Nie mogę się jakoś pozbierać po tych świętach. Zresztą nie tylko święta się do tego przyczyniły. Odkąd pod koniec listopada zdałam na 5 roczny egzamin na aplikacji, wpadłam w stan euforii i poczułam, że teraz to mogę wszystko! Skończyło się jednak na tym, że przez zwiększenie wolnego czasu, który do tej pory zajmowały mi długie wieczory z notatkami i kodeksami, oddałam się upragnionym przyjemnościom. Praktycznie cały grudzień miałam w miarę wolny, więc mogłam zaszaleć. Później były wakacje i totalne lenistwo, następnie święta i ponad 2 tygodnie spędzone w domu: wieczory przy kominku, kawa z rodzicami, obiadek u jednych czy drugich dziadków, zabawa z chrześniakiem i bratanicą K., gry planszowe z chrzestnymi, spacery z bratem i Fado – ukochanym nowym członkiem rodziny! <3 Jemu jednak poświęcę osobny wpis;)
Rozleniwiłam się więc do granic możliwości. Miałam też świadomość tego, co czeka mnie w tym roku. Doskonale wiedziałam, że od stycznia muszę już ostro wziąć się do pracy. Całe szczęście, że w środę znowu było wolne i korzystając z okazji w końcu odespaliśmy długi lot (taaa, dopiero po 3 tygodniach, ale lepiej późno niż wcale;)), wybraliśmy się na górkę pozjeżdżać na kartonie, obejrzeliśmy razem film i wieczorem spędziliśmy czas z przyjaciółmi przy pysznej kolacji.
Od wczoraj natomiast ciężko już pracujemy. Jak wiecie z poprzedniego wpisu, mamy ambitne cele na 2016 rok i zaczęliśmy je już wdrażać w życie. Zanim jednak zajmiemy się przyjemnym załatwianiem wizy czy w ogóle wyborem pomiędzy Stanami a Australią lub rozkręcaniem nowego projektu, to mnie czeka sesja na studiach… Styczeń kojarzy mi się przede wszystkim z długimi wieczorami nad książkami i wykonywaniem prac na zaliczenie. Jedna z tych prac była inspiracją do dzisiejszego wpisu:)
Na zaliczenie ‚psychologii reklamy’ do zrobienia mieliśmy … reklamę! Szok prawda?;) Długo się nie zastanawiałam nad tym, jak moja reklama ma wyglądać i czego dotyczyć. Sama najbardziej lubię oglądać spoty reklamowe jakichś pięknych miejsc, więc postanowiłam zrobić taki spot o Dominikanie. Materiał miałam właściwie gotowy, bo sporo nagrywaliśmy (będzie masa filmów, jak tylko uda mi się je ogarnąć i jakoś sensownie zmontować). Póki co wczoraj, w ciągu kilku godzin, kilku kubków herbaty i kilku zjedzonych ciastek (damn!) powstała reklama, która ukazywać ma piękno karaibskiej perły. Starałam się ukazać sposób na ominięcie przedświątecznej gorączki i nabranie sił na same święta. Mam nadzieję, że w miarę mi się to udało. Teraz pozostało mi tylko zrobić brief, czyli wyliczenie budżetu reklamy, określenie grupy docelowej, założeń itp. Przez chwilę poczułam się prawdziwym marketingowcem!:) No i bardzo mi się to spodobało.
A skoro już pokażę Wam moją reklamę Dominikany, to chciałabym tym samym zaostrzyć Wasz apetyt na dalsze wpisy w tej kategorii, a będzie tego sporo. Obiecuję, że wracam już do regularnego pisania, bo w zanadrzu mam kilka wpisów typowo zimowych, a nawet świątecznych! A jak tylko zdam wszystkie egzaminy na uczelni, wybieramy się w kolejną podróż, więc muszę ze wszystkim zdążyć. Tak właściwie to w kolejce czekają jeszcze wpisy z Londynu … eh, muszę to jakoś ogarnąć! I siebie ogarnąć;) Tymczasem zostawiam Was z filmem i zdjęciami z raju:)
p.s. Przez cały czas dodawania wpisu towarzyszyła mi moja nowa miłość – Vance Joy! Posłuchajcie, a na pewno się zakochacie w jego twórczości! <3
Liczba komentarzy: 8