Jak co roku, w Święto „Trzech Króli”, mamy gości. Czasem gościmy przyjaciół, a wczoraj, podobnie jak w zeszłym roku – moich rodziców:) To już tradycja, na którą czekam, gdy tylko zdejmę sukienkę sylwestrową i trochę odpocznę. Uwielbiam najpierw szukać inspiracji, później robić listę zakupów, robić same zakupy i w końcu pichcić w kuchni cały wieczór i noc:) Poprzednie wpisy z tej serii znajdziecie TUTAJ i TU.
Moi rodzice przyjechali ok. 10.00 i dzień postanowiliśmy zacząć aktywnie. Wybraliśmy się nad rzekę nakarmić kaczki, a później na dłuuugi spacer do lasu. Nie sądziliśmy, że to będzie ciężka i mokra wyprawa, ale i tak było fajnie!:)
Wymęczeni, dotlenieni i głodni, wróciliśmy do nas na kawę i coś słodkiego. Dobrze wiedziałam, że po Świętach każdy ma dosyć ciast z kremami, serników i ogólnie sycących potraw, więc całe menu było lekkie. Rozpoczęliśmy od mocnej kawy, chlebka bananowego ( przepis na niego znajdziecie tutaj), ciastek cytrynowych i pierników, które zostały nam od Świąt:) Dobrze, że upiekłam aż dwie blaszki ciasta, bo moja mama chętnie przyjęła jedną i zabrała do domu, do niedzielnej kawy;)
Cytrynowe ciasteczka: (przepis wg Moje Wypieki)
– 150 g masła
– 2/3 szklanki drobnego cukru do wypieków
– 1 duże jajko
– świeżo otarta skórka z 2 cytryn
– 1 łyżeczka olejku cytrynowego
– 250 g mąki pszennej
– pół łyżeczki proszku do pieczenia
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Masło ucieramy z cukrem na gładką i puszystą masę. Cytryny parzymy i ocieramy ze skórki. Do masy dodajemy jajko, skórkę z cytryn, olejek cytrynowy i dalej ucieramy. Dodajemy mąkę i proszek do pieczenia i miksujemy. Z otrzymanej masy odrywamy kawałki i formujemy małe kulki, które następnie obtaczamy w cukrze, układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i spłaszczamy lekko palcem. Ciastka pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni przez ok. 10 minut, aż do zarumienienia. Wykładamy na kratkę do ostygnięcia.
Na obiad podaliśmy kluski śląskie (niestety kupne, ale bardzo dobre), kiszoną marchew i seler własnej roboty (są pyszne i zdrowe!) i polędwicę wieprzową w sosie kaparowym wg przepisu mojej cioci. To bardzo proste, łatwe w przygotowaniu, a jednak bardzo efektowne danie.
Polędwica w sosie kaparowym:
– 1 polędwica wieprzowa
– olej
– sól i pieprz
– słoiczek kaparów
– śmietanka 18% słodka
Polędwicę oczyszczamy i kroimy na kawałki. Smażymy je dwustronnie na patelni z olejem, przyprawiając solą i pieprzem. Po ok. 10 minutach dodajemy kapary i śmietankę (tyle, żeby powstał sos) i mieszamy.
Po obiedzie trzeba było znowu zmienić smak na coś słodkiego;) Podaliśmy więc fondue z owocami. Jedno było z czekolady mlecznej i gorzkiej, a drugie z karmelowej. Owoce to pomarańcze, mandarynki, banany, kiwi i melon. Bardzo wszystkim ta propozycja przypadła do gustu:)
K. przyrządził też likier wg przepisu mojej cioci (tak, tej samej od polędwicy;)). Jest to nutellówka idealna na zimowe wieczory. Na Święta zrobił piernikówkę i zabraliśmy do domu aż dwie butelki, ale przepis podam Wam, kiedy zrobi ją ponownie i uda nam się zrobić zdjęcia;) Tymczasem zobaczcie, jak proste i szybkie jest przygotowanie takiego likieru:
– 500 ml mleka skondensowanego
– 200 ml wódki
– 3-4 łyżki nutelli
Wszystko mieszamy blenderem i tyle:)
Na kolację podaliśmy naszą ulubioną sałatkę i oscypki – prosto z gór:) Oscypki były na ciepło, a do nich dżem z zielonych pomidorów (własnej roboty!) i konfitura z czerwonej cebuli z whisky (dostaliśmy ją od cioci – zobaczycie ją na ostatnim zdjęciu – konfiturę, nie ciocię;)). Do tego zimowa herbata z pomarańczami, goździkami i miodem nawłociowym.
Sałatka z tuńczykiem i kapustą pekińską:
– 1 kapusta pekińska
– 1 puszka tuńczyka w sosie własnym
– 4 duże ogórki kiszone
– 3 duże pomidory
– 1 puszka kukurydzy
– 1 rosół z kury Vifon (chodzi o zupkę chińską)
– 1 jogurt grecki duży
– 3 łyżki majonezu
– sól i pieprz
Kapustę siekamy, pomidory i ogórki kroimy w kostkę. W misce umieszczamy posiekaną kapustę, pokrojone pomidory, ogórki, kukurydzę, tuńczyka i makaron z zupki. Wszystko mieszamy. Do jogurtu dodajemy przyprawę z zupki, sól, pieprz i majonez. Sałatkę zalewamy sosem jogurtowym.
Cały dzień spędziliśmy na długich rozmowach, śmiechu, omawianiu kilku ważnych spraw na ten rok, oglądaniu świątecznych filmów („Przetrwać Święta” i „Opowieść Wigilijna”), a na koniec zrobiliśmy sobie SPA!;) Nawet nie zwróciliśmy uwagi na to, kiedy wybiła 23.00. Uwielbiam takie dni! W ogóle uwielbiam gości i wręcz nie mogę doczekać się pierwszej Wigilii u nas. W tym roku będę spędzać ją w domu rodzinnym K., ale następna zapowiada się u nas – i to na 20 osób! <3
Liczba komentarzy: 5