Cała jestem jeszcze w emocjach, więc postanowiłam od razu dodać wpis. Ostatnio byłam dość nieobecna online, za to offline brałam z życia tyle, ile się dało. Świętowałam swoje 28 urodziny i to na tym chciałabym się dziś skupić, bo był to czas magiczny. Gdyby nie pewne bardzo smutne wydarzenie, to mogłabym tegoroczne urodziny zaliczyć do najpiękniejszych w życiu. Niestety, los potrafi być przewrotny. Wspomniane wydarzenie nauczyło mnie jednak, że warto doceniać każdy dzień i być wdzięcznym za wszystko. Życie jest piękne ze wszystkimi swoimi barwami!
Wracając do moich urodzin, to ich świętowanie odbyło się w trzech etapach, o których chcę Wam dzisiaj napisać. Może kolejny raz kogoś zainspiruję, podpowiem w sprawie noclegu we Wrocławiu i pomysłów na urodzinowe przyjęcie.
Etap I – magiczny Kraków.
Do Krakowa zostałam porwana przez mojego K.! W niedzielny poranek zawiązał mi oczy i pomógł wsiąść do samochodu. Dopiero w połowie drogi, kiedy pozwolił mi zdjąć apaszkę z oczu, zorientowałam się, dokąd zmierzamy. Nie wiedziałam jednak jeszcze w jakim celu. Na miejscu, po długim spacerze wokół magicznego rynku i pysznej kolacji, okazało się, że niespodzianką urodzinową dla mnie jest koncert „Notre Dame de Paris”, o którym marzyłam od lat! <3 Było cudownie! Łzy szczęścia spływały mi po twarzy:)
Kiedy już myślałam, że osiągnęłam pełnię szczęścia, na drugi dzień po powrocie do Wrocławia, czekała na mnie dalsza część urodzinowych atrakcji…
Etap II – urodziny w Sky Tower.
Sky Tower to najwyższy punkt Wrocławia, z którego rozpościera się przepiękny widok. K. zabrał mnie tam już w południe, a na miejscu zastałam 28 czerwonych róż, balony, sushi, szampana, prezent i moje ulubione makaroniki <3
Nasz apartament znajdował się na 43 piętrze, więc widok z okien był naprawdę niesamowity! Niespodziankę postanowili mi zrobić również moi chrzestni z chrześniakiem i mój brat, którzy odwiedzili nas akurat tam:) Zachód słońca z takiej perspektywy jest niezwykły. Zresztą każdy moment dnia jest tutaj wyjątkowy. Naprawdę polecam Wam choć raz skosztować przyjemności, jaką jest nocleg w Sky Tower. Tu widać każdy zakątek Wrocławia! Nie sądziliśmy, że nasze miasto tak pięknie się prezentuje z lotu ptaka:)
Etap III – weekend z przyjaciółmi.
Na koniec chcieliśmy poświętować też z przyjaciółmi. Zastanawialiśmy się tylko, jak wszystko w tym roku zorganizować. Impreza w klubie odpadała z dwóch powodów: jest Post i jesteśmy już chyba starzy, bo nikt na wyjście do klubu na imprezę nie ma już od jakiegoś czasu ochoty;) Postanowiliśmy więc wynająć apartament i przygotować jedzenie oraz inne atrakcje. Oczywiście zadbaliśmy o naszych gości i tym, którzy przyjechali do nas spoza Wrocławia, zapewniliśmy nocleg. Jeśli szukacie fajnego noclegu w centrum Wrocławia, to polecam Wam Świdnicka Apartament – City Centre – jest naprawdę świetny! Przemiła pani Zofia, która zadbała o każdy szczegół i z którą kontakt był czystą przyjemnością:)
Na urodzinowe przyjęcie wynajęliśmy z kolei apartament Empire Centrum Apart. Oczarował nas na tyle, że kolejne spotkania będziemy organizować właśnie tam!
Sobota wyglądała tak, że rano wybraliśmy się aż do Kalisza, po urodzinowy tort. Pokonaliśmy tak daleką drogę z tego względu, że to nie był taki zwykły tort. Pewna kaliska cukiernia będzie przygotowywać nasz weselny tort i chcieliśmy spróbować jego smaku oraz zobaczyć, jak będzie wyglądał. Zamówiliśmy więc na moje urodziny jedną, małą (2 kg z 20 kg, które będą na weselu!) część tortu. Była to walizka w kolorze pudrowego różu ze złotymi zdobieniami o smaku mango i marakuji. Domyślacie się pewnie, jaki mniej więcej będziemy mieli tort na weselu? Ja już jestem zachwycona!:)
Wracając z Kalisza, wstąpiliśmy jeszcze na chwilę do rodzinnego domu (każda okazja do odwiedzin rodziców, babć i dziadków, nawet najkrótszych, jest dobra;)) i zabraliśmy ze sobą kolegę, który miał nam pomóc w przygotowaniach do przyjęcia. Kiedy zorientowaliśmy się, że jest już dobrze po 15, a my dopiero wjeżdżamy do Wrocławia i musimy jeszcze wstąpić do Apartamentu na Świdnickiej i odebrać klucze do naszego, byliśmy lekko przerażeni. Biorąc pod uwagę, że mieliśmy jeszcze zrobić ostatnie zakupy, przewieźć wszystko od nas z domu do apartamentu, a ja nie miałam nawet umytej głowy, to naprawdę robiło się ciekawie. Na szczęście okazało się, że mam cudowne osoby wokół siebie:) Kilka osób przyszło wcześniej i we wszystkim nam pomogło – od wieszania balonów, do robienia sałatek i gotowania barszczu. A ja miałam czas, by spokojnie się przygotować i zadbać o siebie;)
Kiedy już wszystko było gotowe, powoli zaczęli schodzić się nasi goście. Niestety kilku osób zabrakło, jednak inne zrobiły mi niespodziankę i okazało się, że nasz przyjaciel, który przez jakiś czas mieszkał za granicą, wrócił tydzień temu na stałe do Wrocławia!:)
Plan na wieczór był taki, żeby zajadać się smacznym jedzeniem i dobrze bawić. Przygotowaliśmy typowy „szwedzki stół”, bo tak jest najwygodniej. Sałatki, tortillę z serkiem i łososiem, paszteciki, krokiety, barszcz czerwony, krakersy z hummusem, deskę serów i kabanosów, pizzę oraz tradycyjnie chipsy, paluszki, popcorn, ciastka, ciasto i muffiny. Były też wody smakowe: jedna z cytryną i miętą, a druga z pomarańczą i rozmarynem. Jeśli chodzi o zabawę to najlepszą opcją na taką imprezę jest niezastąpione ps3 – karaoke i taniec. Sprawdza nam się od zawsze! Dodatkowo graliśmy też w planszówki: Dixit i Tajniaków. Salwy śmiechu zapewnione!:)
Dostałam masę pozytywnej energii, uśmiechów i ciepła. Dodatkowo zostałam obdarowana cudownymi prezentami i … czekała mnie kolejna niespodzianka! Mam w zwyczaju robić sobie w telefonie screeny rzeczy, które mi się podobają. I tak jakiś czas temu w moim folderze znalazła się pewna torebka. Stwierdziłam jednak, że wstrzymam się póki co z jej kupnem, bo mam ważniejsze potrzeby. Jakie było moje zdziwienie i szczęście, kiedy okazało się, że czwórka przyjaciół razem z moim K. dała mi w prezencie tę właśnie torebkę! <3 K. okazał się genialnym szpiegiem, przejrzał mój telefon i od tygodni był w zmowie z resztą:) Chyba wyczerpałam już limit niespodzianek na ten rok;) A torebka jest przepiękna!
Widzicie te kartki? Mam zabawne towarzystwo;) Na jednej z nich jest nasz przyjaciel – podróżnik;) Pozostałe dwie dostałam od innego, który nie mógł znaleźć kartki z liczbą 28, więc kupił dwie: 18 i 10;) W końcu 28 to taka bardziej dorosła 18;)
A to była nasza piosenka przewodnia;)
Impreza trwała do białego rana i odwiedzili nas nawet dość sympatyczni panowie policjanci, którzy również postanowili podarować mi drobny prezent…no cóż, to świadczy o tym, że urodziny naprawdę mi się udały:) Dzisiejszy dzień spędziliśmy praktycznie w takim samym gronie i zrobiliśmy sobie razem poprawiny – obiad, kawa, kolacja…
Uwielbiam takie weekendy! To nic, że spałam tylko godzinę i ledwo trzymam się teraz na nogach (właśnie przyszedł jakiś kryzys). Wybaczcie więc, jeśli w którymś momencie wpisu pojawił się jakiś błąd lub coś niezrozumiałego – to zmęczenie. Musiałam jednak jeszcze dzisiaj wszystkim się z Wami podzielić, bo po pierwsze pisanie pod wpływem tak pozytywnych emocji dodaje energii i napawa ogromną radością, a po drugie od jutra mogę już nie mieć na to czasu – pakujemy się i lecimy w stronę słońca!:)
Do tworzenia tego typu wpisów zainspirowaliście mnie Wy, pisząc mi często komentarze i prywatne wiadomości, że dzięki temu, że dzielę się z Wami moją radością i miłością do życia, czasem i Wam się to udziela. A dla mnie choć jedna bardziej uśmiechnięta osoba, której uśmiech powoduje mój blog, to naprawdę wiele! Dziękuję!:)
Liczba komentarzy: 3