepiej. Wiem, że mam ogromne szczęście, że trafiłam na chłopaka o tak dobrym sercu, ale ja też staram się odwdzięczać mu tym samym. Kiedy choruje K. wtedy to ja stoję na warcie i pilnuję, by niczego mu nie brakowało;)
Tym wpisem chciałam osiągnąć dwa cele: tym, którzy mają się tak dobrze jak ja, przypomnieć by byli tego świadomi i doceniali to co mają. A tym, którzy dostrzegają, że coś jest nie tak i że prawdziwy związek nie powinien wyglądać jak wygląda, by dążyli do tego, by to zmienić. Wystarczy zwykły uśmiech, pomocna dłoń, kilka ciepłych słów. Na co dzień ? nie tylko w chorobie:)
Liczba komentarzy: 3
Chorej życzę powrotu do zdrowia, chociaż czasem fajne jest takie nic nie robienie ;D
Dziękuję! No właściwie tak, można odpocząć trochę;p
Wszystkiego Najlepszego dużo zdrowia i dalszego szczęscia:)