Dzisiaj kolejna porcja faktów o mnie:) Dowiecie się co lubię najbardziej, jaki sukces w życiu odniosłam, na co jestem uczulona, co chciałabym osiągnąć, jakie miejsce odwiedzić, ale też poznacie moje dziwactwa;) Miłego czytania!
- Kocham zwierzęta, wszystkie. Moimi ulubieńcami są jednak niedźwiedzie polarne, a to wszystko przez to, że często wieczorem oglądamy programy np. na BBC, które pokazują życie tych słodkich, śnieżnobiałych gigantów.
- Uwielbiam muzykę klasyczną, jednak przede wszystkim wiolonczelę. Ostatnio odkryłam utwory Michaela Hoppé i z mety się zakochałam. To dla mnie prawdziwy wirtuoz! Tak w ogóle to słuchanie Chopina, Bacha, Beethovena, Straussa czy innego kompozytora, pomaga mi zregenerować się i uwolnić od napięcia.
- Jestem też miłośniczką Opery. Staramy się przynajmniej kilka razy w roku wybierać do Opery, ale zawsze te kilka razy to dla nas zdecydowanie za mało. Ratujemy się więc słuchaniem arii operowych w domowym zaciszu. Najlepiej w wannie!
- Stosuję się do chińskiej zasady: ?Jeśli nie masz czasu, znajdź sobie kolejne zajęcie?. Mam ich całą masę i są baaardzo różnorodne. Związane to jest z moimi licznymi zainteresowaniami i chęcią sprawdzenia siebie w odmiennych dziedzinach. Co kilka dni wpadam na nowy pomysł i zawsze staram się go zrealizować, choćby w minimalnym stopniu. Dzięki temu nie wiem co to nuda, bo nigdy jej nie zaznałam.
- Nie umiem zasnąć w kompletnej ciszy. Na noc zawsze włączamy sobie ulubioną muzykę w wieży czy telewizorze i nastawiamy na automatyczne wyłączenie się po godzinie lub dwóch. Mam tak odkąd sięgam pamięcią.
- Lubię śpiewać. Przez całe szkolne życie nie ominęła mnie żadna akademia czy przedstawienie. Razem z koleżankami zawsze byłam w zespole i uprzyjemniałyśmy innym czas naszym śpiewem. Kilka razy wyjeżdżaliśmy też do Warszawy czy Poznania i dawałyśmy ?koncerty?. Zdarzyło się nam zająć nawet któreś miejsce, chyba drugie i zdobyć wyróżnienie. Śpiewałam również w chórku kościelnym. Teraz śpiewam głównie dla siebie, dla chłopaka i osób, które nie boją się w związku z tym przebywać u nas w mieszkaniu.
- Nawiązując do śpiewania, to w podstawówce, dokładnie w trzeciej klasie, razem z koleżankami założyłyśmy zespół ?Mini Spice Girls?. Polegało to na tym, że spotykałyśmy się codziennie na morderczych treningach, ćwiczyłyśmy układy zaczerpnięte z teledysków ukochanego ?Spice Girls? i śpiewałyśmy wszystkie piosenki. Teksty oczywiście znałyśmy na pamięć. Zorganizowałyśmy również nasz najprawdziwszy koncert i to zupełnie profesjonalny! Same zrobiłyśmy rekwizyty, namalowałyśmy flagę Wielkiej Brytanii, własnoręcznie zrobiłyśmy zaproszenia (ok. 200 sztuk, a każde miało narysowane dziewczyny ze ?Spice Girls?, flagę i wypisany tekst zaproszenia), wynajęłyśmy salę w kinoteatrze w naszym mieście, no i pana od sprzętu. Przygotowałyśmy układy do 20 piosenek, stroje i zaprosiłyśmy gości. W utworze ?naked? żeby wyglądać jak nasze idolki, (które występowały tam nago, a przynajmniej tak to wyglądało) ubrałyśmy tylko bieliznę i usiadłyśmy na krzesłach odwrotnie niż zwykle, tak żeby nawet bielizny nie było widać. Podczas utworu ?Mama? każda z nas poszła na widownię wręczyć swojej mamie długą, czerwoną różę. Nasz koncert obejrzało na żywo prawie 300 osób i został też nagrany. Odniosłyśmy ogromny sukces, w naszym odczuciu było to coś, czego nie zapomnimy do końca życia i z perspektywy czasu wydaje mi się, że tak właśnie będzie. Niesamowite przeżyć coś takiego, mając zaledwie 9 lat!
A propos tego, to redagowałyśmy też własną gazetę dotyczącą Spice Girls i nas, jako ich odpowiednika. Wyszło aż 10 numerów! - Ogólnie uważam, że jestem dobrą aktorką, ale na scenie. W życiu idzie mi trochę gorzej, kiedy chodzi o udawanie czegoś, co w rzeczywistości jest zupełnie inne. Po prostu, nie umiem kłamać. Przede wszystkim jednak nie umiem udawać, że kogoś lubię. Zdarza mi się niektórych osób nie darzyć sympatią i wtedy koniec, dana osoba wyczuwa to na kilometr, bo nie potrafię być dla nich miła. Można wówczas czytać ze mnie jak z otwartej książki, bo wszystko mnie zdradza. Nie jest to według mnie negatywna cecha, ale często przeszkadza, bo może tworzyć niepotrzebne konflikty, napięcia i dyskomfort. Automatycznie też taka osoba nie pała sympatią do mnie, co wydaje się znowu być bardzo zrozumiałe. Swoją drogą nie lubię też właśnie takich osób, które udają. Typy, jak to moja babcia mawia, ?słodkich żmijek?, to zupełnie nie moja bajka. Ktoś kto dla własnych potrzeb potrafi wić się obok i karmić nas słodkimi słówkami, takimi, jakie chcemy słyszeć, a za plecami tworzyć niestworzone historie i opowiadać o nas rzeczy dokładnie odwrotne, jest dla mnie najgorszym typem człowieka i nigdy z kimś takim nie dojdę do porozumienia na żadnym gruncie. Ba! Nie chcę mieć z takimi ludźmi w ogóle do czynienia. Albo ktoś jest prawdziwy i nie boi się mówić tego, co myśli, nawet jeśli to jest nie do końca dobre i może się nie spodobać otoczeniu, albo niech milczy i nie zawraca mi głowy. Ponoć ?Szczerość to drogi dar. Nie oczekuj jej od tanich ludzi.? I z tą maksymą zgadzam się w 100%, a ?tani? ludzie niech sobie idą żyć gdzie indziej ? byle jak najdalej ode mnie.
- Bardzo bym chciała zamieszkać kiedyś poza granicami Polski, przynajmniej na kilka miesięcy. Taki pomysł chodzi mi po głowie od kilku lat, jednak nigdy nie było okazji żeby go spełnić. W sumie na razie nadal nie widzę szans, bo zbyt wiele spraw nas tutaj trzyma. Ale spokojnie sobie poczekam. Może jak rozwinie się nam biznes, to rozszerzymy działalność poza granice kraju i wtedy chcąc nie chcąc na jakiś czas będę z miłą chęcią ?zmuszona? do przeprowadzki? Kto wie, kto wie;)
- Skoro jesteśmy już przy opuszczaniu granic kraju, to moim numerem jeden na liście marzeń jest zwiedzenie całego świata. Każdy kontynent, każde państwo, każde miasto, region ? wszystko jest dla mnie zachwycające i warte uwagi. Ciekawe czy znajdzie się kiedyś ktoś, komu uda się zwiedzić dosłownie każdy zakątek naszej kuli ziemskiej.
- Nadal pozostajemy w klimacie podróżniczym. Od lat moim największym marzeniem w tym aspekcie jest zwiedzenie Wyspy Wielkanocnej. Zobaczyć Moai na własne oczy to będzie dla mnie przeżycie nie do opisania!
- Zmieniając zupełnie temat, to mam czasem dziwne upodobania smakowe. Możecie sobie wyobrazić, że nienawidzę grzybków w occie, cebuli i śledzi, a jednak po spróbowaniu sałatki składającej się z tych trzech składników i dodatkowo ogórków kiszonych, które z kolei uwielbiam, myślałam, że odpłynę ze szczęścia? Tak bardzo mi smakowało, że jadam ją teraz dość często. Kubki smakowe stanowią dla mnie zagadkę od dłuższego już czasu.
- Mam bardzo wrażliwe jelita, na które dodatkowo źle działa stres. Kiedy mam w ciągu dnia ważne spotkanie, albo czeka mnie dużo pracy poza domem, to mogę zjeść tylko pszenną bułkę z serkiem ?Mój ulubiony? i wypić gorzką, słabą herbatę. Nic innego nie wchodzi w grę. Czasem zazdroszczę ludziom, którzy dzień zaczynają od czarnej, mocnej kawy?
- Przez 4 lata uczyłam się łaciny. Mimo, że to martwy język, to bardzo mi się przydaje. Nie chodzi tylko o prawnicze sentencje, których używa się często w sądzie, ale pomaga mi też w uczeniu się innych języków. Z łatwością przyswoiłam francuski, a teraz włoski i hiszpański. Wszystkie te języki można tak naprawdę wrzucić do jednego worka.
- Z przykrością muszę stwierdzić, że chyba mam czasem zbyt wygórowane ambicje. Strasznie się denerwuję, kiedy coś mi nie wychodzi. Kiedy np. gramy z K. w tenisa i trener mówi mi, że coś robię źle, a K. wykonuje to perfekcyjnie, to zaczynają we mnie wzbierać różne emocje i dążę do tego, żeby w danym ćwiczeniu być najlepszą. Walczę z tym, ale póki co nie umiem tego do końca zniwelować. Odkąd pamiętam kiedy coś robiłam, to musiałam być w tym najlepsza. To na dłuższą metę niestety bardzo męczące.
- Potrafię i lubię czytać kilka książek naraz. Czasem jestem do tego w sumie zmuszona. Czytam podręczniki i kodeksy, bo muszę. Łączę z tym grube tomy z psychologii, poradniki i powieści, bo trzeba mieć też coś przyjemnego w życiu. Ostatnio zaczytuję się w Kodeksie Postępowania Karnego i komentarzu do niego, podręczniku z psychologii pracy, poradniku o tanim podróżowaniu, poradniku o coachingu, książce Grishama i Oliverze Twiście w wydaniu anglojęzycznym. Wcale mi się nie miesza od tego w głowie:)
- W czasach licealnych, w szkolnych łazienkach zamontowane były suszarki do rąk, na których widniał napis ?Kimberly Clark? (tak nazywała się firma, która je produkowała). Tak mi się to spodobało, że wymyśliłam sobie, że Kimberly to imię, a Clark to nazwisko. Takiego pseudonimu zdarzało mi się używać w Internecie. Marzyłam o tym, żeby nazywać się tak naprawdę. Wydawało mi się to świetnym połączeniem. No i nadal tak uważam;)
- To nie jest mój pierwszy blog. Kiedy miałam jakieś 12 lat, założyłam bloga, na którym spisywałam swoje myśli, żaliłam się światu po kolejnym rozstaniu z ówczesną miłością życia, zamieszczałam wiersze swojego autorstwa, piosenki. Ten blog nadal krąży gdzieś w sieci, ale na razie nie mam na tyle odwagi, żeby zdradzić Wam jego nazwę. Może kiedyś:)
A tutaj znajdziecie pierwszą część faktów o mnie;)
http://soap-jam.blog.pl/2015/02/02/18-faktow-o-mnie/
Liczba komentarzy: 2
No cóż..u mnie 10 – numer jeden, chciałabym być tą osobą, która zwiedzi wszystko:) kocham podróze, zwiedzanie, odkrywanie – chciałam być archeologiem, czasami żałuję, ze nie startowałam na te studia..
i 16 – też czytam kilka na raz, od zawsze, odkąd siegam pamięcią. pozdrawiam Cię serdecznie
Jesteś ciekawą osobą Ja również uwielbiam zwierzęta, konie w szczególności. Pozdrawiam i zapraszam skazananabluesa.blog.pl