12 January 2017

Jak się zmotywować?

Psychology
Autor:
Di | Psychology

15844581_954923671305079_3214625110336059710_o

Mój ostatni wpis wywołał spore poruszenie. Większość osób była nim zachwycona, co dodało mi motywacji do dalszego działania! Są też jednak osoby, które zachwycone nie były. „Uderz w stół, a nożyce się odezwą” sprawdziło się tu w 100%. Gwoli wyjaśnienia, we wpisie przytoczyłam Wam przykład z mojego życia, którym to była pewna osoba. Z racji tego, że mamy z ową osobą wspólne grono znajomych, dowiedziałam się, że wpis poruszył ją tak bardzo, że na swoim blogu (tak tak, też ma bloga;)) godzinę po mnie dodała wpis, który miał być swojego rodzaju ripostą dla mnie. Dzień później dodatkowo usunęła mnie z grona znajomych na Facebooku (widocznie dla niej to jakiś ważny wyznacznik znajomości lub czegokolwiek innego. Swoją drogą nawet nie pamiętałam, że nadal miałam ją w znajomych). O czym to świadczy? O tym, że wszystko co napisałam, jest prawdą. We wpisie nie użyłam żadnych danych, które mogłyby sugerować o kim mowa, a jednak ta osoba wiedziała, że mowa o niej. Potwierdziłam tym samym, że faktycznie żyje moim życiem i jest moją stałą czytelniczką – no bo skąd mogłaby dowiedzieć się o wszystkim, gdyby nie czytała moich wpisów?

Dlaczego o tym piszę? Z dwóch powodów. Pierwszy jest taki, że cała ta sytuacja ma morał, którym jest oczyszczanie swojego otoczenia z ludzi, którzy są toksyczni. Zwykle mówię ludziom prosto w oczy o tym, co w ich zachowaniu mi się nie podoba i lubię, kiedy inni robią tak samo wobec mnie. W tym przypadku nie było możliwości zrobienia tego w taki sposób, dlatego cieszę się, że chociaż poprzez wpis udało mi się nareszcie wszystko zakończyć. Aktualnie w swoim gronie nie mam już osób, które w jakikolwiek sposób źle wpływają na moje samopoczucie. Polecam Wam zastosowanie tego u siebie – czysta atmosfera to pierwszy krok ku lepszemu życiu!

Drugi powód natomiast jest taki, że cieszę się z tego, że moim wpisem zmotywowałam wspomnianą osobę do działania. A o motywacji właśnie dzisiaj chciałam porozmawiać. To znaczy chciałabym podzielić się z Wami moimi sposobami na to, jak się zmotywować i swoje cele i marzenia zamieniać we wspomnienia. Albo chociaż jak zmotywować się do wstania rano z łóżka i zrobienia tego, co zrobić trzeba, czyli np. do pójścia do pracy;)

Trochę teorii.

Pojęcia motywacji używa się zarówno w odniesieniu do stanów , w których organizm podejmuje działania ukierunkowane na uzyskanie jakiegoś elementu niezbędnego do normalnego funkcjonowania (na przykład pokarmu czy wody), jak i wtedy, gdy niczego, co niezbędne do życia, mu nie brakuje. W tym drugim wypadku jednostka stawia sobie nowe cele i chce osiągnąć stan subiektywnie lepszy od istniejącego.

W psychologii istnieje wiele koncepcji motywacji, które podzielają jedno założenie. Otóż człowiek zawsze dysponuje zasobami poznawczymi i enrgetycznymi, które zapewniają mu możliwość realizowania podjętego działania. Przeznaczenie znacznej części zasobów na jedną czynność ogranicza tym samym wykonywanie innych czynności. Znane jest Wam pojęcie tzw. „słomianego zapału”? No właśnie. Czasem w naszej głowie rodzi się zbyt wiele pomysłów i chęci ich zrealizowania. Jesteśmy pełni energii, zabieramy się za realizację, ale z racji tego, że tę energię musimy rozłożyć na kilka pomysłów, nasz entuzjazm do działania powoli spada i części z zamierzonych celów nie udaje nam się osiągnąć. Nasza motywacja jest wówczas na bardzo niskim, a nawet zerowym poziomie. Psychologia wskazuje jednak na trzy możliwości odnowienia zasobów. Są to: pozytywne emocje, wsparcie społeczne i… sen! Można też trenować i powiększać swoje zasoby poprzez ćwiczenia samokontroli.

Ciekawym wydaje się być fakt, że silne emocje i to niekoniecznie te, które uznawane są przez nas za pozytywne, uruchamiają program działania, czyli wywołują motywację. Weźmy np. sytuację z II Wojny Światowej, w której wielu pilotów zginęło dlatego, że nie rejestrowali nasilającej się deprywacji tlenowej mimo wznoszenia się na coraz to wyższy pułap. Wystąpiła u nich potrzeba tlenu, ale zabrakło emocji w postaci strachu (a przecież strach wg wielu z nas jest czymś negatywnym, prawda?) i dlatego nie mieli oni wystarczającego sygnału do działania, czyli do włożenia maski tlenowej! Jak widzicie, motywacja potrzebna jest w życiu nie tylko do tego, by piąć się ku górze i osiągać wspaniałe cele, ale do „zwykłego” przeżycia czy przetrwania trudnej sytuacji.

Ponoć „wszystko bierze się z głowy”. Jest w tym sporo racji, bo czy ciekawość, oczekiwania, aspiracje, fantazje i marzenia nie są bodźcem do działania? Czy nie stanowią dla nas motywacji? Im wyższe oczekiwania mamy, tym wyższych rezultatów możemy się spodziewać. Nasze oczekiwania muszą się jednak mieścić w granicach maksymalnej wykonalności zadań. Co to oznacza dla motywacji? Kolejny raz posłużę się znaną wszystkim maksymą, mianowicie: „Mierz siły na zamiary”. W momencie kiedy wyznaczony sobie samemu cel zaczyna nas przerastać i podejrzewamy, że możemy nie dać rady, nasza motywacja spada. I wszystko kończy się fiaskiem.

Dość teorii. Przejdźmy do działania!

Wiemy już mniej więcej na czym polega motywacja, znamy kilka kluczowych pojęć, definicję, psychologiczne badania. I co z tego? Czy to wystarczy nam do działania? Absolutnie nie! Zawsze wychodzę z założenia, że żeby cokolwiek osiągnąć trzeba ograniczyć teorię do minimum, a skupić się na praktyce. Co mnie najbardziej motywuje? Pomysły innych osób, które w swoim życiu coś już osiągnęły. Mam też swoje pomysły, mniej lub bardziej znane większości osób. Myślę jednak, że tym, którzy z nowym rokiem szukają w sobie nowej motywacji, mogą one pomóc:)

10 sposobów na to, by się zmotywować!

1. Książki. Kocham książki i nie potrafię przejść obojętnie obok księgarni. Z każdego wypadu na zakupy wracam chociaż z jedną i miesięcznie kupuję ich minimum 5. Nie chodzi tu tylko o typowo motywacyjne poradniki, choć przyznaję, że one dają mi najwięcej energii. Najzwyklejsza w świecie powieść może zmotywować do działania, bo budzi ona do życia nasze szare komórki, wyobraźnię, chęć zmiany. Mam 3 książki, które najbardziej mnie zmotywowały. Jest to „HYGGE. Klucz do szczęścia” Meika Wikinga, „Walt Disney. Potęga marzeń” Thomasa Boba i „4 godzinny tydzień pracy” Tima Ferrissa. Do tych książek wracam często, są u mnie zawsze pod ręką.

2. Ludzie. Ustaliliśmy już na początku wpisu, że należy otaczać się tylko takimi ludźmi, którzy są pozytywnie do nas nastawieni. Ważne jednak, żeby byli oni pozytywnie nastawieni również do świata. Lubię ludzi, którzy ciągną mnie w górę, a nie w dół. Porównam to do sytuacji, która miała miejsce u mnie na studiach i w której spodobał mi się tok myślenia pewnej Pani Profesor. Dzielono nas na grupy zajęciowe z języka angielskiego. Jedna osoba zdała test na takim poziomie, że nie wiadomo do której grupy należało ją przydzielić. Wtedy Pani Profesor poradziła jej, że lepiej będzie, jeśli wybierze grupę o wyższym poziomie. Nawet jeśli na początku będzie miała jakieś problemy z nadążeniem za materiałem, to inne osoby, które mają wyższy poziom języka angielskiego, będą ciągnęły ją w górę i ta osoba będzie starała się dopasować do nich, dogonić ich. Natomiast jeśli wybrałaby grupę o niższym poziomie, to byłaby najlepszą ze wszystkich pod względem znajomości języka, ale nie rozwijałaby się w dalszym ciągu. Poziom pozostałby do końca ten sam, bo inni ciągnęliby ją w dół. Rozumiecie o co chodzi? Otaczajmy się ludźmi, którzy zamiast pomniejszać nasze zasługi i dusić nasze ambicje w zarodku będą nas wspierać, motywować, dodawać otuchy. Wtedy nasza motywacja będzie na niesamowitym poziomie! Mnie najbardziej motywują moi najbliżsi, ale także osoby tzw. medialne. Bardzo podoba mi się system wartości oraz twórczość dwóch blogerek, czyli Kasi Tusk i Karoliny Baszak.

3. Partner. Niezależnie od tego, czy jest to mąż/żona, narzeczony/narzeczona, chłopak/dziewczyna. Ważne, że ta osoba nas wspiera na każdym kroku. Dla mnie mój narzeczony to 1000% motywacji! Mam poczucie, że zawsze jest przy mnie i wiem, że mogę wszystko. Dodatkowo mamy akurat taką sytuację, że w naszym związku pojawia się czasem odrobina zdrowej rywalizacji, która również świetnie potrafi zmotywować. Wykonujemy ten sam zawód, zdajemy podobne egzaminy, więc są momenty, kiedy ta rywalizacja chcąc nie chcąc nas dopada;) Myślę, że nie mając siebie nawzajem, nie osiągnęlibyśmy tyle, ile już nam się udało osiągnąć.

4. Wyznaczanie celów i zapisywanie ich. Pamiętacie moje noworoczne wpisy, w których podsumowuję miniony rok i zapisuję cele na nowy? Swoje cele poza blogiem, zapisuję też w notatniku, ale te, które umieszczam w Internecie i które może przeczytać całkiem spore grono osób, bardziej mnie motywują. Powodem jest właśnie to grono osób. Mam po prostu świadomość, że być może znajdzie się choć jedna osoba, która pod koniec roku będzie chciała mnie „rozliczyć” z moich celów;) Głupio byłoby nie dać rady, prawda? Dlatego w motywacji tak ważne jest, by wszystko sobie notować, zapisywać. To, co zostanie przelane na papier (czy do Worda) łatwiej będzie spełnić – tak działa nasza psychika. Jak się do tego zabrać? Zobaczcie kolejny punkt!;)

5. Notowanie w ładnym zeszycie lub kalendarzu. Jeśli chcesz się zmotywować, kup sobie ładny zeszyt/notes lub kalendarz. W ostatnich czasach zaobserwować można istny wysyp pięknych notatników, a w okresie noworocznym równie pięknych kalendarzy. Moda ta kompletnie skradła moje serce, bo zawsze byłam „uzależniona” od tego typu rzeczy. Pamiętam, że w szkolnych czasach najbardziej zwracałam uwagę na okładkę zeszytu – musiał wpisywać się w mój styl:) Wszyscy kupują kalendarze i spisują swoje noworoczne postanowienia, plany, cele. Tak samo jest z notesami. Ale wiecie co? Jak już wspominałam, to naprawdę działa! Obecnie mam aż trzy kalendarze i dwa notesy. W jednym kalendarzu zapisuję sobie rzeczy codzienne, czyli np. ważne daty, to co mam zrobić danego dnia, spotkania itp. Drugi jest typowo prawniczy i zapisuję w nim sprawy związane z pracą i aplikacją. Trzeci natomiast jest malutki i noszę go w torebce, używając do zapisywania moich myśli, które są ulotne, a które wpadają mi do głowy w najdziwniejszych momentach dnia. Notesy natomiast służą mi jeden do rozplanowywania wpisów na bloga, a drugi do zapisywania pomysłów związanych z moją firmą. Za każdym razem kiedy biorę do ręki któryś z nich, uśmiecham się i serce zaczyna mi mocniej bić. Są takie piękne! Aż się chce w nich pisać, a później zawartość zamieniać w czyny i po kolei odhaczać wykonane zadania. Ogromna motywacja!

6. Nowe wyzwania. Jedno jest pewne: nie można stać w miejscu. Życiowa stagnacja to największe zagrożenie motywacji! Uważasz, że skoro skończyłeś studia i masz dobrą pracę, to nie potrzebujesz już się rozwijać? Ok, możesz tak uważać, ale to znaczy tyle, że ten wpis nie jest kierowany do Ciebie i raczej Cię nie zainteresuje, więc możesz odpuścić sobie dalsze czytanie;) Rozwój jest nierozerwalnie związany z motywacją. Jedno bez drugiego kiepsko funkcjonuje. Skończyłam jedne studia, które zmotywowały mnie do drugich. Każdy zdany egzamin motywował mnie do nauki na kolejny. Mój specyficzny zawód wymaga ode mnie ciągłej nauki, ciągłego czytania nowych ustaw, samodoskonalenia się i rozwijania swoich umiejętności. Jednak mi to nie wystarcza! Chcę się rozwijać w innych dziedzinach, dlatego chodzę na tenisa, taniec towarzyski, uczę się hiszpańskiego i francuskiego. Robię kursy i myślę nad nowymi studiami. Rozwijam też swoje działalności i szukam dla nich nowych rozwiązań. Póki mogę, działam. To prawda, że im więcej człowiek ma zajęć, tym lepiej sobie z nimi radzi. Jest tylko jeden haczyk, o którym wspominałam na początku wpisu. „Słomiany zapał”, czyli brak energii na wykonywanie tylu zadań w jednym czasie. Wtedy trzeba ustalić sobie priorytety i skupić się na nich, a resztę wykonać wtedy, kiedy energia wróci. Należy też pamiętać, żeby nie robić czegoś na siłę. Jeśli danej rzeczy nie lubimy, to nie brnijmy w to z uporem maniaka. Każdy znajdzie dla siebie coś odpowiedniego, co go wciągnie na tyle, że nawet nie zauważy, że stracił jakąkolwiek energię.

7. Dobra organizacja. To połowa sukcesu. Pomocny może tu być kolejny raz kalendarz i planowanie sobie całego tygodnia. Źle zorganizowani ludzie szybko tracą motywację, bo po prostu gubią się w natłoku spraw, które ich przytłaczają. Trzeba odpowiednio podejść do tematu. Chcesz np. być bardziej fit i kupujesz karnet na siłownię, ale kompletnie nie masz czasu na nią dojeżdżać. Nie lepiej więc kupić sobie rowerek stacjonarny w cenie 4 karnetów, jakieś dvd ulubionej trenerki i zacząć ćwiczyć w domu? Zorganizujmy sobie dzień tak, żebyśmy mieli choć godzinkę dla siebie. Nie bójmy się też dzielić obowiązkami z partnerem. Mąż zostaje w domu z dzieckiem? To powinno nas zmotywować do skupienia się w tym czasie na sobie i zadbania o swój rozwój.

8. Nagradzanie się. Nie wiem czy pamiętacie, ale kiedyś pisałam o gratyfikacji, czyli nagradzaniu siebie samego za swoje mniejsze lub większe osiągnięcia. Np. samodzielnie wymieniłaś żarówkę w samochodzie? Kup sobie w nagrodę ulubioną kawę. Z nagrodami trzeba jednak uważać. Z jednej strony np. pieniądze, które ludzie dostają za swoją pracę sprawiają, że bardziej ją lubią i jakakolwiek podwyżka motywuje ich. Z drugiej strony np. dzieci, które mają obiecany rower za dobre wyniki w nauce, mogą stracić zainteresowanie dajmy na to biologią i uczyć się tylko po to, by dostać rower. Mimo wszystko odpowiednia nagroda potrafi ogromnie zmotywować, więc nie bójcie się nagradzać drobnostkami każdego dnia:)

9. Pozytywne nastawienie. Jestem pewna, że stałych czytelników mojego bloga wcale ten punkt nie zdziwił;) Pozytywne nastawienie to klucz do skucesu. Jeśli będziesz sobie powtarzał, że dasz radę, że jesteś w tym dobry, że niemożliwe dla Ciebie nie istnieje, to tak właśnie będzie. Twoja motywacja osiągnie maksymalny poziom i sprawi, że każdy wyznaczony przez Ciebie cel będzie realizowany. Uśmiechnij się do świata, a świat uśmiechnie się do Ciebie:)

10. Ten punkt zostawiam dla Was! Może macie jakieś swoje sprawdzone sposoby na to, by się zmotywować? Jeśli tak, to chętnie je sprawdzę sama:)



Wiadomo, że są dni, kiedy nasza motywacja jest na zerowym poziomie i kiedy totalnie nic nam się nie chce. To zupełnie normalne i czasem aż potrzebne. Jednak na ogół motywacja jest nieodzownym elementem każdego dnia – bez niej wiele wspaniałych rzeczy pozostałoby tylko pomysłami w czyjejś głowie. To jak, zmotywowałam Was trochę?;)

 

FacebookTwitterGoogle+

Liczba komentarzy: 6

  1. / OdpowiedzAleksandra ćmachowska
    Widzę, że zrobiła się tutaj burza w szklance wody :). Dobry wpis, do twoich sposobów dodałabym drobne sukcesy :). Gdy coś się nam powiedzie, zazwyczaj ciągnie za sobą kolejne dobre wiadomości ;). Pozdrawiam!
  2. / OdpowiedzAleksandra Bohojło / Esencja
    Uff, spełniam wszystkie punkty, no i nie mam zadnego problemu z motywacją. To mi bardzo po maga w życiu realizowac to na czym mi zależy.
  3. / OdpowiedzAneta | Zenblog.pl
    Z częścią z punktów się zgadzam, z częścią zdecydowanie nie. Naprawdę nie sądzę, by uzależnienie naszej motywacji od stopnia, w jakim wspiera nas partner, było dobrym pomysłem. Nie każdy jest gotowy, by Cię wspierać, możesz kiedyś trafić na człowieka, który nie będzie potrafił tego robić. Z partnerem oczywiście możesz zerwać, ale co jeśli taką osobą będzie mama, brat, etc. Najważniejsze to poleganie na tym, co jest od nas zależne. W innym przypadku będziemy obwiniać innych i usprawiedliwiać siebie. Co do tego, że " Jedno jest pewne: nie można stać w miejscu.", ja akurat nie uważam, żeby było to takie pewne i wielu filozofów też głęboko rozważa wszystkie za i przeciw. Ciągły brak, dążenie do spełnienia (bo to jeszcze nie tu, nie teraz) i sytuowanie swojego szczęścia za każdym kolejnym zakrętem, stoją w sprzeczności choćby z Hygge, o którym piszesz. Także rozumiem pozytywne intencje, ale nie wszystko mi się klei w spójną całość.
    • / OdpowiedzDi
      Po pierwsze, absolutnie nie mogę się z Tobą zgodzić, jeśli chodzi o to, co napisałaś o partnerze, mamie itp. Ze swojej strony podałam sposoby na motywację. Jednych może motywować to, innych tamto. Nie wszyscy są tacy sami. Dobrze mieć obok siebie osobę, czy to partnera czy to mamę, która będzie nas motywować. Jaki sens ma związek z osobą, która Cię nie wspiera? Poza tym nigdzie nie napisałam, żeby wszystko uzależniać od tego - to luźne przykłady tego, co i kto motywuje mnie oraz wiele osób, które znam. Nie wszystkie sposoby muszą się sprawdzić u Ciebie. Po drugie, nadal uważam, że nie można stać w miejscu, jeśli chce się sobie zapewnić uszczęśliwiający nas rozwój. Tak jak pisałam, nie każda osoba czytająca ten wpis musi chcieć się rozwijać. Są takie, które zatrzymały się na pewnym etapie i to im wystarcza. Dla mnie rozwój jest ważny i sprawia, że czuję się spełniona, ale to nie jest tak, że ciągle mi czegoś brakuje! Żyję zgodnie z hygge, bo potrafię cieszyć się z drobnych rzeczy. Potrafię żyć tu i teraz i być szczęśliwą w danym momencie. Można zarówno chcieć się rozwijać, ale nie zapominać przy tym o wdzięczności i radości z drobnostek, które przytrafiają nam się każdego dnia. Nie rozumiem więc, dlaczego jedno miałoby wykluczać drugie? Na koniec, mimo naszych różnych opinii, dziękuję za rozbudowany komentarz. To świadczy o przeczytaniu tekstu, a na tym zależy mi najbardziej i fajnie, że od czasu do czasu można podyskutować z kimś, kto ma odmienne zdanie. Gdyby wszyscy we wszystkim się zgadzali byłoby naprawdę nudno:)
      • / OdpowiedzAneta | Zenblog.pl
        Odpowiem tylko na kwestię o partnerze, bo wydaje mi się najważniejsza. Piszesz "Jaki sens ma związek z osobą, która Cię nie wspiera?". Rozumiem, że uważasz, że związki z osobami chorymi na depresję są dla Ciebie pozbawione sensu i należy z takimi osobami zrywać, bo przecież nie mogą Cię wspierać. Oczywiście domyślam się, że tak nie myślisz, po prostu nie połączyłaś tych dwóch kwestii i dlatego nie zauważyłaś wcześniej nic dziwnego w tym, że partner ma wspierać. PS. Ja nie mówię o rzeczach, które działają lub nie działają na mnie (czy kogokolwiek). Mówię o prawdziwych i nieprawdziwych przekonaniach. Jasne, że możemy korzystać z tych nieprawdziwych, jeśli życie tak się układa, że nam służą (np. nasz partner nas motywuje). Natomiast jeśli zdarzy się tak, że staniemy wobec trudniejszych sytuacji (np. partner przestanie motywować), to opierając się na tych przekonaniach stracimy motywację. A nie o to chodzi. Dlatego rozsądniejsze wydaje się opieranie na realnych kwestiach, a nie mylnych przekonaniach, które chwilowo pasują do kontekstu. Oczywiście każdy sam wybiera, czy woli budować na piasku czy na stabilnym gruncie.
  4. / OdpowiedzAni - Liberal Rebel
    Mnie najbardziej motywują inni ludzie. Poza tym, gdy na czymś mi naprawdę zależy to wewnętrzna energia w zupełności mi wystarcza :)

Skomentuj Ani - Liberal Rebel Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany