Nie lubię rozstawać się z blogiem na dłużej niż dwa dni, bo czegoś nagle mi brakuje. Zżyłam się z nim bardzo i uwielbiam spędzać z nim czas. Najfajniejsze w blogowaniu jest to, że jeśli opisuje się coś, co wydarzyło się w naszym życiu, jak nam minął dzień, co zobaczyliśmy czy co smacznego ugotowaliśmy, to później można to przeżyć jeszcze raz. Tak jakby życie było nagrane na płycie i wcisnęłabym pauzę, tylko po to, by za kilka chwil przewinąć do tyłu i wcisnąć play.
Przez ostatnie dni musiałam na dłuższą chwilę z moim blogiem się rozstać, ale wracam ze zdwojoną siłą:) Najpierw uczyłam się do ważnego egzaminu, a później żyłam pracą. Dopiero w piątek wróciłam do świata żywych. Gdy tylko zamknęły się za mną drzwi sądu, poczułam, że w końcu mam prawdziwy weekend! Dawno tak nie było, żebym choć dwa dni nie musiała czegoś się uczyć czy zajmować głowę czymkolwiek.
W piątek spędziłam dzień z przyjacielem, z którym nie widziałam się miesiąc i zdążyłam się już bardzo stęsknić. Wieczorem w większym gronie zrobiliśmy grilla i odpaliliśmy sziszę. W sobotę część dnia spędziłam sama na wylegiwaniu się w hamaku z dobrą książką przed nosem, część z przyjaciółką na rowerze, a wieczór z K. na oglądaniu dwóch ostatnich odcinków ulubionego serialu ( o tym będzie oddzielny wpis, bo serial jest tego wart;) ).
Natomiast niedziela zaczęła się uroczo. Rano, po małym śniadaniu, wybraliśmy się do kościoła, a później K. porwał mnie na romantyczną randkę! Trafiliśmy na rynek, na leniwą kawę i coś słodkiego.
Wrocław jest taki piękny! Po wypitej kawie randka trwała w najlepsze. Wybraliśmy się za miasto, do Galerii Ogrodniczej Zielone Centrum, gdzie kupiliśmy piękne kwiaty na nasz taras.
Skorzystaliśmy też z okazji i obiad zjedliśmy w Restauracji Zielonej. Pysznie i zdrowo! W dodatku w pięknym otoczeniu. Sezon na szparagi trwa, więc nie mogło się obejść bez ich udziału w naszych daniach;)
W drodze powrotnej kupiliśmy pierwsze w tym roku truskawki, z których w domu przygotowałam obłędny deser. Lody, bita śmietana i truskawki to naprawdę najlepsze połączenie jakie kiedykolwiek wymyślono.
Zatrzymaliśmy się też na chwilę, żeby zrobić mi zdjęcia. Strój idealny na taki leniwy, niedzielny dzień. Równie dobrze pasuje do pracy czy na uczelnię. Oczywiście większość ubrań w moim ukochanym kolorze pudrowego różu ? nie rozstaję się z nim póki co;)
Jacket/marynarka: Stradivarius
Pants/spodnie: New Yorker
Heels/szpilki: Akardo
Shirt/bluzka: Mohito
Bag/torebka: H&M
Sunglasses/okulary: FromMyFriend
Bracelets/bransoletki: Primark
Hairband/opaska: Bijou Brigitte
Necklace/naszyjnik: SomeButique
I takie dni właśnie kocham! Odzyskałam siły i jestem gotowa na nowy tydzień. Mam nadzieję, że Wy też spędziliście i nadal spędzacie cudowny weekend i życzę Wam równie cudownego tygodnia!:)